We wtorek w trakcie spotkania z przywódcami związków zawodowych lewicowa prezydent Dilma Rousseff oskarżyła opozycję o… przygotowywanie puczu. Według prezydent Brazylii opozycja konspiruje, by odsunąć ją od władzy i zakończyć „projekt, który skutecznie wyciągnął miliony Brazylijczyków z ubóstwa”. W obliczu skandalu Rousseff podgrzewa społeczne nastroje.
Słowa dotyczące zamachu stanu to najostrzejsza z wypowiedzi Dilmy Rousseff, wpisujących się w skandal związany z praktykami księgowymi jej rządu. W Brazylii prezydent jest tak głową państwa, jak i szefem rządu. Sąd federalny orzekł, że walcząc o drugą kadencję Rousseff wprowadzała błąd opinię publiczną co do stanu finansów państwa. By poprawić stan budżetu, rząd pobierał… pożyczki z państwowych banków.
Wesprzyj nas już teraz!
To nie koniec problemów lewicowej polityk. Coraz wyraźniej obciąża ją skandal korupcyjny w Petrobrasie – brazylijskim koncernie paliwowym należącym do państwa. Politycy – głównie z prezydenckiej Partii Pracującej – wyprowadzili z koncernu 3,48 miliarda dolarów.
To nie koniec powodów do zmartwień dla Dilmy Rousseff. Sytuacja gospodarcza w kraju pogarsza się. Prezydent traci poparcie własnego zaplecza – pozytywnie jej rządy ocenia jedynie 10 proc. członków Partii Pracujących. Odrzucenie przez sąd rządowych sprawozdań finansowych wzmocniło opozycję, dążącą do przeprowadzenia impeachmentu.
Rousseff broni się twierdząc, że przeciwko niej nie toczy się obecnie żadne postępowanie sądowe. A naruszenie dyscypliny budżetowej – pomagające w walce o reelekcje – wynikać miało z szeroko zakrojonej walki z biedą.
źródło: aljazeera.com
mat