Kościół w Holandii czekają radykalne zmiany. W najbliższych latach liczba wiernych gwałtownie spadnie, katolicy będą musieli się pozbyć zdecydowanej większości świątyń. Pozostanie jednak niewielka grupa wiernych o silnej i prawowitej wierze, ewangeliczny zaczyn – uważa kardynał Willem Eijk, prymas Holandii.
Zdaniem hierarchy, zapowiedź tych przemian widać wyraźnie już dzisiaj. Wymiera generacja nominalnych katolików kontestujących nauczanie Kościoła. Natomiast młode pokolenie przyjmuje doktrynę bez zastrzeżeń, jest rozmodlone, praktykuje adorację Najświętszego Sakramentu, regularnie przystępuje do spowiedzi.
Wesprzyj nas już teraz!
W wywiadzie dla włoskiego tygodnika „Tempi” kard. Eijk przyznaje, że sekularyzacja spowodowała w holenderskim Kościele ogromne spustoszenie. Rozpoczęła się jeszcze w pierwszej połowie XX wieku. Potem przybrała na sile w latach 60. Pomogli w tym liberalni teolodzy, którzy ulegli po prostu dominującej kulturze. Zaniedbano też katechezę. – Zamiast o sakramentach kapłani rozmawiali z nami o Che Guevarze – wspomina swą młodość kard. Eijk.
– Kiedy służyłem jako wikary w połowie lat 80., większość parafian nie zgadzała się z moimi homiliami. Ówczesna wizyta Jana Pawła II była na pewno najtrudniejszą w całym pontyfikacie, bo Papieża powszechnie kontestowano – dodaje hierarcha. Zapewnia jednak, że dziś można już głosić wiarę bez przeszkód. – Jako arcybiskup nie jestem zrozpaczony. Stajemy się Kościołem małym, ale o silnej wierze – podkreśla kardynał Eijk.
Arcybiskup Utrechtu wskazuje też, że oficjalne statystyki sytuujące Holendrów wśród najszczęśliwszych narodów na świecie mogą być mylące. Bazują one bowiem na poziomie materialnego dobrobytu. Tymczasem badania wykazały, iż dwie trzecie Holendrów to pesymiści, którzy uważają, że ich kraj zmierza w złym kierunku. Powszechnie panuje przekonanie, iż sytuacja się pogarsza.
Źródło: KAI/RV
RoM