Dziś gen. Francisco Franco jest upamiętniany niemal wyłączne jako pogromca komunizmu. Tymczasem w istocie walczył nie tylko z komunizmem, ale i z masonerią i liberalizmem. Niestety, za tradycjonalistyczną fasadą państwa gen. Franco kryła się biurokratyczno-centralistyczna treść.
Gen. Francisco Franco zmarł 20 listopada 1975 roku. Przy okazji rocznicy jego śmierci prof. Jacek Bartyzel podzielił się na swoim facebookowym profilu kilkoma uwagami o właściwej ocenie okresu rządów generała.
Wesprzyj nas już teraz!
„Przyznam, że trochę irytuje mnie coroczny rytuał chwalenia gen. Franco w rocznicę jego zgonu WYŁĄCZNIE za bycie pogromcą komunizmu. Paradoksalnie jest to pochwała zbyt bezpieczna, a nawet nieco konformistyczna, bo któż poza jakimiś troglodytami powie, że komunizm był czymś dobrym, a poza tym dziś to już papierowy tygrys” – napisał.
„Tymczasem hiszpańska Krucjata z lat 1936-39 była czymś daleko bardziej złożonym zarówno w negatywnym, jak i pozytywnym aspekcie. Wrogami byli nie tylko komuniści – zresztą ci stalinowscy byli na początku rzeczywiście marginesem reżimu rewolucyjnego, a ci trockistowscy to byli naiwni durnie – ani nawet nie socjaliści i anarchiści, ale również rak masonerii i liberalizmu, toczący Hiszpanię od ponad stu lat” – dodał uczony.
Wskazał dalej:
„A dla prawdziwych tradycjonalistów gra toczyła się nie tylko o pokonanie komunistów, lecz o restaurację Tradycji katolicko-monarchicznej w jej integralnym kształcie. Dopiero z tego punktu widzenia należałoby dokonywać ewaluacji frankizmu, a wówczas ocena może być co najwyżej dst+, albowiem fasada państwa Franco była tradycjonalistyczna, ale treść biurokratyczno-centralistyczna, z nalotami totalitarnymi w pierwszym okresie, a chadecko-liberalnymi w drugim; per saldo frankizm to była autorytarna chadecja, która na koniec i tak skapitulowała przed demoliberalizmem”.
Źródło: facebook
Pach