W postmodernistycznym podejściu mamy do czynienia z ahistoryzmem, czyli odcinaniem narodów od ich tradycji i od dumy ze własnej przeszłości i kultury. Z takim zabiegiem mamy tu do czynienia. Trudno to inaczej czytać – mówi prof. Mieczysław Ryba w rozmowie z PCh24.pl, komentując „nocne zmiany” w ekspozycji Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Z Muzeum II Wojny Światowej usunięto ekspozycje dotyczące św. Maksymiliana Marii-Kolbego, bł. Rodziny Ulmów i rtm. Witolda Pileckiego. Jak Pan odebrał informację o tych działaniach władz gdańskiej placówki?
Tego rodzaju działanie nie jest przypadkowe. Proszę zwrócić uwagę, że jeśli spojrzymy na te postacie, to mamy tu po pierwsze do czynienia z katolikami, a po drugie z bohaterami II wojny światowej, którzy pokazują polskość w najpiękniejszej formie, najbardziej heroicznej. Trudno zatem mówić tu o przypadku, że akurat te postacie wyeliminowano z wystawy. I że stało się to tuż przed sezonem, przed wakacjami, a więc przed czasem, w którym mnóstwo turystów zagranicznych przyjeżdża do naszego kraju i mamy okazję pokazywać im polskość i odkłamywać historię okresu II wojny światowej. To, co się wydarzyło, jest niebywałym skandalem.
Wesprzyj nas już teraz!
Ponoć jest „spór o rozumienie patriotyzmu” oraz „starcie dwóch wizji mówienia o przeszłości: refleksyjnej i apologetycznej”. Jak rozumieć tego rodzaju deklaracje?
Wydaje się, że ta apologetyczna wizja przekazu historycznego, to znaczy, to, co było związane z polskością w czasie II wojny światowej i jest przez nas rozumiane jako postawa bohaterska i piękna, jest uznawane jako nieprawda. Bo ta prawda – jak często słyszymy – jest złożona, albo dowiadujemy się, że też uczestniczyliśmy w jakichś zbrodniach. I chyba na tym polega problem – problem kreowania wizerunku Polski i Polaków. Przez ten pryzmat katolicki, bohaterski, ci, którzy obecnie zarządzają muzeum, najwyraźniej nie chcą Polski pokazywać, zapewne odpowiada im zupełnie inny model.
Rodzi się tu pytanie, czym jest patriotyzm, jak go rozumieją obecne władze muzeum i jak go chcą pokazywać, a więc i kształtować?
To bardzo ważne pytanie. Wydaje się, że przyjęto model, w którym polskość będzie się rozpływała w panświatowej, czy ogólnoeuropejskiej wizji. Przypomnę, że w pierwotnej wizji muzeum ta polskość była mało wyeksponowana. I do tego wracamy. Ale po co ktoś ma przyjeżdżać do Polski, do Muzeum II Wojny Światowej, by oglądać rzeczy z perspektywy Wielkiej Brytanii czy Francji? Do Polski przyjeżdża się po to, aby poznać historię z perspektywy polskiej. Tak to powinno wyglądać.
Niestety ta polskość w wydaniu tradycyjnym, szczególnie wśród osób ideologicznie uwarunkowanych liberalizmem czy kosmopolityzmem unijnym, ma się roztapiać w europejskości. Pamiętajmy, że w postmodernistycznym podejściu mamy do czynienia z ahistoryzmem, czyli odcinaniem narodów od ich tradycji i od dumy ze własnej przeszłości i kultury. I z takim zabiegiem mamy tu do czynienia. Trudno to inaczej czytać.
Ponoć portrety Ojca Kolbe i Rotmistrza Pileckiego zaburzały antropologiczny charakter narracji. No i brakowało informacji o homoseksualistach…
Widać zatem doskonale, jak ideologia wkracza w przekaz historyczny. Podobny trend widzimy w tym, co robi minister edukacji, Barbara Nowacka – likwidacje określonych lektur, wypychanie pewnych treści historycznych. To dokładnie ten sam model działania. Proszę też zwrócić uwagę na działania Ministerstwa Kultury i tego, co dzieje się z Instytutem Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego zamienianego na Instytut Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza, który politycznej myśli nie tworzył.
To wszystko dzieje się po to, by to, co katolickie i narodowe nie było elementem przekazu, ale by stało się nim to co jest kosmopolityczne, ideologiczne, co wiąże się z rewolucją seksualną.
Dziękuję za rozmowę
Marcin Austyn