21 października 2019

Prof. Nalaskowski dla PCh24 o „tęczowym piątku”: naiwność dzieci wykorzystuje się do promocji homoseksualizmu

(Fot. SharonMcCutcheon/Pixabay)

„Tęczowe piątki” są odpowiedzią „tęczowej zarazy” na wyraźną i rozprzestrzeniającą się – trochę też za moją sprawą – krytykę środowisk homoseksualnych, nieumiejących zrezygnować z erotycznej indoktrynacji dzieci i młodzieży – mówi w rozmowie z PCh24 pedagog profesor Aleksander Nalaskowski. Jego zdaniem dyrektor, który dopuści do takiej „imprezy” w swojej szkole, „powinien zostać natychmiast w trybie dyscyplinarnym zwolniony z pracy z wilczym biletem”.

 

Już wkrótce w niektórych polskich szkołach odbędzie się „tęczowy piątek”. Jakie wynikają z tego zagrożenia?

Wesprzyj nas już teraz!

Jeśli ktokolwiek, kto nie jest nauczycielem danej placówki, pojawia się w szkole, to może się  to odbywać tylko na zasadzie umowy cywilno-prawnej pomiędzy taką osobą a dyrekcją szkoły. Za to dyrektor szkoły odpowiada „głową” i „kryminałem”. To jest pierwsza rzecz.

 

Po drugie: żadne zajęcia nie mają prawa odbywać się kosztem zajęć przewidzianych planem lekcji. Plan lekcji jest „świętością”. W związku z tym nie może być żadnych „tęczowych” zabaw czy baletów zamiast fizyki, matematyki, języka angielskiego czy nawet strzelania z łuku – jeżeli jest w programie nauczania danej placówki.

 

Po trzecie: „tęczowe piątki” są w tej chwili odpowiedzią, kontratakiem „tęczowej zarazy” na wyraźną i rozprzestrzeniającą się – trochę też za moją sprawą – krytykę środowisk homoseksualnych, nieumiejących zrezygnować z erotycznej indoktrynacji dzieci i młodzieży. Wykorzystuje się naiwność dzieci, wmawia się im, że chodzi o tolerancję, tymczasem chodzi tutaj o zwykłe propagowanie idei homoseksualizmu jako równoprawnego z rodziną, z miłością między mężczyzną a kobietą.

 

Czy pan profesor mógłby rozwinąć kwestię obrania na cel właśnie dzieci przez homoseksualnych aktywistów w ramach ataku ideologii LGBT?

Ma to dwie przyczyny. Pierwsza to przyczyna ideowa – czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. To jest przygotowywanie zaplecza i rezerwowej armii kolejnych marszów równości oraz innych homoseksualnych zabaw.

 

Po drugie nie ma innego miejsca jak szkoła, żeby tanim kosztem przemawiać jednocześnie do dużej grupy ludzi – dzieci i młodzieży. Szkoła jest miejscem, które w największym stopniu gromadzi małoletnich i dzieci, w związku z tym, jeżeli się tam wejdzie, to się swój „produkt” łatwo „sprzeda” pod pozorem propagowania tolerancji, równości, tęczowości, kolorowości życia. Jest to po prostu obrzydliwe i jestem zdania, że dyrektor, który dopuści do takiego „tęczowego piątku” powinien zostać natychmiast w trybie dyscyplinarnym zwolniony z pracy z wilczym biletem.

 

A czym różni się homoseksualna indoktrynacja, która pojawia się na polskich uczelniach i jest skierowana do ludzi, jeśli nie dojrzałych, to przynajmniej pełnoletnich, od indoktrynacji skierowanej do dzieci. Która z nich jest groźniejsza zarówno dla tych osób jak i społeczeństwa?

To jest ta sama indoktrynacja. Te działania wpisują się z jednej strony w dziecięcą naiwność, z drugiej w charakterystyczny dla wieku studenckiego bunt. Indoktrynacja wobec dzieci, czy też inaczej: zalecanie dzieciom masturbacji i kopulacji, jest niczym innym, jak wykorzystywaniem ich naturalnej skłonności do słuchania dorosłych, do dawania wiary temu, co mówią dorośli. Natomiast na studiach kanalizuje to od zawsze charakterystyczne dla tej grupy nastroje rewolucyjne. W latach 60. XX wieku nazywało się to „revolution to do it”, czyli w wolnym tłumaczeniu „rewolucja dla draki”, albo „rewolucja dla samej rewolucji”.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Wałach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij