Bezmyślność rewolucjonistów nie zna granic. Tym razem do katalogu słów zakazanych zakwalifikowane ma zostać słowo „Murzyn”. W tym celu na siłę próbują się udowadniać, że ma ono negatywne konotacje. W sprawie głos zabrał prof. Jerzy Bralczyk.
– To jest językowo oczywiście poprawne, bo w polszczyźnie funkcjonowało od bardzo dawna. W moim leksykonie indywidualnym ono także istnieje, nie wykreśliłem go, między innymi dlatego, że dla mnie nie ma to żadnych negatywnych skojarzeń. Dla mnie jest to określenie po prostu pewnych cech fizycznych, które, kiedy ludzi postrzegamy, dominują. Kiedy widzę osobę czarnoskórą, to w moim języku czy w moim mózgu od razu otwiera się klapka ze słowem „Murzyn”. I tak pewnie do śmierci będę miał – powiedział prof. Bralczyk w rozmowie z portalem „Kozaczek”. Na tym nie koniec. Językoznawca dodał bowiem, że w latach 50-tych, bycie „Murzynem” było czymś atrakcyjnie egzotycznym i chciało się nim być.
Inaczej sprawę postrzegają zwolennicy zakazania słowa „Murzyn”, jako archaicznego i obraźliwego. Na dowód podają oni powiedzonka, które mają potwierdzać tę tezę (np. „100 lat za Murzynami” czy „Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść”).
Wesprzyj nas już teraz!
Zwolennicy zmian ślepo idą za amerykańską modą. Nie widzą jednak tego, że używane tam w negatywnym kontekście wobec czarnoskórych słowo, to „nigger” – co w tłumaczeniu na język polski oznacza tyle co „czarnuch” – i tu faktycznie można mówić o pejoratywnym brzmieniu. Ale to nie to samo co „Murzyn”!
Czy zatem w ten sposób z polskiej kultury na oślep wykreślony zostanie tuwimowski „Murzynek Bambo”? Nawet jeśli pokazuje on historię czarnoskórego chłopca w sposób sympatyczny? Cóż… W zasadzie w wierszu można by dopatrzeć się tak modnych wśród piewców rewolucji elementów włączających, inkluzywnych – wszak poeta sam wieńczy owo dzieło słowami – „Szkoda że Bambo czarny, wesoły nie chodzi razem z nami do szkoły”.
MA
„Osobopies”, „wrożyni”, „ktosini”. Prof. Bralczyk ponownie rozprawia się z „językowymi dziwadłami”