Tunezyjski prezydent wypowiedział terrorystom „bezlitosną wojnę” terrorystom. „Tunezja będzie walczyć do ostatniego tchu” – podkreślał Beji Caid Essebsi. W zamachu na muzeum w Tunisie zginęło 19 osób, a ponad czterdzieści zostało rannych.
– Chcę, żeby Tunezyjczycy zrozumieli, że jesteśmy w stanie wojny z terroryzmem i te dzikie mniejszości nas nie zastraszą – podkreślił prezydent Tunezji, Beji Caid Essebsi, tuż po ataku w centrum Tunisu. – Będziemy walczyć z nimi bez litości do ostatniego tchu – dodawał.
Wesprzyj nas już teraz!
Ubrani w mundury napastnicy – według relacji premiera Habiba Essida –otworzyli ogień do turystów m.in. z Włoch, Francji, Japonii, Australii, Kolumbii, Polski i Hiszpanii. Turyści zostali zapędzeni do środka muzeum, według relacji jednej z ocalałych Japonek, Noriko Yuki, zamachowcy strzelali na oślep. Wokół świstały kule. Kobieta przeżyła, została jednak postrzelona w ucho, rękę i szyję.
Policja zabiła dwóch zamachowców. W całym kraju trwają poszukiwania terrorystów odpowiadający za atak. To najgorszy zamach na turystów od czasu akcji Al-Kaidy z 2002 roku, której celem była synagoga na tunezyjskiej wyspie Dżerba. Zginęło wówczas czternastu Niemców, dwóch Francuzów i pięciu Tunezyjczyków.
Zamach w Tunisie potępili liderzy państw zachodnich. Amerykański sekretarz stanu John Kerry, brytyjski premier David Cameron i prezydent Francji Francois Hollande wyrazili „solidarność” z władzami Tunezji. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon przekazał wyrazu „głębokiego współczucia” rodzinom ofiar. Rada Bezpieczeństwa ONZ wyraziła z kolei zaniepokojenie możliwymi konsekwencjami zamachu. Może on spowodować „odwrót Tunezji od demokracji”.
Tunezja boryka się z zagrożeniem ze strony terroryzmu od czasu rewolucji w 2011 roku. W wyniku ataków islamistów zginęły dziesiątki policjantów i żołnierzy. Armia tunezyjska od 2012 roku prowadzi operacje przeciwko dżihadystom związanym z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu. Władze nie mogą sobie poradzić z radykalizacją młodzieży muzułmańskiej. Około 3 tysiące Tunezyjczyków wyjechało do Iraku, Syrii i sąsiedniej Libii, by walczyć po stronie bojowników związanych z Państwem Islamskim. Około 500 dżihadystów powróciło do domu.
Beji Caid Essebsi zapowiedział, że „priorytetem” dla rządu, wyłonionego w zeszłym miesiącu po pierwszych wolnych wyborach w Tunezji, jest „zapewnienie bezpieczeństwa i walka z terroryzmem”. Tunezyjczycy chcą w ten sposób odbudować prosperującą niegdyś branżę turystyczną, która do tej pory nie otrząsła się ze skutków tzw. arabskiej wiosny.
Źródło: yahoo.com, AS.