Na Białorusi doszło do licznych protestów przeciwko tzw. dekretowi o pasożytnictwie. Podpisany kilka miesięcy temu przez prezydenta Łukaszenkę dekret przewiduje, że każdy obywatel w wieku zdolnym do pracy, który przez sześć miesięcy nie pracuje i nie płaci podatków, musi zapłacić karę o równowartości 250 dolarów rocznie. Karę płacą Białorusini oraz cudzoziemcy mieszkający tam na stałe.
Największe protesty miały miejsce w mieście Gomel, a także w Mogilewie i Brześciu. Uczestniczyli w nich zarówno młodzi Białorusini, rodziny z dziećmi jak i przedstawiciele emerytów. Demonstranci nieśli transparenty nawołujące do rezygnacji z dekretu nr 3 (o pasożytnictwie). Krzeczeli hasło „Nie jestem pasożytem” oraz wzywali prezydenta Łukaszenkę do rychłej dymisji.
Wesprzyj nas już teraz!
W Mińsku, do wielotysięcznej demonstracji dołączyli przeciwnicy białoruskiej opozycji. Poza wycofaniem kontrowersyjnego dekretu o pasożytnictwie, protestujący w stolicy domagali się ponadto obniżki cen na usługi komunalne oraz uczciwych wyborów. Realizacja tego ostatniego żądania wydaje się najmniej realna.
Kilka dni temu władze podały, że na tzw. państwowym funduszu pasożytniczym znalazło się już 14 milionów białoruskich rubli czyli 987000 złotych.
Oficjalnie bezrobocie na Białorusi wynosi dziś… 1%. Wielu Białorusinów rezygnuje z procedury rejestracji w urzędach pracy, gdyż jest ona skomplikowana i wymaga, by osoba ubiegająca się o zasiłek wykonywała prace społeczne. Sam zasiłek wynosi równowartość 40-45 złotych.
Średnie wynagrodzenie na Białorusi to obecnie równowartość około 400 dolarów.
Źródło „Interfax”, „Komsomolskaja Prawda”
ChS