Do trwającego w Kościele głębokiego kryzysu moralnego odniósł się na Facebooku historyk idei profesor Jacek Bartyzel. „Świadomy chrześcijanin musi sobie zadawać z trwogą pytanie, czy Katechon już ustąpił z Kościoła, zostawiając pole dla Niegodziwca, a to przecież oznacza, że nastały czasy ostateczne” – pisze.
„Widać wyraźnie, że strategia szatana w walce z Kościołem polega dzisiaj na skoncentrowaniu ataku na Jego (Kościoła) delegitymizacji moralnej, całkowitym zohydzeniu go w oczach ludzi i przedstawieniu go wręcz jako organizacji zbrodniczej, kierowanej żądzą władzy, chciwością i występkami obyczajowymi. Nie jest to oczywiście jakaś nowość: we wszystkich rewolucjach (a każda rewolucja jest dziełem szatana, zaś rewolucjoniści tylko jego narzędziami) występował wątek organizacji przestępczej, tuczącej się na krzywdzie ludu. Jest jednak pewna różnica w stosunku do minionych epok” – zaczyna swój wpis prof. Bartyzel zauważając, że w minionych epokach rewolucyjni wrogowie ładu i porządku podejmowali z Kościołem spory o idee, tworzyli „alternatywne kościoły” i „nowe teologie”.
„Dziś jest to właściwie zupełnie zbędne i synom ciemności nawet nie chce się podejmować jakiegoś wysiłku intelektualnego, aby przeprowadzić krytykę religii jako takiej, mającą przynajmniej pozory rzeczowości i spójności. Jeśli już ktoś odczuwa jeszcze potrzebę umocnienia się w ateizmie, wystarczy mu bełkot Dawkinsa. Prima facie daje się to wytłumaczyć rozległością szerzącej się jak pożar sekularyzacji. W świecie, w którym liczą się już tylko dobra ziemskie: pieniądz, władza, kariera i hedonizm, również i Kościół jest postrzegany wyłącznie przez pryzmat tych rzeczy, tym bardziej, że i do samych szczytów hierarchii te brudy faktycznie Go zanieczyszczają (nawet jeżeli są wyolbrzymiane i generalizowane)” – dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
„Ale przy uważniejszym spojrzeniu można w tym dostrzec również symptomy – może nawet więcej niż symptomy – wyczerpywania się eonu chrześcijańskiego, jego zmierzchu po dwóch tysiącleciach istnienia. Świadomy chrześcijanin musi sobie zadawać z trwogą pytanie, czy Katechon już ustąpił z Kościoła, zostawiając pole dla Niegodziwca, a to przecież oznacza, że nastały czasy ostateczne. Czy tak jest, nie wiemy, ale niepodobna nie zauważyć, że winni temu wyczerpywaniu się są ci, którzy stanowią Kościół nauczający, mający umacniać braci w wierze, a nie kierować ich uwagę na rzeczy ziemskie, więc przemijające. Tymczasem sekularyzacja dotknęła sam prezbiteriat” – pisze historyk idei.
„Iluż księży (pomijam tu małe wysepki tradycjonalistycznych bractw i instytutów) mówi wiernym podczas kazań i rekolekcji o rzeczach ostatecznych, o końcu wszystkich rzeczy, o sądzie szczegółowym i Sądzie Ostatecznym, o karach piekielnych i nagrodach niebiańskich, o świecie duchowym w ogóle, o aniołach, o tym, czym jest wizja uszczęśliwiająca zbawionych, o tajemnicy Trójcy Świętej?” – pyta profesor Jacek Bartyzel. Jego zdaniem w samym Kościele doszło do pewnego przewartościowania i skupienia się na doczesności. „Eschatologia i apokaliptyka są praktycznie nieobecne w codziennym nauczaniu” – ubolewa przypominając, że „chrześcijanin zasadniczo jest jedynie przechodniem w tym świecie, pielgrzymującym ku życiu wiecznemu, ku ojczyźnie niebiańskiej (jeśli na nią zasłuży)”.
To jednak niejedyny problem. „Powiedziałbym też, że nasi duszpasterze zapomnieli o wzbudzaniu i ćwiczeniu naprzód w sobie, a potem w laikach, tej ważnej władzy duszy, jaką jest wyobraźnia. Chrześcijanie w Kościele starożytnym i średniowiecznym, a nawet jeszcze w dobie kontrreformacji, naprawdę chcieli wiedzieć i być nauczani o świecie nadprzyrodzonym, a nie tylko o tym, jak żyć tu, na ziemi (które to życie ziemskie zresztą, powtórzmy to raz jeszcze, miało być wstępem i przygotowaniem do tego wiecznego). Pseudo-Dionizy pisał o imionach Bożych i o hierarchiach anielskich, św. Augustyn o tym, jakie będą nasze ciała po zmartwychwstaniu, Dante o tym, jakie są kręgi piekielne, czyśćcowe i rajskie, zarówno dlatego, że to ich interesowało przede wszystkim, jak i dlatego, że interesowało to czytających i słuchających ich chrześcijan” – przypomina prof. Bartyzel.
„Wiemy, że te przerażające wydarzenia, które nastąpią po ustąpieniu Katechona i w czasie przejściowego panowania Antychrysta, a przed Paruzją, są nieuniknione, bo wpisane w Boży plan soteriologiczny, ale tylko mistrzowie duchowości, kapłani-mistycy, a nie działacze społeczni czy tym bardziej kapłani-biznesmeni, mogą nas do tego przygotować i sprawić, że ta część Kościoła, która przetrwa godzinę próby, będzie możliwie najliczniejsza” – pisze na Facebooku historyk idei.
Źródło: FB
MWł