20 maja 2016

Profesor Michael Abdalla: Dwa Korany, dwóch Mahometów

(Fot. Grazyna Myslinska / FORUM)

Zapewne w Europie mogą istnieć jakieś ugrupowania islamskie, które wszem i wobec głoszą niby-pokojowy charakter islamu, ale dobrze wiemy, że taka deklaracja nie jest zgodna z zasadami tej religii – mówi prof. Michael Abdalla, Syryjczyk mieszkający w Polsce.

 

Panie Profesorze, kryzys na Bliskim Wschodzie nadal trwa. Pomimo długotrwałego konfliktu w Syrii i walk pomiędzy wojskami al-Asada a żołnierzami Państwa Islamskiego, nic nie wskazuje na rychłe zakończenie wojny oraz odbicie części Syrii zajętej przez ISIS. W czym tkwi siła ekspansji muzułmańskich radykałów?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Cały islam jest oparty na dżihadzie, a ekspansja stanowi jego główną ideę. W ten właśnie sposób islam podbijał kolejne ziemie i cywilizowane narody. W swojej praktyce religijnej muzułmanie uważają, iż Allah oczekuje od nich przejęcia ziem chrześcijańskich. Innymi słowy, ma to być swego rodzaju spełnienie woli Allaha i jego proroka. Więc gdy tylko nadarzy się okazja, islamiści nie zawahają się przed niczym. Zapewne w Europie mogą istnieć jakieś ugrupowania islamskie, które wszem i wobec głoszą niby-pokojowy charakter islamu, ale dobrze wiemy, że taka deklaracja nie jest zgodna z zasadami tej religii. Pod hasłem islamizacji Turcja podbiła niegdyś całe Bałkany. Albania, kraj Matki Teresy z Kalkuty, jest obecnie muzułmańska, także słowiańscy Bośniacy zostali zislamizowani. I jedni, i drudzy mają nieporównywanie mocniejszy związek z dalekimi muzułmanami, aniżeli z chrześcijańskimi sąsiadami. Islam zastępuje narodowość. Nie wiem, czy Pan zauważył, że jeszcze zanim Bośnia oddzieliła się od Jugosławii, ówczesny przywódca Bośniaków, późniejszy prezydent Alija  Izetbegović, zapraszany na kolejne konferencje krajów muzułmańskich zawsze siedział obok prezydenta Turcji. Sądzę, że muzułmanie będą się starać tworzyć w Europie kolejne przyczółki.

 

Aby jeszcze lepiej zobrazować poziom zaangażowania politycznego islamistów, przywołam pewną historię. W trakcie trwania wojen bałkańskich, w egipskich meczetach – i nie tylko – przeprowadzano zbiórkę pieniędzy na dwa różne cele: dla głodujących muzułmanów w Somalii oraz dla walczących muzułmanów w Bośni. Dla pierwszych zebrano zaledwie kilkaset dolarów, dla drugich zaś – miliony. Chyba to o czymś świadczy. W tym tkwi filozofia islamu: dżihadysta walczący w imię Allaha z karabinem jest przecież więcej wart od tego, z którego islam pożytku mieć już nie może. Nieprzekupni specjaliści od historii islamu, znający tę religię od podstaw i z własnego doświadczenia, piszą wprost, iż za ładną nazwą europejskiego meczetu zarejestrowanego jako „stowarzyszenie kulturalne” kryje się radykalna działalność propagandowa. Zresztą większość aktywistów działających w tych ośrodkach należy najprawdopodobniej do Bractwa Muzułmańskiego. Ludzie ci są hojnie finansowani przez kraje Zatoki Perskiej na czele z Arabią Saudyjską, która na ten cel przeznacza specjalny fundusz, liczony rocznie w miliardach dolarów. Aby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać książkę Sylvaina Bessona, pt. „Islamizacja Zachodu – historia pewnego spisku”.

 

My, katolicy mamy piękne powiedzenie: „Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu”. Co jest na pierwszym miejscu w życiu muzułmanów?

 

Na pierwszym miejscu u muzułmanów jest dżihad i ekspansja. To główne przesłanie islamu i jego cel. Nawet muzułmańskie wyznanie wiary nawiązuje poniekąd do dżihadu i kary dla inaczej myślących – „Nie ma boga prócz Allaha, a Mahomet jest jego posłańcem”. Koran zakazuje przyjaźni z chrześcijaninem, neguje fakt ukrzyżowania Chrystusa. Tak naprawdę, islam rozwijał się nie słowem, lecz mieczem, na zgliszczach chrześcijan Wschodu, przejmując ich wspaniałe katedry, klasztory, kościoły, których resztkę ISIS wysadza obecnie w powietrze na terenie Mezopotamii wraz ze starożytnymi zabytkami. Nie ma wątpliwości, że istotą islamu, jego racją bytu, jest dżihad. Świadczy o tym chociażby miecz, element flagi Arabii Saudyjskiej, a także – obok Koranu – symbol ugrupowań zrzeszonych w partiach Bractwa Muzułmańskiego. Warto wspomnieć również i o tym, że w wielu miejscach w Koranie imię Mahomet występuje obok słowa Allah, jak gdyby byli równorzędni, a w białym kole znajdującym się na czarnym sztandarze ISIS Mahomet nawet góruje nad Allahem.

 

W wywiadzie dla brytyjskiej telewizji konwertyta, który po wielu latach bycia muzułmaninem nawrócił się na chrześcijaństwo, zwrócił uwagę, że w Koranie nie ma takiego słowa jak miłość. Dlaczego?

 

Z biografii Mahometa wynika jasno, że u swego początku islam nie był systemem religijnym, lecz zamysłem polityczno-społecznym. Jeżdżąc do Syrii z karawanami wielbłądów (należały do jego przyszłej żony Chadidży, starszej o 15 lat i podwójnej wdowy), Mahomet jako młody chłopak obserwował piękne ogrody, dobrze zorganizowane, spokojne i wykształcone społeczności. Tymczasem plemiona beduińskie, do których należał, napadały jedne na drugie. Stanowiło to rodzaj ich narodowego sportu. Pewnie już wtedy zrodził się w głowie Mahometa pomysł, żeby z tych Beduinów stworzyć naród. I to mu się udało. Zjednoczył owe plemiona poprzez przymus (sam brał udział w 27 zbrojnych wyprawach) i stanął na czele nowego państwa. I odtąd, zamiast walczyć ze sobą, zjednoczeni Beduini zaczęli napadać na ościenne osady, głównie dla zgarnięcia łupów, w tym dziewcząt. Piąta część zdobyczy była zarezerwowana dla Mahometa. Podbitym ludom dawano ultimatum: poddanie się (czyli przejście na islam), pogłówne i podatek agrarny – lub miecz. Czyż nie identycznie postąpiło ISIS z chrześcijanami Mosulu i Doliny Niniwy w czerwcu 2014 roku?

 

W dokumentach po aramejsku sporządzonych z pierwszych spotkań muzułmanów z chrześcijanami w Damaszku nie ma mowy o islamie jako religii. Realizujący ekspansjonistyczną ideę Mahometa są w tych dokumentach nazywani „imigrantami”, a nie wyznawcami jakiejkolwiek religii. To dowodzi, że islam jako religia został stworzony później. Zresztą, sam „prorok” swoje rajdy zaczął organizować jako imigrant, po ucieczce z Mekki do Medyny (622 r.). Ta jego imigracja (hidżra) była momentem zwrotnym i od niej rozpoczyna się kalendarz muzułmański. A więc schemat: emigracja-bitwy-panowanie wytyczył sam Mohammed, z woli Allaha. W poczynaniach Mahometa oraz jego towarzyszy nie było miejsca na miłość, przebaczenie, tolerancję. W Koranie miłość międzyludzka nie istnieje, jest mowa jedynie o tym, że Allah miłuje tych, którzy „walczą na jego drodze”, czyli prowadzą dżihad. Muzułmanin jest ubezwłasnowolniony; karę śmierci stosowano i nadal stosuje się wobec wszystkich, którzy przechodzą z islamu na chrześcijaństwo, także za zniesławienie islamu lub nawet bluźnierstwo. Żądanie wyłączności nie ma nic wspólnego z miłością. Poza tym Koran daje pozwolenie muzułmanom na zwodzenie i oszukiwanie niewiernych.

