Uczestnicy protestów przed nowosądeckim pomnikiem ku czci Armii Czerwonej – choć sam monument władze usunęły uznając go za relikt komunizmu – wciąż ciągani są po sądach. Zygmunt Miernik, który odsiaduje karę za „protest tortowy”, na swój proces dowożony był z więzienia w kajdankach.
Pomnik ku czci Armii Czerwonej w Nowym Sączu został usunięty z przestrzeni publicznej w lipcu 2015 roku. Rozbiórkę poprzedziły liczne protesty środowisk kombatanckich i niepodległościowych, które zaowocowały aktami oskarżenia. Chodziło o zniszczenie lub znieważenie pomnika, albo zakłócenia porządku. W sumie ruszyło aż osiem postępowań sądowych.
Wesprzyj nas już teraz!
Sytuacja nie uległa zmianie nawet kiedy władze przyznały rację protestującym i usunęły pomnik. Policja zarzutów nie wycofała. Postępowania kolejno są umarzane w sądach, albo oskarżeni słyszą wyroki uniewinniające. Ostatni z nich zapadł we środę. Krzysztof Bzdyl, działacz opozycyjny, wraz z kilkoma osobami odpowiadał za naruszenie spokoju i porządku publicznego. Polegało ono na śpiewaniu przed pomnikiem „Pierwszej Brygady”.
Szczególne emocje wzbudzała sprawa Zygmunta Miernika, który na tej samej demonstracji miał naruszyć nietykalność policjantów. Publikowane w internecie relacje filmowe z protestu budzą spore wątpliwości co do takiej interpretacji zachowania oskarżonego. To jednak musiał ocenić sąd. A jako, że Miernik odsiaduje karę za rzucenie tortem w sędzię decydującą o zawieszeniu procesu Czesława Kiszczaka, był dowożony na proces skuty kajdankami.
Działaczy antykomunistycznych razi to, że wolnej Polsce dochodzi do tego typu sytuacji, a sądy nie mają wypracowanego wspólnego orzecznictwa dotyczącego sowieckich pomników. Warto tu wspomnieć, że warszawski sąd uniewinnił dwóch harcerzy oskarżonych o zdewastowanie komunistycznych monumentów na Pradze, uznając takie działanie za czyn patriotyczny.
Źródło: „Rzeczpospolita”
MA