Prof. Jan Talar, który zajmuje się wybudzaniem chorych ze śpiączki od ponad 40 lat przekonuje, że najgorsze w sprawie Polaka z Plymuth jest to, że mimo przebywania w stanie wegetatywnym „rozumiał sytuację”.
Pan Sławomir, na skutek decyzji dyrekcji szpitala o pozbawieniu go pokarmu i wody zmarł wczoraj w szpitalu w Plymuth. Polak w następstwie rozległego zawału pozostawał w stanie wegetatywnym, oddychał samodzielnie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Twierdzę, że ten chory był świadomy, a więc był człowiekiem, miał odruchy, reagował grymasem, płaczem, patrzył na rodzinę z błagalnym wzrokiem o ratowanie – mówił prof. Jan Talar, specjalista od rehabilitacji i chirurgii, zajmujący się wybudzaniem chorych ze śpiączki od 45 lat.
Talar zaznaczał, że „ten człowiek musiał żyć i powinien żyć, a jeżeli doszło do takiej tragedii, jaka dziś się stała, to jest dowód, że żyjemy w kulturze śmierci”. W ocenie profesora ten człowiek rozumiał, co się wokół niego dzieje i był skazany na śmierć w męczarniach.
– On był człowiekiem, wszystko czuł, widział, rozumiał – mówił profesor. Zapewnił, że ma dowody na to, iż osoby, które były w najcięższym stanie, mówią, co widziały i słyszały. – Najgorsza rzecz w tym wszystkim jest ta, że ten człowiek rozumiał sytuację – mówił.
Szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury dostarczającej jedzenie i pokarm, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne temu były mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkająca w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.
Źródło: tvp.info
PR