Plastikowe opakowania na żywność, plastikowe ubrania… Plastik jest wszędzie. Byłoby inaczej, gdyby nie histeryczna kampania ekologów, którzy walczyli z normalnym jedzeniem i ubraniami. Mówił o tym prof. Jarosław Całka z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Prof. Całka w rozmowie z portalem „Deon” zwrócił uwagę na poważne zagrożenie, jakie wynika z obecności mikroplastiku w żywności i przyrodzie. Mikroplastik może powodować rozmaite choroby, w tym bezpłodność. Dziś nie ma już możliwości ochronić się przed mikroplastikiem, bo jego produkcja jest ogromna i jest przenoszony nawet przez wiatr, nie mówiąc o obecności w wodzie czy żywności. Według profesora, znaczną odpowiedzialność za rozpowszechnienie tej plagi ponoszą tzw. ekolodzy.
– 30 lat temu, w czasach przemian gospodarczo-politycznych, aktywiści ekologiczni sprejowali na ulicach kobiety noszące futra, ponieważ twierdzili, że używanie futer zwierzęcych wiąże się z zabijaniem zwierząt, co uważano za niehumanitarne. W dalszym ciągu trwa proces manipulacji społecznej i wmawiania ludziom, że skóry, futra, wełna i pierze są złe, bo pochodzą od zwierząt. Ekolodzy i wspierające ich media doprowadzili do wyparcia z użytkowania wielu ekologicznych surowców i produktów co doprowadziło ich zastąpienia tworzywami sztucznymi, a w konsekwencji ogromnego wzrostu skażenia środowiska mikroplastikiem. To oni są za to odpowiedzialni – powiedział.
Wesprzyj nas już teraz!
– Takie materiały jak pierze, skóry, futra, kożuchy czy wełna owcza są naturalne i biodegradowalne, a zastąpiono je tkaninami syntetycznymi, skórami „ekologicznymi”, sztucznymi futrami itd. Nie dość, że te naturalne są cieplejsze, zdrowsze i trwalsze, to jeszcze potrafią rozłożyć się szybko w środowisku, a materia wraca do obiegu. Plastik rozkłada się od 300 do 500 lat. Proszę sobie policzyć, ile pokoleń ludzi będzie narażonych na plastik, który my dziś uwalniamy do środowiska – dodał uczony.
Jak wskazał profesor, Europa „radzi sobie” z plastikowymi ubraniami, płacąc krajom trzeciego świata, żeby składowały u siebie hałdy sztucznej odzieży. – Szacuje się, że na hałdach w krajach trzeciego świata zalega około 100 mln ton takich ubrań. Jednak ekosystem Ziemi to zespół naczyń połączonych – nie ma znaczenia, czy mikroplastik uwolni się na Madagaskarze, w Nigerii czy w Europie. I tak trafi do rzek, mórz i oceanów, po czym wróci do nas w mięsie łososia, makreli, śledzia – i my go zjemy z powrotem. To logika typowa dla organizacji ekologicznych i często niekompetentnych aktywistów – powiedział.
Jak dodał, ekolodzy wiedzą, że mikroplastik szkodzi – ale są zależni od pieniędzy i nic z tym nie mogą już zrobić. – Organizacje ekologiczne rozumieją, że fundamenty ideologii wegańskiej szkodzą naturze przyczyniając się do wzrostu skażenia środowiska mikroplastikiem. Jednak nie są w stanie się z nich wycofać ze względu na obawę utraty tożsamości ideologicznej, rozpoznawalności medialnej, a w konsekwencji utratę znaczenia społecznego oraz ogromnego finansowania przez zagranicznych sponsorów – wskazał.
Według profesora Całki mamy dziś ograniczone możliwości obrony przed mikroplastikiem. Na poziomie krajowym potrzebny jest system recyklingu, możliwe rygorystyczny. Na poziomie osobistym – ograniczenie bezpośredniego kontaktu opakowań plastikowych z żywnością i napojami. – Korzystajmy ze szklanych opakowań i pojemników, które są chemicznie obojętne i nietoksyczne dla człowieka – zaapelował.
Źródło: deon.pl
Pach