3 lutego 2023

Problem rządu USA: „prawicowi ekstremiści” zagrażają wojsku i establishmentowi

(Pentagon. Fot. By David B. Gleason from Chicago, IL (The Pentagon) [CC BY-SA 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)], via Wikimedia Commons)

Co zrobić z rozgoryczonymi weteranami armii Stanów Zjednoczonych – w tym elitarnych jednostek specjalnych – z bogatym doświadczeniem bojowym, wstępujących do nieprzychylnych obecnemu rządowi organizacji paramilitarnych? Oto dylemat amerykańskiego establishmentu, który wypowiedział wojnę „skrajnie-prawicowym ekstremistom”.

 

„Skrajnie-prawicowy ekstremizm” ma być wymierzony przeciwko instytucjom władzy USA, a w szczególności samej armii.    

Wesprzyj nas już teraz!

Pracownik naukowy Council on Foreign Relations Jacob Ware opublikował ostatnio analizę na temat ryzyka terrorystycznego dla armii ze strony „skrajnej prawicy” i „białej supremacji”. Wcześniej pisał o zagrożeniu „skrajnie prawicowych ekstremistów” dla Partii Republikańskiej i organów ścigania.

Autor sugeruje, że „prawicowi ekstremiści” prowadzą zgubną infiltrację wśród żołnierzy, starając się ich pozyskać do swoich organizacji walczących z rządem. Niektórzy mają wstępować do wojska po to, by zdobyć doświadczenie i przejść szkolenia bojowe oraz logistyczne, a następnie wykorzystać je nie po myśli władz.

Problemem ma być pozyskiwanie do skrajnej aktywności weteranów, którzy przeszli traumę w armii, a po zakończeniu służby nie odnaleźli życiowego celu.

Wojsko prowadzi badania na temat radykalizacji obecnych oraz byłych żołnierzy. Podaje się przykład Timothy’ego McVeigha, odznaczonego weterana, który w 1995 roku dokonał zamachu bombowego w Oklahoma City. Bliżej naszych czasów wskazuje się, że przy okazji szarży na Kapitol 6 stycznia 2020 r. ponad 130 z 900 zatrzymanych osób miało za sobą szkolenia wojskowe, było weteranami lub nawet służyło w armii.

Administracja Bidena obawia się fuzji „ekstremistycznej ideologii z doświadczeniem wojskowym”. Dlatego też Departament Obrony (DOD) wdrożył szereg środków w celu pozbycia się „prawicowych ekstremistów”, „rasistów”, przedstawicieli tzw. białej supremacji z szeregów armii.

Jednak podjęte działania spotkały się ze sprzeciwem znacznej części personelu wojskowego wskazującego na niesprawiedliwie demonizowanie przytłaczającej większości emerytów, którzy służyli honorowo.

Zdaniem Ware, „skrajnie prawicowi ekstremiści” stwarzają bezpośrednio zagrożenie dla żołnierzy, ich gotowości bojowej i mają negatywny wpływ na rekrutację.

Podaje przykład Ethana Melzera, szeregowca 173. Brygady Powietrznodesantowej, który w czerwcu 2020 roku został aresztowany w związku z podejrzeniem planowania ataku na własną jednostkę. Miał to być zwolennik „białej supremacji” związany z brytyjskim kultem satanistycznym. Mężczyzna udostępnił swojej organizacji okultystycznej dane dotyczące tajnych ruchów wojsk, mając nadzieję, że ułatwi to atak Al-Kaidy na ich pozycje podczas rozmieszczenia w Turcji. Ware twierdzi, że Melzer wstąpił do wojska, aby „przyspieszyć neonazistowską działalność grupy”. Sprawa ma pokazywać, że kontrwywiad nie daje sobie rady z ekstremistami.

W 2011 roku z kolei czterech żołnierzy armii amerykańskiej utworzyło bojówkę Forever Enduring Always Ready. Miała ona szykować zamach na prezydenta Baracka Obamę. Domniemani spiskowcy podobno planowali również porwanie oficerów armii i przejęcie Fort Stewart w stanie Georgia. Opracowali „mapę systemu kanalizacyjnego do wykorzystania w ataku snajperskim”.

Wcześniej, w czerwcu 2006 roku pilot pierwszej klasy Andrew Dornan miał z kolei gloryfikować Adolfa Hitlera i grozić zamachem bombowym na terenie jednej z baz USA.

W zeszłym roku zaś Syria była miejscem zamachu tajnych współpracowników w bazie wojskowej. Zginęło czterech Amerykanów.

