Samodzielność Grzegorza Schetyny na stanowisku szefa MSZ była podważana w blogosferze już w pierwszych godzinach po ujawnieniu, że to on zastąpi Radosława Sikorskiego na czele resortu spraw zagranicznych. Podobnego zdania jest Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Flis podważył samodzielność wpływowego polityka Platformy w wywiadzie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”. – Zrobienie szefem MSZ Grzegorza Schetyny, który nie ma serca do spraw zagranicznych, oznacza wzmocnienie roli Bronisława Komorowskiego. Prezydent może stać się takim ober-MSZ-tem. Do tej pory prezydent był trzecią osobą w polityce zagranicznej, a teraz może okazać się pierwszą. Bez względu na to, co sądzi o nominacji Schetyny, jest beneficjentem całej sytuacji – powiedział.
Wesprzyj nas już teraz!
– Zaraz będą wybory prezydenckie i prezydent jest zainteresowany, by pokazać politykę zagraniczną jako swoje dzieło. Będzie mu to potrzebne, gdy kandydat opozycji spyta, co robił przez te 5 lat. Nie podzielam opinii o tym, że wynik wyborczy jest przesądzony – to pytanie wcale nie łatwe. W obecnym układzie prezydent będzie mógł odpowiedzieć – zajmowałem się kluczowymi w ostatnim roku sprawami zagranicznymi. Jego pozycję może wzmocnić to, że zapewne będzie arbitrem w sporach wewnątrz rządu. To on jest na miejscu, a Tusk w Brukseli – dodał politolog.
Według Flisa nominacja Schetyny na stanowiska ministra spraw zagranicznych może rozładować konflikty wewnątrz PO, ale może też „spowodować, że napięcia się powiększą i przeniosą do rządu”.
Jarosław Flis nie jest w żaden sposób związany z opozycją – przeciwnie, jest stałym komentatorem „Tygodnika Powszechnego” oraz autorem artykułów w „Gazecie Wyborczej”.
Źródło: dziennik.pl
kra