Narkotyki przyczyniają się do zguby, chorób, cierpień i uzależnienia rzesz ludzi, zwłaszcza młodzieży. Mimo to coraz częściej napotykamy na próby usprawiedliwiania silnie uzależniających substancji. Ideologowie – także polscy – widzą w psychodelikach panaceum na problemy psychiczne. A także wymóg wolności.
Dyskusja na temat marihuany gości w polskiej debacie publicznej od lat. W kontekście tego specyfiku pojawiają się twierdzenia, jakoby był to środek nieszkodliwy, mniej problematyczny od alkoholu i słabiej uzależniający. W ustępującym parlamencie w skład zespołu do ds. Legalizacji Marihuany wchodzi 18 posłów. Dążenia do legalizacji tego specyfiku mają świadczyć o liberalizmie i wolności od uprzedzeń.
Choć doświadczenia holenderskie z tolerowaniem marihuany i związane z nimi upowszechnienie problemów narkotykowych nie napawają optymizmem, to nie przeszkadza to w promocji nawet bardziej radykalnych środków odurzających. Promocja ta pojawia się w polskich i nie tylko mediach lewicowo-liberalnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Nadwiślańscy specjaliści od promocji narkotyków
Na przykład Maciej Lorenc, tłumacz książki „Narkotyki bez paniki” w rozmowie z radiem TOK FM mówił, że „termin >narkotyki< pod pewnymi względami jest niewygodny z uwagi na to, że niesie za sobą bagaż negatywnych skojarzeń. Ja osobiście wolę mówić o substancjach psychoaktywnych, albo o środkach psychoaktywnych. […] Oczywiście w języku angielskim słowo >drug< oznaczające >narkotyk< ma dwa znaczenia. Z jednej strony właśnie środek psychoaktywny, uzależniający, wywołujące odmienny stan świadomości, ale jednocześnie to słowo w języku angielskim oznacza lekarstwo, więc tutaj kraje anglosaskie mocniej uwypuklają znaną od wieków zasadę, że nie ma trucizn samych w sobie, często jest to kwestia dawkowania czy kontekstu, w którym dana substancja jest przyjmowana. (…)”.
Widzimy więc dążenie do relatywizacji problemu, a za argument służy występowanie homonimu w języku angielskim. Fakt, że dany wyraz ma różne znaczenia, nic nie zmienia w kwestii szkodliwości narkotyków. Nie ma trucizn samych w sobie? To również problematyczne twierdzenie. Co na przykład z arszenikiem? Niektóre substancje niechybnie służą do odurzania się i taki jest ich cel. Podobnie na przykład heroina czy inne błyskawicznie uzależniające narkotyki. Można oczywiście argumentować, że w pewnym stopniu uzależnia również herbata, więc „często jest to kwestia dawkowania czy kontekstu, w którym dana substancja jest przyjmowana”, lecz argumentacja taka wzbudzi tylko uśmiech politowania u odbiorcy.
Inny propagator psychodelików, Tadeusz Nawrot (w opublikowanej na łamach „Krytyki Politycznej” rozmowie) z podziwem wypowiada się o możliwościach zastosowania środków narkotycznych do celów terapeutycznych. „zasadniczo jestem zafascynowany tym, w jakim kierunku zmierzają badania nad psychodelikami, zwłaszcza jeśli chodzi o mnogość potencjalnych modułów terapeutycznych czy możliwych obszarów zastosowań, a także mnogość nowych substancji, których właściwości dopiero zaczynamy badać. Środki psychodeliczne lub ich niepsychoaktywne analogi mogą bowiem okazać się pomocne nie tylko w zaburzeniach psychicznych, takich jak depresja czy uzależnienia, ale również chorobach neurologicznych, takich jak klasterowe bóle głowy. Jestem przekonany, że wraz z upływem czasu naukowcy będą tworzyć coraz bardziej precyzyjne interwencje, które będą bardziej spersonalizowane i dostosowane do potrzeb poszczególnych pacjentów” – mówi.
O ile poglądy radykalnej lewicy nie budzą zdziwienia, o tyle zdumienie budzi, że podobne przekonania promuje poniekąd przyznające się do katolicyzmu środowisko „Znaku”. Jak bowiem nazwać inaczej udostępnianie w jego księgarni pozycji „Narkotyki – dlaczego legalizacja jest nieuchronna” autorstwa Michela Henry’ego? Z samego tytułu przebija dziwny dla chrześcijanina determinizm. „Nieuchronność” legalizacji kojarzy się raczej z nieuchronnością nadejścia komunistycznej utopii. Jak jednak widzimy, nic takiego nie nadeszło (a po drodze zginęło nawet do 100 milionów osób). Uzależniające specyfiki również przyczyniają się do masowej śmierci wielu osób.