Ware zwraca uwagę, że żołnierze US Army szkolą różne grupy bojowe i istnieje duże ryzyko potencjalnego zagrożenia wewnętrznego z tego powodu.

Podobne problemy mają też armie sojusznicze, np. niemiecka. Tam z powodu domniemanej skrajnie prawicowej infiltracji, zlikwidowano elitarną jednostkę. We Włoszech jeden z oficerów Carabinieri miał przygotowywać domniemany atak na bazę NATO.

W armii amerykańskiej poważnym problemem mają być zamachy weteranów czy aktywnych żołnierzy o antyrządowych poglądach, cierpiących na różne traumy.

Administracja Bidena, mająca szczególnie złe notowania wśród weteranów obawia się, iż rozczarowani wojskowi po powrocie do kraju z misji mogą skierować swoją wściekłość przeciwko rządowi w Waszyngtonie.

W 2008 r. FBI ostrzegało przed „białymi suprematystami, którzy częściej interpretowali wojnę w Iraku jako konflikt izraelski lub prowadzony przez syjonistów i kierowali swoją wrogą retorykę przeciwko domniemanemu bliskiemu wrogowi – Syjonistycznemu Rządowi Okupacyjnemu (ZOG)”.

„Gdyby wojna domowa kiedykolwiek wybuchła ponownie w Stanach Zjednoczonych, czego pragnie wielu zwolenników skrajnej prawicy, weterani z krajowych grup ekstremistycznych mogliby zapewnić krwawą jatkę” – sugeruje analityk CFR, który dodaje, że wielu żołnierzy ma doświadczenie w prowadzeniu wojny partyzanckiej. Co więcej, żołnierze elitarnych jednostek posiedli dużo większe umiejętności niż osłanianie konwojów i ochranianie dróg. Ware obawia się, że jeśli ci doświadczeni weterani wrócą z zagranicznych misji i w pewnym momencie zdecydują, że „nadszedł czas wojny rasowej, całe to szkolenie i doświadczenie bojowe, które otrzymali, może z łatwością obrócić się przeciwko rodakom w kraju”. Taki konflikt nie jest nieprawdopodobny, bo przecież była wojna secesyjna.

Problemem pozostaje także wysoki wskaźnik samobójstw wśród weteranów, którzy cierpią z powodu stresu pourazowego lub problemów związanych z nadużywaniem substancji odurzających. To do nich ma być kierowany przekaz takich organizacji jak np. Oath Keepers założonej przez byłego spadochroniarza Stewarta Rhodesa. Zajmują one postawę wrogą wobec rządu Bidena. Rhodes jest sądzony za spiskowanie w okresie poprzedzającym szarżę na Kapitol.

Armia zabrania żołnierzom przynależności do grup ekstremistycznych. Ze względu na podziały polityczne w USA, niektórzy przedstawiciele jednostek wojskowych np. dowódca Gwardii Narodowej Oklahomy, sprzeciwiając się przymusowi szczepień przeciw COVID-19 oświadczył, że jego naczelnym dowódcą nie jest w rzeczywistości prezydent Biden, ale republikański gubernator stanu. Ware zwraca uwagę, że „taka niezgoda podważa sam cel Gwardii – jej gotowość do obrony Stanów Zjednoczonych przed inwazją”.

„Skrajnie prawicowi ekstremiści” mają zagrażać wizerunkowi i atrakcyjności służby w armii, przyczyniając się do słabej rekrutacji osób, obawiających się rasizmu. „Skrajnie prawicowy nacjonalizm w amerykańskiej armii” ma także negatywnie wpływać na relacje żołnierzy z armiami sojuszniczymi, przynajmniej według Jeffa McCauslanda, emerytowanego pułkownika.

Jak na razie, Pentagon wciąż ma za mało danych na temat skali ekstremistycznej infiltracji wojska i nie może podjąć bardziej zdecydowanych działań. Według raportu Anti-Defamation League, Oath Keepers mieli co najmniej 373 aktywnych pracowników organów ścigania i co najmniej 117 żołnierzy czynnej służby wojskowej, chociaż organizacja skupia 38 tys. członków i powstała odwołując się do weteranów. Inne szacunki sugerują, że około 25 procent członków organizacji paramilitarnych w USA pochodzi ze środowisk wojskowych.

Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych twierdzi, że nawet niewielka liczba „prawicowych ekstremistów” stanowi zagrożenie i dlatego Pentagon oraz organy ścigania powinny opracować kompleksowy program zwalczania ekstremizmu krajowego jako kwestię samoobrony i wsparcia dla swojego personelu.

