Cały raport Nadzwyczajnej Komisji Harwardzkiej Szkoły Medycznej do Zbadania Definicji Śmierci Mózgowej został oparty na bezpodstawnych twierdzeniach – powiedział prof. dr hab. Jan Talar, specjalista od rehabilitacji i chirurg, który od wielu lat, werbalnie i praktycznie zabiega o życie osób z częściową utratą świadomości.
Profesor był bohaterem reportażu telewizji Trwam z cyklu zatytułowanego „Rykoszetem”. Tak jak dotychczas, konsekwentnie krytykował kryteria, na podstawie których kwalifikowani są dawcy narządów przeszczepianych innym osobom. Korzeni mentalności cechującej pionierów transplantologii upatruje w niedawnej, tragicznej historii.
Wesprzyj nas już teraz!
– To dziwne, że podczas II wojny światowej Niemcy rozpoczęli masową akcję mordów chorych, tworząc tzw. śmierć z łaski, która miała pozbawiać życia nieuleczalnie chorych. Bardziej rozwinięty był program T4 realizowany w latach 1939-1944, polegający na fizycznej „eliminacji życia niewartego życia”. Wydawało się, że w chwili zakończenia II wojny światowej to wszystko pójdzie w niepamięć (…). Jednak w umysłach lekarzy pozostała koncepcja, że można wykorzystywać chorych do tego, by poprawiać kondycję zdrowotną innych ludzi z dolegliwościami i chorobami – mówił profesor.
W dziejach przemysłu transplantologicznego wyróżnić można kilka przełomowych momentów. Jednym z nich było wielkie etyczne nadużycie, którego dokonał jeden z chirurgów.
– 4 grudnia 1967 roku Christiaan Barnard wyciął serce młodej żyjącej kobiecie, która była w śpiączce mózgowej. Uznał on, że skoro jest w śpiączce, to nie ma prawa do życia i jej serce można oddać innemu choremu. Później wszczęto postępowanie przeciwko lekarzowi. W normalnych warunkach spędziłby on resztę swojego życia za kratkami. Jednak tak się nie stało, ponieważ uznano, że dokonał czegoś niezwykłego. Ta data była oficjalną kontynuacją hitlerowskiej „eliminacji życia niewartego życia”. Stało się to początkiem przestępczej nowej wiedzy medycznej na świecie – mówił prof. Talar.
W przekonaniu wybitnego polskiego rehabilitanta, za sformułowaniem nowych kryteriów stały przesłanki utylitarystyczne. Chodziło o to, by stworzyć formalną możliwość pobierania narządów, które służyć mają innym pacjentom.
– Chyba nikt nie zgodzi się z tym, że człowiek w śpiączce może nie żyć. Jeżeli jest w śpiączce, to żyje i wcześniej lub później się wybudzi. Nie chodziło jednak o to, aby chory się wybudził. Chciano stworzyć warunki do możliwości pobierania narządów od chorych w śpiączce. To nie jest rozpoznanie śmierci, ale pozbawianie praw obywatelskich. I to jest cała tajemnica powstania tzw. śmierci mózgu – stwierdził gość TV Trwam. Zwrócił on uwagę na udokumentowane przypadki chorych, którzy wybudzili się i opowiadali, że podczas śpiączki byli świadomi, jednak nie mogli dać sygnały otoczeniu.
Profesor odniósł się do argumentu zwolenników transplantologii, że pacjenci w śpiączce wykazują tzw. płaskie EEG.
– Dziś można powiedzieć, że płaskie EEG nie dowodzi o śmierci mózgu, lecz o przejściowym zaburzeniu czynności kory mózgowej. Pod korą znajduje się również pień mózgu. Dlatego nie rozumiem, jak można tworzyć nową wiedzę medyczną w oparciu o nieistniejące dowody. Cały raport Nadzwyczajnej Komisji Harwardzkiej Szkoły Medycznej do Zbadania Definicji Śmierci Mózgowej został oparty na bezpodstawnych twierdzeniach – podkreślił profesor Jan Talar.
Źródło: Radio Maryja
RoM