Politycy europejscy są oderwani od rzeczywistości. – Krew się leje, ludzie giną, a oni wciąż to samo – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” europoseł prof. Ryszard Legutko. To efekt braku społecznej presji na niewybieralnych polityków oraz siły rażenia liberalnej ideologii równości, polegającej na niszczeniu świata chrześcijańskiego.
Kolejne ataki terrorystyczne jakie wstrząsają Europą nie są w stanie zmienić poglądów unijnych polityków. Głos społeczeństwa się dla nich nie liczy, bo też społeczeństwo nie ma mocy ich rozliczyć. – Jean-Claude Juncker czy Martin Schulz zachowują się tak, jakby rzeczywistość się nie liczyła, a fakty nie istniały. Krew się leje, ludzie giną, społeczeństwa się burzą, a oni wciąż to samo. To ludzie przesiąknięci poprawnością polityczną, podobnie jak cała Unia Europejska – zaznaczył prof. Legutko.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wskazał uczony, wśród polityków są osoby, które zauważają np. problem islamu i uchodźców, ale nie mają oni na tyle odwagi, by publicznie krytykować unijną politykę i podpisują się pod poprawnościową narracją. – Dzisiejszy liberalny demokrata wie, co słuszne i co niesłuszne, co można powiedzieć, a czego mówić nie wolno, niezależnie od tego co by się działo. Woli nie mówić, że zamachu dokonał muzułmanin, lecz chory psychicznie obywatel niemiecki. Jeśli zabójca jest białym chrześcijaninem, to można nazwać go białym chrześcijaninem. Jeśli jest Murzynem, to nie wolno powiedzieć, że jest Murzynem. Doda też, że i Zachód ponosi część odpowiedzialności za to; że islam jest religią pokojową itd. Ma umysł doskonale sformatowany – dodał.
Zdaniem prof. Legutki, właśnie to jest przyczyną milczenia europejskich elit na temat prześladowania chrześcijan. Ba, wręcz chrześcijaństwo jest „politycznie niesłuszne”. Umysły liberalne postrzegają bowiem tę religię tylko poprzez pryzmat krucjat oraz prześladowania kobiet i homoseksualistów. Równocześnie dominuje polityka równości, która staje się wartością wręcz świętą. To powoduje, że chrześcijaństwo trzeba ograniczać, a islam wspomagać. – Islamiści mogą mordować, ale to nie podważa ogólnej strategii równania islamu z innymi. Ta egalitaryzacja oznacza w praktyce marginalizowanie chrześcijaństwa, na którym Zachód został zbudowany, przy jednoczesnym wspieraniu islamu, który z Zachodem miał niewiele wspólnego i był mu zawsze obcy – dodał.
Podobnie rzecz się ma z równaniem małżeństw z tzw. małżeństwami homoseksualnymi, które kończy się niszczeniem tradycyjnych rodzin i promowaniem „tego co rodziną nie jest i być nie może”. W tym duchu unijne elity przyzwalają na każdy atak na rodzinę i chrześcijaństwo, a będą krzyczeć, upominając się prawa homoseksualistów.
W ocenie prof. Legutki, Francja i Niemcy zrobiły dużo dla integracji muzułmanów, ale ponieśli klęskę. Dziś, nawet młodzi muzułmanie, urodzeni w Europie, mający dobry start, korzystający z kultury masowej, występują przeciwko nowemu krajowi, wypowiadając mu wojnę na śmierć i życie. Zdaniem prof. Legutki, rozwiązanie problemu w takich krajach jak Francja, Niemcy, Belgia, jest dziś trudne, z uwagi na ilość muzułmanów będących obywatelami tych krajów. – Błąd został popełniony wcześniej, kiedy to w sposób niekontrolowany napływali imigranci. Oczywiście było to związane z kacem moralnym, jaki społeczeństwa Zachodu miały po okresie kolonizacji. Chęć przyjęcia migrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu świadczy o ich wrażliwości moralnej, jednak skutki są opłakane – zauważył profesor.
Jak dodał, Polska w sprawie uchodźców powinna podejmować odpowiedzialne decyzje nie bacząc na to co nakazuje UE, bo w razie kłopotów ta Unia nam nie pomoże. Tu z ostrożnością należy odczytywać też słowa papieża Franciszka, który „jest autorytetem w sprawach doktrynalnych, ale już nie w sprawach polityki społecznej”. – Oczywiście pomagać trzeba i powinniśmy to robić na tyle, na ile to możliwe, ale nie w ten sposób, by samemu zrobić sobie krzywdę – dodał. Zdaniem prof. Legutki należy zatem wspierać potrzebujących „na miejscu”, tam też należ wspierać kościoły, bo „one są filarami cywilizacji i stabilności”. – Jeśli one znikną, to rzeki krwi popłyną jeszcze obficiej niż dzisiaj – dodał.
Źródło: „Do Rzeczy”
MA