– Ogromnym sukcesem ruchów liberalnych było i jest narzucenie agendy liberalnej posoborowemu Kościołowi, co bardzo mocno uwydatniło się podczas ostatniego zbójeckiego zgromadzenia dla niepoznaki nazwanego Synodem o synodalności. Przyjęcie agendy liberalnej, w której skład wchodzą takie hasła, jak np. Komunia dla każdego, milczące zaakceptowanie rozwodów, poparcie przywilejów dla „kochających inaczej” etc. – to wszystko nie ma nic wspólnego z doktryną Kościoła, tylko zostało Kościołowi narzucone. Tu się kłania kapitalne powiedzenie Stalina. Jest poświadczone źródłowo, że ów zbrodniarz powiedział do Bieruta, iż Kościoła w Polsce pokonać się nie da, jeśli się go wcześniej nie podzieli. Czym jest synodalność, jeśli nie podzieleniem Kościoła? – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” prof. Marek Kornat.
Krakowski historyk przypomina, że liberalizm najczęściej eliminuje przeciwników poprzez stosowanie zasady mainstreamu. Nie inaczej działają tzw. liberałowie w Kościele z papieżem Franciszkiem na czele. – Kto chce przypodobać się obecnie sprawującym rządy w Stolicy Apostolskiej, ten głosi liberalizm bez granic. W ten sposób może liczyć na awans. Hierarchowie zachowawczy, konserwatywni są prześladowani przez Watykan, jak choćby bp Joseph Strickland czy kard. Raymond Burke obecnie – wyjaśnia.
Sowietolog zwraca uwagę, że ruchy liberalne od początku dążyły do tego, aby przeprowadzić kilka zasad, których Kościół nie może uznać, nie zmieniwszy swojej tożsamości. – Pierwsza i najważniejsza zawiera się w haśle, że religia katolicka to jedynie sprawa prywatna i kwestia sumienia, w związku z czym nie może być mowy o jej publicznym wyznawaniu, bo to już dzieli ludzi. Państwo i ład publiczny mają być „neutralne światopoglądowo”. Druga mówi o tym, że wszystkie wiary, wszystkie religie są w gruncie rzeczy dobre i równe. I wreszcie: jakiekolwiek urządzanie porządku społecznego według religii katolickiej, czyli to, co nazywamy społecznym panowaniem Chrystusa Króla (jak uczył papież Pius XI), jest zupełnie nie do pomyślenia – tłumaczy.
Wesprzyj nas już teraz!
– Trzeba pamiętać, że liberalizm XIX-wieczny, mający za swoją podstawę dziedzictwo rewolucji francuskiej, dążył do ustanowienia ładu w duchu haseł tejże rewolucji, ale nie stawiał sobie jeszcze za cel takich zadań jak liberalizm współczesny. Obecnie mamy bowiem do czynienia z liberalizmem relatywistycznym, który w zasadzie nie uznaje żadnych granic i popiera program inżynierii społecznej głęboko modelującej życie ludzi i społeczeństw. Idzie on dużo dalej, że wspomnę tylko wszystkie pomysły zmierzające do wprowadzenia przymusowej akceptacji dla tzw. mniejszości obyczajowych, eutanazji, i w ogóle całej kultury śmierci, jak to ujął Jan Paweł II. To jest nowa twarz liberalizmu, która dopiero niedawno zaistniała – podsumowuje prof. Marek Kornat.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG