Anna Grodzka pragnie udostępnić Polakom możliwość wyglądania i ubierania się tak jak ona. Stworzyła projekt ustawy ułatwiający „zmianę płci”. Do Sejmu trafił półtora roku temu, jednak dotąd przeszedł tylko pierwsze czytanie.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, projekt jeszcze w tym miesiącu wyjdzie z sejmowej zamrażarki. Za koniecznością prac nad projektem opowiada się znany do tej pory z „konserwatywnych” zapatrywań wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. Część posłów prawicy uważa, że projekt Grodzkiej to furtka do legalizacji homomałżeństw.
Obecnie procedura urzędowej zmiany płci mężczyzn, którzy czują się kobietami, i odwrotnie, opiera się na orzecznictwie Sądu Najwyższego. Jej najważniejszym elementem jest pozywanie rodziców za błędne ustalenie płci dziecka. Dlatego za uwłaczającą uważa ją m.in. rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz.
Wesprzyj nas już teraz!
Projekt Grodzkiej zakłada, że o zmianę płci starać mogłaby się każda osoba powyżej 18. lub po 16. roku życia, gdy dysponuje zgodą rodziców. Nie byłby wymagany wcześniejszy zabieg zmiany cech płciowych ani terapia hormonalna, jedynie zaświadczenie od dwóch lekarzy albo lekarza i psychologa. O zmianie płci w przyspieszonym trybie decydowałby sąd. Prokuratoria Generalne Skarbu Państwa wskazywała, że ustawa stworzyłaby „swoistą trzecią płeć w postaci osobników, których cechy psychiczne należą do jednej płci, status prawny zaś do płci przeciwnej”.
Projekt jest niczym innym niż kolejną próbą otwarcia furtki do zawierania „małżeństw” homoseksualnych. Nie trudno wyobrazić sobie parę tej samej płci, z której jedna osoba żąda zmiany płci, wpisuje sobie nową płeć do dowodu i udaje się do Urzędu Stanu Cywilnego, by wziąć cywilny ślub z partnerem, de facto tej samem płci.
Źródło: „Rzeczpospolita”
kra