Spotkanie premiera Morawieckiego z Hararim przypomina kontakt Ziemianina z Marsjaninem. Jak demokrata, światopoglądowy konserwatysta i katolik znalazł wspólny język z otwartym homoseksualistą, przeciwnikiem religii objawionych i wolnej woli? A jednak, obaj panowie na zdjęciu uśmiechają się, zapewne wymieniając serdeczności. Czy w tym przypadku mamy do czynienia z czymś więcej niż zwyczajną polityczną kurtuazją?
Tegoroczny Impact’22, czyli „największe wydarzenie gospodarczo-technologiczne” w tej części Europy obfitował w nie lada niespodzianki. Gdy niegdysiejszy prezes WBK krzyknął do przedstawicieli sektora bankowego „koledzy opamiętajcie się!”, a w krytyce koncernów i korporacji prześcignął samego Zandberga, nic nie miało nas już prawa zaskoczyć. A jednak! Nie dalej jak kilka godzin później Kancelaria Premiera opublikowała zdjęcie uśmiechniętego Morawieckiego pogrążonego w rozmowie z izraelskim futurystą Yuvalem Noahem Hararim.
O czym rozmawiali, tylko Bóg i oni sami raczą wiedzieć. Wszak ich rozumienie rzeczywistości różni się niemal w każdym calu. Ojciec czwórki dzieci, mąż jednej żony, konserwatysta światopoglądowy i gospodarczy liberał, składający ręce do modlitwy w pierwszych ławkach w kościele zapewne musi mieć problem, gdy za przewidywanie przyszłości bierze się otwarty homoseksualista uważający Biblię za „fake news”.
Wesprzyj nas już teraz!
Na dodatek przekonujący, że homo sapiens zastąpi homo deus, wyzwolony od takich „przypadłości” jak śmierć, choroby, głód czy…tradycyjne religie. – Nie trzeba czekać na powtórne przyjście Chrystusa, skoro nieśmiertelność możemy osiągnąć za pomocą grupy nerdów i laboratoriów – przekonuje jeden z „najpopularniejszych intelektualistów ostatnich lat”.
Być może nie w aż takim stopniu, ale Morawiecki również zachwyconymi jest możliwościami jakie stwarza błyskawiczny rozwój wysokich technologii. Przecież nie trzeba zgadzać się z Izraelczykiem we wszystkim, by zaczerpnąć nieco inspiracji. Przykładowo opisywane przez Harari’ego „hakowanie ludzi”, czyli kształtowanie zachowań i wyborów całych grup społecznych to spełnienie marzeń każdego rządzącego. I nie potrzeba do tego żadnych czipów czy 5G; wystarczy systematycznie wyciągana wiedza na nasz temat, a coraz doskonalsza sztuczna inteligencja i uczące się z każdym dniem algorytmy poprowadzą nas, gdzie tylko zechcą władcy marionetek schowani za cyfrowym lustrem weneckim.
Z tą różnicą, że w myśli Morawieckiego, jednym z takich „władców” będzie cyfrowe państwo z narodowym sektorem bankowym, stanowiące konkurencję dla potentatów z Doliny Krzemowej i światowej finansjery.
Morawiecki i Harari to także zagorzali zwolennicy idei zrównoważonego rozwoju. Ówczesny prezes Banku Zachodniego WBK, mówiąc słynne słowa o „misce ryżu” przekonywał, że zadłużony po uszy świat czeka katastrofa, o ile „zrozumiemy, że możemy obniżyć nasze oczekiwania”, czyli zostaniemy przekonani do rezygnacji z własnego domu, nowego samochodu, czy wakacji na Rodos czy w Szarm-al-szejk. A do tego wystarczy „dziesięć do dwudziestu lat, lub wojna”, która „zmienia nastawienie w pięć minut”.
No cóż…szybko poszło.
Harari ma nawet pomysł co zrobić z wszystkimi „bezużytecznymi ludźmi” (org. useless people), których osiągnięcia czwartej rewolucji przemysłowej wyplują na margines egzystencji. Gry komputerowe, antydepresanty i kartki żywnościowe – oto jego plan dla być może większości z nas w przyszłości.
W końcu u obu Panów nie brakuje poparcia dla rozwiązań globalistycznych. Stwierdzając, że „dobry nacjonalista powinien być globalistą”, a „globalizm nie oznacza zaniechania tradycji, ale ustalenie zasad współpracy”, Harari spadł Morawieckiemu z nieba. Oto bowiem naczelny stroiciel fortepianów w iście dialektycznym stylu położył znak równości pomiędzy tradycyjną, katolicką Polską a ONZ-towskimi planami zapewnienia „praw seksualnych i reprodukcyjnych” (czyt. aborcja na życzenie dla każdego) i „równości płci (czyt. legalizacja homozwiązków).
A może zaproszenie Harari’ego do Poznania było możliwe, ponieważ przywiązani do tradycji i katolickiego rozumienia świata Polacy stanowią już folklorystyczną mniejszość? Być może dużo więcej w nas techno-ateistów, wyznających nową, globalistyczną formę etyki, dziękujących podobnym sprzedawcom marzeń owacją na stojąco. W tym kontekście zdjęcie Morawieckiego z Hararim nabiera symbolicznego znaczenia. Uderzanie w patriotyczne tony i zajmowanie pierwszych miejsc w kościołach to zaledwie teatrzyk dla naiwnych. Dopiero w kuluarach wychodzi, że plan budowy „nowego wspaniałego świata” idzie bez zarzutu.
Piotr Relich