Obostrzenia epidemiczne w znacznym stopniu nie były u nas przestrzegane, ich zniesienie lub utrzymanie nie ma zatem większego znaczenia – powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Zaznaczył także, że od podbijania poziomu przeciwciał kolejnymi szczepionkami, dużo skuteczniejsze jest wytworzenie pamięci immunologicznej i komórkowej. Taka osoba jest „bardziej zabezpieczona i mniej naraża innych na zakażenie niż ci, którzy mają wysoki poziom przeciwciał, ale nie mają tych pierwszych etapów”.
Pytany o zjadliwość nowych wariantów i subwariantów koronawirusa, naukowiec stwierdził, że o wzroście fal decydują przede wszystkim zachowania ludzi. „Wirus sam w sobie to martwa cząsteczka, nie może być bardziej zakaźna, dopóki nie trafi do organizmu. To zachowania ludzi są mniej lub bardziej zakaźne. Decyduje zatem odpowiedni dystans i izolacja. Bo wariant wirusa jest zakaźny, gdy ludzie postępują niezgodnie z regułami” – podkreślił.
Dopytywany czy w związku z tym lepiej nie znosić obostrzeń epidemicznych, na przykład używania maseczek ochronnych w pomieszczeniach zamkniętych, prof. Gut stwierdził, że „obostrzenia i tak nie były u nas przestrzegane w znacznym stopniu”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlatego „zniesienie obostrzeń lub ich utrzymanie nie ma w tej sytuacji większego znaczenia”. Pytany czy w takim razie należy przyjąć kolejne dawki przypominające, naukowiec odparł, że „szczepionka nie chroni przed zakażeniem, ona jedynie przygotowuje na ewentualne zakażenie”.
„Przed zakażeniem chroni tylko ściana” – oznajmił. Co więcej podkreślił, że nie mamy wypracowanego długoterminowego schematu postępowania ze szczepionkami na koronawirusa.
„Nie jest to jeszcze możliwe, za krótki mamy okres obserwacji. Skąd mamy wiedzieć jak stosować kolejne dawki – po dwóch latach, po trzech czy po pięciu. Trzeba się jednak liczyć z tym, że co jakiś czas trzeba będzie przyjmować dawki przypominające. Wiele zależy od indywidualnej odpowiedzi. Jednym osobom prawdopodobnie wystarczą dwie dawki na kilkanaście lat, a innym – jedynie na kilkanaście miesięcy” – stwierdził.
Jego zdaniem „nie jest dobrą miarą” by „cały czas mierzyć sobie poziom przeciwciał i w zależności od niego przyjmować kolejne dawki szczepionki”, ponieważ „najważniejsza jest pamięć immunologiczna i odporność komórkowa” wytworzona przez kontakt z wirusem.
„Najważniejsza jest pamięć immunologiczna i odporność komórkowa. Zniszczy ona komórki zanim wyprodukują one wirusy, które mogą zakażać innych. Przeciwciała wiążą wirusa, który już się wydostał z komórek organizmu, jakie zaatakował” – podkreślił.
W jego opinii osoba z niskim poziomem przeciwciał, ale pamięcią immunologiczną lub komórkową jest „bardziej zabezpieczona i mniej naraża innych na zakażenie niż ci, którzy mają wysoki poziom przeciwciał, ale nie mają tych pierwszych etapów”.
Pytany dlaczego wciąż mówi się niemal wyłącznie o przeciwciałach, odparł: „Odbywa się na zasadzie: dlaczego lejecie mi na głowę sok malinowy? Odpowiedź: bo tylko taki mamy. Taka jest ogólnie dostępna metoda mierzenia odporności i dobrze wystandaryzowana. Choć nie do końca, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaki poziom przeciwciał nas zabezpiecza”.
PAP
oprac. PR