13 listopada 2022 r. redakcja „New York Timesa” w edytorialu na temat domniemanego zagrożenia „prawicowym ekstremizmem” dla armii wezwała do bardziej zdecydowanego przeciwstawienia się mu.

Przywołując przypadki ataków weteranów lub czynnych żołnierzy na kolegów z armii, np. zamach Stevena Carrillo z 29 maja 2020 roku w centrum kalifornijskiego Oakland, zasugerowano, że często są oni powiązani z antyrządowymi, paramilitarnymi ruchami. Carrillo był czynnym sierżantem Sił Powietrznych. Skazano go na 41 lat więzienia za atak na agentów rządowych, których przysięgał chronić i bronić.

„NYT” koncentrował się na „stałym wzroście przemocy politycznej – od nękania pracowników wyborczych i urzędników publicznych, przez atak na sędziego Sądu Najwyższego, po atak na męża przewodniczącej Izby Reprezentantów i oczywiście atak na Kapitol 6 stycznia”.

Wskazano, że „większa tolerancja wobec przemocy stanowi bezpośrednie zagrożenie dla demokratycznych rządów” i „Ameryka musi zmniejszyć to zagrożenie” pochodzące w większości od członków prawicowych grup ekstremistycznych lub niezrzeszonych zwolenników ideologii „białej supremacji” oraz antyrządowej.

Redakcja nowojorskiego dziennika zwracała uwagę, że większość w ruchach ekstremistycznych stanowi nadreprezentacja weteranów, personelu wojskowego czynnych żołnierzy i funkcjonariuszy organów ścigania.

Szarża z 6 stycznia na Kapitol zaowocowała nakazem sekretarza obrony gen. Lloyda Austina, by wszyscy dowódcy wojskowi wzmocnili istniejące przepisy  zakazujące działalności ekstremistycznej.

Departament Obrony ustandaryzował kwestionariusze przesiewowe dla rekrutów, zmienił zasady dotyczące mediów społecznościowych (samo polubienie lub ponowne publikowanie treści „białych nacjonalistów i ekstremistów” jest uważane za równoznaczne z popieraniem radykalnej ideologii i grozi za to dyscyplinarka). Departament zaczął również przygotowywać emerytowanych członków, aby przeciwdziałać ich rekrutacji przez grupy ekstremistyczne.

Ale te reformy nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Ponadto Pentagon „nie może w pełni wdrożyć polityki i procedur dotyczących działalności ekstremistycznej bez wyjaśnienia definicji ekstremizmu, aktywnego rzecznictwa i aktywnego uczestnictwa”.

„NYT” zauważa, że ruch „białej supremacji” rozwinął się po zakończeniu wojny w Wietnamie, a weterani często odgrywali w nim główną rolę. Z kolei aktywność antyrządowa nasiliła się w latach 90. ub. wieku po pierwszej wojnie w Iraku, której kulminacją było wysadzenie budynku federalnego im. Alfreda P. Murraha w Oklahoma City przez Timothy’ego McVeigha, weterana armii, który brał udział w operacji „Pustynna Burza”.

„Te grupy mogą dać niezadowolonym weteranom poczucie celu, koleżeństwa, wspólnoty po zakończeniu służby wojskowej” – sugeruje Cassie Miller, badaczka ekstremizmu w Southern Poverty Law Center.

Weterani amerykańscy czują rozgoryczenie, gdy armia pozbywa się ich na przykład wskutek doznanych ran. Zwracał na to uwagę m.in. Andrew Turner, który w 2012 roku zakończył swoją dziewięcioletnią karierę w Marynarce Wojennej w Narodowym Wojskowym Centrum Medycznym im. Waltera Reeda ze zmiażdżoną ręką i… niechęcią do rządu. Tłumaczył w jednym z wywiadów, że służył na całym świecie, od Korei Południowej po Irak. Jak tylko stał się niepełnosprawny próbował odreagować. Był wściekły. – Kiedy wojsko ze mną skończyło, rzucili mnie na stos. Wziąłem to do siebie i byłem bardzo zły – wspominał.

Weterani szukają grup, gdzie mogą czuć się przydatni, poczuć więź z innymi, odnaleźć sens w życiu. Tymczasem administracja Bidena wskazuje, że cywilne organy ścigania muszą ściślej monitorować byłych członków armii i wcześnie reagować w razie potencjalnego zagrożenia uwikłania w tzw. prawicowy ekstremizm, zagrażający im samym, wojsku i rządowi.

 

Źródła: cfr.org, nytimes.com

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij