Moje stanowisko jest jasne: trzeba znaleźć takie metody, żeby człowiekowi pomóc. Dopóki ktoś żyje, jest człowiekiem, a skoro tak, to podlega wszelkim prawom człowieka – powiedział, komentując dramat skazanego na śmierć głodową Vincenta Lamberta, profesor Jan Talar, specjalizujący się w rehabilitowaniu pacjentów z poważnymi problemami neurologicznymi.
Portal PCh24.pl spytał profesora Jana Talara, czy w swojej praktyce miał do czynienia z przypadkami z medycznego punktu widzenia podobnymi do casusu Francuza, skazanego na śmierć przez systemy medyczny i sądowniczy w kraju nad Sekwaną.
Wesprzyj nas już teraz!
– Miałem takie przypadki. W literaturze opisane są przykłady, że [pacjent budzi się ze śpiączki] po 19, po 27 latach. I co na to powiedzą ci lekarze? Miałem pacjenta będącego osiem lat w stanie beznadziejnym i udało mu się pomóc. Wszystko zależy od tego, jakie metody zastosujemy – odpowiedział nasz rozmówca.
– Sytuacja w medycynie jest taka, że nie uczy się, jak pomagać chorym w śpiączce, czy też w tak zwanym stanie wegetatywnym. Dąży się do tego, by dyskwalifikować chorych, a tu trzeba wymyśleć metody, które im pomogą. Jeżeli rodzina Vincenta Lamberta może sobie na to pozwolić, mógłbym przyjąć tego człowieka do siebie i zobaczylibyśmy, co da się zrobić. Jestem otwarty na pomoc w takich sytuacjach, gdy niszczy się życie ludzkie – zadeklarował profesor nauk medycznych, specjalista w rehabilitacji, rehabilitacji medycznej i chirurgii.
– Z podobnymi przypadkami mam do czynienia praktycznie ciągle, nie zdarzają się raz na dziesięć czy dwadzieścia lat. Mówi się, że taka osoba znajduje się w stanie wegetatywnym i nie rozumie nic. To zasadniczy błąd w podejściu do życia ludzkiego. To jest pogwałcenie praw ludzkich i boskich – dodał.
Spytaliśmy prof. Talara, na czym polegają metody, którymi posługuje się w przywracaniu tego typu pacjentów do chociażby ograniczonej tylko sprawności.
– Stosuję zabiegi neurofizjoterapeutyczne i neuroprotekcyjne. Pomagamy stymulacjami wysokoenergetycznymi, kuracjami magnetycznymi, wysokoenergetycznymi stymulacjami laserowymi. W większości przypadków udaje się pomóc chorym – odpowiedział.
Ponieważ przypadek Vincenta Lamberta używany jest przez zwolenników wspomaganego samobójstwa jako argument „za”, kolejne nasze pytanie dotyczyło stosunku profesora do tego procederu. Tym bardziej, że w różnych krajach, na przykład Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoszech, prowadzona jest obecnie kampania na temat legalizacji tak zwanej eutanazji.
– W polskim Sejmie też został złożony taki projekt – zauważył profesor Talar. – Jestem temu absolutnie przeciwny – zastrzegł. – U podstaw tego trendu leży wygoda ludzi, którzy nie chcą się opiekować albo nie chcą skutecznie pomagać, gdyż nie znają metod skutecznej pomocy takim chorym. Pracowników służby zdrowia nie uczy się, jak leczyć chorych w śpiączce, aż po tak zwany stan wegetatywny. W ogóle zresztą pojęcie „stan wegetatywny” ubliża godności ludzkiej.
– Dokąd człowiek żyje, trzeba robić wszystko aby mu pomóc. Uczelnie nie uczą młodych ludzi metod terapii, gdyż panuje przekonanie, że nie warto – skomentował, nazywając utylitarystyczny trend w medycynie przejawem totalnej dehumanizacji. – Wszystkie [nowe] przepisy dotyczące dyskwalifikowania chorych w prawie polskim, amerykańskim czy europejskim, są wprowadzone specjalnie. Nie mówi się o leczeniu, tylko: jak najszybciej się pozbyć – ocenił.
Nasze ostatnie pytanie dotyczyło tego, czy do profesora zgłaszają się młodzi lekarze, chcący skorzystać z jego doświadczenia i uczyć się podobnego podejścia po pacjentów.
– Nie, każdy lekarz wchodzący na ścieżkę ratowania chorych w śpiączce jest szykanowany, spotyka się z prowokacjami, traci pracę – padła odpowiedź. – Młodemu człowiekowi zależy na tym, by zarobić, mieć dobre stanowisko, a nie żeby walczyć w imię kogoś. Nikt się nie podejmuje takiej działalności, bo traci na tym. Sam „oberwałem” wiele z tytułu walki z tym problemem, ale nie załamało mnie to. Liczba pacjentów, którym pomogłem, dochodzi do tysiąca, ale przestałem już ich liczyć. Obecnie w mojej klinice przebywa około dwudziestu osób, z różnymi problemami. Z Polski, z Europy, ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady – powiedział nam profesor Jan Talar.
RoM