Promocja za granicą
W Stanach Zjednoczonych zdarza się, że substancje psychoaktywne służą do celów terapeutycznych. Zwolennicy tego rozwiązania zachwalają je jako szczególnie pomocne w leczeniu ciężkich problemów psychicznych. Psychodeliki jawią się wręcz jako wybawienie od psychicznych problemów.
W tym duchu profesor psychiatrii i nauk behawioralnych na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa dr Matthew Johnson przekonuje do konieczności przedefiniowania naszych interakcji z substancjami psychotropowymi, a nawet samego rozumienia umysłu. Na łamach „Big Think” uwypukla przekonanie wielu osób o narkotykach jako najważniejszym życiowym doświadczeniu. Zwraca uwagę, że ludzie, którym trudno odmówić silnych życiowych doświadczeń – na przykład weterani wojenni, duchowni, osoby praktykujące medytację, wolontariusze w egzotycznych krajach przyznają prymat doświadczeniu narkotycznemu nad innymi rodzajami doświadczeń. W jego wywodzie widać fascynacje silnymi substancjami zmieniającymi świadomość. Próżno szukać zdecydowanej refleksji, że „siła” doświadczenia niekoniecznie oznacza, że narkotyki są czymś pozytywnym. Przeciwnie, sugeruje raczej coś odwrotnego.
Kryzys narkotykowy wiąże się w oczywisty sposób z problemami zdrowia psychicznego. Trudności te nasila kryzys rodziny, alienacja wynikająca ze spędzania lwiej części wolnego czasu przed komputerem, narażenia na treści epatujące przemocą et cetera. Problem ten istnieje zresztą od kilku dekad i pozwala firmom farmaceutycznym zbierać złote żniwa. Oferowane przez nie leki, oparte głównie na zwiększaniu poziomu serotoniny nie są jednak szczególnie skuteczne – zauważa Matthew Johnson na łamach „Big Think”. Sugestia jest oczywista – problem rozwiążą narkotyki.
Promocja narkotyków przez światłych skądinąd Amerykanów budzi zdumienia. To właśnie w Stanach Zjednoczonych od 2000 roku aż milion Amerykanów zmarło z powodu przedawkowania narkotyków. W większości przyczyniły się do tego opioidy. To przez nie właśnie ginie 1500 osób tygodniowo. Ponadto w internecie można z łatwością natrafić na nagrania przedstawiające osoby przypominające zombie, poruszające się w spowolnionym tempie, wykonujące dziwne ruchy. Nie ma to wiele wspólnego ze zdrowiem psychicznym.
Błędy liberalnej koncepcji wolności
Filozoficznie nastawieni promotorzy narkotyków widzą w ich legalizacji spełnienie dążeń do wolności. Na przykład profesor amerykańskiego Columbia University Carl Hart twierdzi wręcz, że użycie narkotyków jest prawem przyrodzonym. „Stany Zjednoczone zostały założone na zasadach życia, wolności i dążenia do szczęścia. Dlaczego więc rząd zabrania Amerykanom zmiany stanu świadomości za pomocą narkotyków, które uznał za nielegalne? W końcu prohibicja narkotykowa nie tylko okazała się nieskuteczna i niesprawiedliwa w wielu przypadkach, ale także narusza prawo do życia według własnego uznania. Ogranicza wolność i dążenie do szczęścia” – podkreśla.
Przy takim podejściu to nie konsumpcja narkotyków, lecz rezygnacja z nich jest czymś niemoralnym. Stanowi bowiem pogwałcenie podstawowych praw człowieka, zakotwiczonych w czczonej w Stanach Zjednoczonych Deklaracji Niepodległości.
Przyjęte przez Harta i innych promotorów narkotyków rozumienie wolności jest jednak skrajnie uproszczone. Opiera się wyłącznie na „wolności od”. W myśl tej koncepcji istotą wolności jest brak ograniczeń prawnych. Jednak osoba, której prawo nie broni wyjeżdżać za granicę, nie ma jednak pieniędzy na bilet, nie dysponuje rzeczywistą możliwością (wolnością pozytywną) do realizacji tego celu. Analogicznie narkoman nie ma wolności realizowania swoich celów, gdyż znajduje się w szponach nałogu.
Niekiedy to właśnie zakaz, choć ogranicza swawolę, stoi na straży głębiej rozumianej wolności. Nie tylko wolności pozytywnej, rozumianej jako możliwość realizacji różnorodnych celów, lecz także wolności rozumianej jako panowanie rozumu i woli nad emocjami i pożądaniami. Człowiek wolny to nie taki, któremu przepisy pozwalają na wszystko. Wolność wymaga bowiem przede wszystkim panowania nad sobą samym i trzeźwego myślenia. Dokładnie temu stoją na przeszkodzie substancje psychodeliczne.
Stanisław Bukłowicz
„Moda” na narkotyki. Śmiertelna pułapka zbiera żniwo wśród młodych Polaków