 

Założyciel islamu zapewne cierpiał na przerost ambicji. Miał problemy z samym sobą, jego ojciec zmarł zanim Mahomet się urodził, a kiedy chłopak miał 6 lat, zmarła jego matka. Po latach, stojąc nad grobem matki, miał ją umiejscowić w piekle, bo „nie zdążyła być muzułmanką”.

 

W jednej ze swych wypowiedzi wspomniał Pan, że tak naprawdę istnieją dwa Korany. Proszę wyjaśnić o co chodzi w tym sformułowaniu.

 

Nie wierzę, że Koran jest natchnionym pismem. Zawarta w nim i odpowiednio „obrobiona” wiedza – w tym o judaizmie i chrześcijaństwie – pochodzi głównie z historyjek i legend, które krążyły w Arabii lub słyszał je Mahomet w drodze do Syrii, kiedy był karawaniarzem.

 

Gdy Mahomet był w Mekce, mówiono, że przemawiają przez niego złe duchy. Zarzucano mu, że jako prorok nie dokonał żadnego czynu nadprzyrodzonego (o jakimkolwiek cudzie nie ma mowy także w Koranie). Kiedy nie potrafił odpowiedzieć na kłopotliwe pytania sprawdzające jego rzekomo niebiańską misję, chodził do żydów lub chrześcijan i u nich szukał odpowiedzi.

 

Mahomet w Mekce nie potrafił zyskać posłuchu u członków własnego plemienia. Nie był na tyle silny, by zmusić ich do uznania go jako proroka. Z tego okresu pochodzi koraniczne zdanie: „Nie ma przymusu w religii”, które muzułmanie lubią powtarzać dla uśpienia czujności europejskiego słuchacza. Wtedy Mahomet szanował żydów i chrześcijan, nie potępiał arabskich bożków. On i jego towarzysze modlili się z twarzami zwróconymi ku Jerozolimie, a dniem świętym była dla nich sobota.

 

Postawa Mahometa uległa gruntownej zmianie po ucieczce do Medyny. Tam zaczął organizować wojsko, szukać sojusznika u „rozbójników z gór”, by pomścić zniewagi, jakich doznał ze strony mieszkańców Mekki, członków własnego plemienia. Napadał na ich karawany, mordując, zabierając towar i biorąc jeńców. Z tego okresu pochodzą tzw. wersety miecza. Jeden z nich brzmi: „A kiedy spotkacie tych, którzy nie wierzą [w Allaha i jego proroka], uderzcie ich mieczem po szyi, a kiedy całkiem ich rozbijecie, zaciśnijcie na nich pęta”. Żeby nie było złudzeń, Koran podkreśla, że wcześniejsze, pokojowe wersety zostały z woli Allaha anulowane przez późniejsze, czyli dla muzułmanina jedyne obowiązujące. W sprawie autorstwa Koranu wyraźna jest interwencja ludzka. Wersety ulegały z biegiem lat modyfikacji treściowej, niektóre zniknęły, np. te dotyczące kamienowania. Zastanawia też, że w Koranie nie ma chronologii, a sekwencja sur jest myląca: mekkańskie znalazły się na dalszym miejscu i są one krótsze od tych powstałych w Medynie. Istnieją jasne dowody dotyczące przeobrażenia postawy Mahometa i jego strategii, do tego stopnia, że można by mówić o dwóch różnych Mahometach, czego odbiciem jest sam Koran. Możemy wobec tego mówić także o dwóch różnych Koranach.

 

Rozmawiał Paweł Ozdoba

 



Prof. Michael Abdalla pochodzi z Syrii. W połowie lat 80. ubiegłego wieku założył Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Syryjskiej i Polsko-Libijskiej. Jest autorem książki o relacjach muzułmańsko-chrześcijańskich na terenie Turcji na przełomie XIX i XX w., opartą na rękopisach w języku syriackim (odmiana aramejskiego). Jego dorobek liczy ponad sto publikacji. Duża ich część dotyczy historii, kultury i sytuacji współczesnych Asyryjczyków na Bliskim Wschodzie. Profesor posiada największy w Polsce zbiór książek w języku syriackim, a także jeden z największych w języku arabskim.

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij