Szef belgijskiego rządu Alexander De Croo powiedział rodakom, by przygotowali się na bardzo trudne lata – przynajmniej pięć do dziesięciu – z powodu bardzo wysokich cen energii i hiperinflacji.
– Następne pięć do dziesięciu zim będzie trudne. Sytuacja jest bardzo trudna w całej Europie. Niektóre sektory borykają się z poważnymi kłopotami, z wysokimi cenami energii – mówił premier podczas poniedziałkowej wizyty w firmie zajmującej się obsługą portów ICO Terminals w Zeebrugge. Przybył tam na zaproszenie VOKA, flamandzkiej organizacji pracodawców. Jej szef Hans Maertens także pesymistycznie spogląda w przyszłość, zaznaczając, że „ciężkie chmury zbierają się nad flamandzką gospodarką”.
Szef belgijskiego rządu mówił: – Uważnie obserwujemy sytuację, ale musimy jasno powiedzieć: najbliższe miesiące będą trudne. Kolejne zimy będą trudne. Będziemy musieli z tego wyjść, licząc na najlepsze, przygotowując się na najgorsze. Być może sytuacja okaże się ostatecznie lepsza niż się spodziewamy – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
Premier apelował o wzajemne wsparcie Europejczyków ze strefy euro, by przeciwstawić się kryzysowi, bo „następne pięć do dziesięciu zim będą trudne” z powodu kryzysu energetycznego.
De Croo wskazał, że wiele sektorów gospodarki nie radzi sobie z wysokimi cenami energii. Dlatego trzeba liczyć się, że trudne będą nie tylko nadchodzące miesiące, lecz kolejne lata, zwłaszcza w okresie zimowym. Europa nie jest przygotowana do zastąpienia rosyjskiego gazu ziemnego chociażby gazem skroplonym z innych krajów. Należy spodziewać się wieloletniej hiperinflacji spowodowanej między innymi rosnącymi cenami surowców.
Europejskie ceny gazu naturalnego wzrosły w poniedziałek do rekordowego poziomu 277 euro za megawatogodzinę, to o około 15 razy więcej niż średnia cena w okresie letnim. Niektórzy analitycy spodziewają się, że ceny energii we wrześniu mogą wzrosnąć do 400 euro za megawatogodzinę.
Premier podkreślił, że Belgia i strefa euro muszą „wspierać się nawzajem w tych trudnych czasach”.
Podobnie zmienili narrację niemieccy politycy i francuski prezydent Emmanuel Macron. Teraz wskazują rodakom, by przygotowali się na długotrwały kryzys. Dobrze już było, teraz ludzi będą czekać przerwy w dostawach energii i rosnące koszty życia.
Wcześniejsze sugestie, że UE uda się zastąpić w stosunkowo krótkim czasie rosyjski gaz paliwem odnawialnym, w tym paliwem przyszłości, czyli wodorem, były jedynie pobożnymi życzeniami.
Niemiecka gospodarka coraz częściej sięga do węgla, reaktywując kolejne kopalnie oraz do gazu ziemnego, z którego Berlin miał się wycofać w 2035 r. Kanclerz Olaf Scholz od kilku miesięcy podróżuje po świecie, starając się zapewnić dostawy w miarę taniego skroplonego surowca.
Ostatnio w Kanadzie Scholz ogłosił wodorowy sojusz. Premier Kanady Justin Trudeau zapowiedział, że kraj będzie chciał eksportować „zielony wodór” do Niemiec od 2025 roku.
Jednak eksperci ds. energii od razu wskazali, że realizacja pomysłu jest nierealna. Tak naprawdę za sojuszem zaś kryje się nacisk na rozbudowę infrastruktury paliw kopalnych, której likwidacji – od innych państw – domagają się unijne instytucje chcące szybciej zdekarbonizować gospodarkę europejską niż reszta świata.
Założyciel Bloomberg New Energy Finance Michael Liebreich nazwał sojusz „zabawnym”, zaznaczając, że chodzi chyba o jakieś „homeopatyczne ilości [wodoru], które nigdy nie przepłyną statkiem”.
Kanclerz Scholz, który wezwał rząd Trudeau do budowy terminali wysyłkowych na wschodnim wybrzeżu w celu eksportu skroplonego gazu ziemnego (LNG) do Europy, przekonywał, że infrastruktura ta z czasem zostanie dostosowana do eksportu wodoru. Jednak profesor Arvind Ravikumar przypomina, że transport [skroplonego wodoru] jest kosztownym, nieszczelnym i nieekonomicznym przedsięwzięciem”.
Wcześniej szef niemieckiego rządu zabiegał o większą produkcję gazu w Argentynie, Senegalu i Algierii. Wspiera także budowę dwóch terminali w swoim kraju do odbioru skroplonego paliwa z zagranicy.
Przełączanie infrastruktury z gazu LNG na paliwo wodorowe jest kosztowną i bardzo wymagającą operacją. Wodór z gazociągu wycieka siedmiokrotnie szybciej niż LNG. Eksperci sugerują, że lepiej jest od podstaw wybudować infrastrukturę dedykowaną wodorowi niż przekształcać infrastrukturę do przesyłu gazu skroplonego. Ponadto tak zwany zielony wodór powinien być produkowany w pobliżu miejsc, w których jest największe zapotrzebowanie na niego przy lotniskach, hutach stali, fabrykach amoniaku, portach itp., aby ograniczyć kosztowne wycieki.
Źródło: rtl.be, oilprice.com, climatechangenews.com
AS