Przed kolejnym „szczytem” UE szalenie uaktywnił się nie przejawiający w tzw. interwałach żywszej działalności Herman van Rompuy, pełniący obowiązki „prezydenta” Unii, co oficjalnie rzecz jasna inaczej się nazywa. Ogłosił mianowicie raport, z którego wynika, że dla wzmocnienia strefy euro mogą się okazać niezbędne zmiany traktatów stanowiących podstawę działań tej organizacji.
W raporcie mowa jest między innymi o stworzeniu unii bankowej i wzmocnieniu kontroli nad budżetami państw członkowskich.
Wesprzyj nas już teraz!
„W kierunku prawdziwej Unii gospodarczej i walutowej” – brzmi tytuł raportu przygotowanego przez przewodniczącego Rady Europejskiej na czwartkowo-piątkowy szczyt przywódców UE w Brukseli. Prawie jak marsz w świetlaną stronę realnego socjalizmu – skąd my znamy ten styl? Raport koncertuje się na „wizji przyszłej unii walutowej i gospodarczej”.
Zdaniem Van Rompuya, ta wzmocniona unia walutowa i gospodarcza wymaga też rzecz jasna silniejszej legitymacji demokratycznej, czyli poparcia ze strony obywateli. W tym kontekście mowa jest w raporcie o „centralnej roli” europarlamentu oraz parlamentów narodowych. Szkoda, że nie zapyta się przy okazji obywateli, czy w ogóle chcą dalszej integracji.
Koncepcje ratowania strefy euro to przede wszystkim wspomniana unia bankowa (najlepiej dla wszystkich 27 państw UE) oraz zdecydowane wzmocnienie kontroli nad budżetami narodowymi państw euro, z czym wiązałoby się przekazanie wielu narodowych kompetencji na poziom eurolandu, oraz wzmocnienie koordynacji polityk budżetowych, np. w takich dziedzinach jak polityka podatkowa czy przepływ pracowników.
Ponadto dyskutowane jest wzmocnienie kontroli nad budżetami krajowymi poprzez przekazanie do Brukseli znacznie większych niż dotychczas kompetencji do poprawiania budżetów państw euro (jak chcą Niemcy), by „zapobiegać” zadłużaniu się państw i „poprawiać” nieodpowiedzialne polityki fiskalne. Strefa euro mogłaby też wymagać zmian w budżetach narodowych, „jeśli nie byłyby zgodne z zasadami budżetowymi”.
W dokumencie mowa jest też o uwspólnotowieniu długu, tudzież emisji euroobligacji, z tym, że sprzeciwiają się temu Niemcy, które cieszą się póki co największą wiarygodnością kredytową w strefie i nie zamierzają dzielić ciężarów z najbardziej zadłużonymi. Za natomiast jest Francja i jej nowy prezydent. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wielokrotnie wspominała jednak, że najpierw trzeba stworzyć w UE prawdziwą unię polityczną i fiskalną, co oznacza zgodę państw na transfer suwerenności do UE, by zapewnić dyscyplinę finansów publicznych i kontrolę narodowych polityk budżetowych. Niemcy są również za stworzeniem ogólnoeuropejskiego nadzoru bankowego obejmującego wszystkie państwa członkowskie. Ponieważ propozycja Van Rompuya odbiegają od stanowiska niemieckiego, jest szansa, iż póki co, na raporcie się skończy.
Jest to jednak doskonały materiał do przemyśleń nad problemem suwerenności, której Rzeczpospolita miała jakoby nie utracić. Warto przypomnieć, kto i na jakie świętości nam to obiecywał.
Oczywiście jest jeszcze szansa, że sama ekonomia, a raczej jej nieprzekraczalne prawa, rozwiąże cały problem za oszalałych w dążeniu do budowy super-państwa polityków.
Piotr Toboła