„Czego się boimy? Podwyżek cen (zwłaszcza energii); utrzymania dawnych, względnie niskich cen energii, które mogłyby przyspieszyć globalne ocieplenie; choroby spowodowanej wirusem; choroby spowodowanej walką z wirusem; przedłużenia obecnych rządów; końca obecnych rządów; inwigilacji przez program Pegasus; inwigilacji przez Facebooka, Google, Amazona i inne największe zbieracze danych; populizmu i spotkania z polskimi Januszami na plaży, która powinna być wszak zarezerwowana tylko dla europejskich Julek; spisku elit, które nami gardzą; nachodźców, którzy zalewają Europę i nas mogą zalać, zabierając nam spokój, bezpieczeństwo i tożsamość; ciemnogrodu, który nie chce otworzyć się na bliźnich, na Innego”, wylicza na łamach tygodnika „Do Rzeczy” prof. Andrzej Nowak.
Tego typu lęków, zdaniem krakowskiego historyka, jest dużo więcej. „Jedni boją się, że przez pandemię nie wyskoczą na kawkę do Florencji tanim lotem albo nie zaplanują wczasów na Zanzibarze; inni – że przez pandemię będą musieli zamknąć sklep czy bar, że stracą pracę i wszystkie oszczędności. Jedni – że katole zbyt wolno wymierają i można nie doczekać ich ostatecznego opiłowania; inni – że neobarbarzyńcy/neomarksiści wytępią do reszty ślady chrześcijańskiej tradycji, obyczajowości, kultury, religii samej. To, co dla jednych może być spełnieniem marzeń, dla innych jest koszmarem”, dodaje.
„Nawet nie jestem pewny, czy łączy nas wszystkich strach przed końcem ludzkiego świata. Przecież niektórzy ideolodzy końca antropocenu (jak nazywa się czas, w którym człowiek uzyskał wpływ na środowisko naturalne) wzywają, by nie mieć dzieci i przybliżyć wreszcie kres najbardziej pasożytniczego gatunku – ludzkiego, zapewniając piękną przyszłość bakteriom, lemingom i karaluchom. Ale co będzie wtedy, kiedy zniknie cała Ziemia i wszystko, co na niej mieszka?”, pyta prof. Andrzej Nowak.
Wesprzyj nas już teraz!
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK