Zbrodnia w Buczy i w innych miejscach na Ukrainie udowadnia, że rosyjska armia nie zmieniła swoich ludobójczych metod. Powtarza zbrodnie Armii Czerwonej, które my Polacy dobrze znamy, a które do dziś nie zostały rozliczone i zamknięte. Nadal nie wiemy w jakich bezimiennych dołach śmierci, leżą szczątki tysięcy Polaków, zamordowanych podczas „operacji polskiej NKWD” oraz Obławy Augustowskiej. Może ten czas, kiedy świat zobaczył do czego zdolny jest rosyjski imperializm, jest dobrym momentem do tego, aby władze naszego kraju przypomniały o tych zbrodniach i upomniały się o godny pochówek naszych rodaków w poświęconej ziemi.
Polacy pamiętają zbrodnie dokonane przez Sowietów na naszym narodzie – Katyń, operacja polska NKWD i Obława Augustowska. Odkrycie ofiar rosyjskiej masakry w Buczy zbiega się z obchodzoną w całym kraju 82. rocznicą zbrodni katyńskiej, podczas której NKWD rozstrzelało prawie 22 tysiące Polaków w tym ponad 10 tysięcy oficerów Wojska Polskiego. Wracają w pamięci słowa Cypriana Norwida – „Historia to dziś, tylko cokolwiek dalej”. Szczególnie podobne do zbrodni popełnionej obecnie przez rosyjską armię w Buczy, i jak się okazuje innych miejscach na Ukrainie, są ludobójstwa sowieckie takie jak – operacja polska NKWD oraz Obława Augustowska.
Operację polską NKWD specjalnym rozkazem, z datą 11 sierpnia 1937 rok, rozpoczął szef NKWD Nikołaj Jeżow, z powodu niskiego wzrostu i zbrodniczego charakteru zwany też „krwawym karłem”. Oprócz rozkazu mordowania Polaków, nakazał on swoim funkcjonariuszom represjonowanie ich rodzin. Ta zbrodnicza akcja, zrealizowana na polecenie Stalina, została przeprowadzona głównie na terenie Białoruskiej Republiki ZSRS. Jak szacuje rosyjski historyk Nikita Pietrow ze Stowarzyszenia Memoriał (którego członkowie w latach 90’ mieli wgląd do rosyjskich archiwów) podczas operacji aresztowano prawie 144 tys. osób, z których rozstrzelano, przeważnie strzałem w tył głowy, około 111 tysięcy. Kolejnych 100 tys. osób (przeważnie kobiet i dzieci) zostało wywiezionych w bydlęcych wagonach w głąb Rosji lub poddanych innym represjom. Wielu z nich zmarło z powodu głodu i wyczerpania.
Wesprzyj nas już teraz!
Na terenie białoruskiej ZSRS NKWD rozstrzeliwało Polaków w kilku miejscach – m.in. niedaleko Kobylckiej Góry koło Orszy, również m.in. na uroczysku Kuropaty koło Mińska oraz niedaleko Witebska. Jednak tych miejsc straceń na obszarze całej ówczesnej Sowieckiej Rosji jest o wiele więcej. Do dzisiaj ustalono około 100 miejsc pochówków ofiar operacji polskiej NKWD, według historyków stanowi to zaledwie około jednej trzeciej wszystkich miejsc kaźni. Decyzje o wyrokach śmierci wydawano w trybie pozasądowym w 78 stolicach obwodów, krajów i republik ZSRS. Ofiary rozstrzeliwano głównie w podziemiach więzień NKWD lub podmiejskich lasach. Zwłoki wrzucano do wcześniej wykopanych dołów. Informacje o nich były tajne i tak jest do dziś. Wielu historyków starało się obecnie pozyskać takie informacje z archiwów Rosji i Białorusi – bezskutecznie.
Pierwsze doły śmierci w lasach przy wsiach Chajsy i Drekolje pod Witebskiem odkryto jesienią 2014 roku. IPN, który prowadzi śledztwo w sprawie operacji polskiej NKWD, ani żadne inne polskie instytucje nie zostały dopuszczone w te miejsca kaźni naszych rodaków. Jedyne dokumenty dotyczące operacji polskiej NKWD jakie państwo polskie posiada, to skany oryginałów, które IPN otrzymało z ukraińskich archiwów w roku 2020. Pozyskane z Ukrainy dokumenty (z archiwów państwowych w Odessie, Winnicy i Chmielnickim) są bezcenne. O ich wielkiej wartości stanowi fakt, że podane są w nich szczegółowe informacje dotyczące konkretnych rozstrzelanych Polaków. W dokumentach tych znajdują się imiona, nazwiska, daty i miejsce urodzenia, daty aresztowania i skazania na śmierć oraz inne ważne dane. Dobrze, że udało się pozyskać te dokumenty przed agresja Rosji na Ukrainę, bo obecnie dokonać tego by się nie udało. Nie wiadomo nawet, czy oryginały dokumentów nie zostały zniszczone podczas rosyjskich ataków rakietowych.
Kolejną ludobójczą zbrodnią, którą Rosjanie przeprowadzili w podobny sposób jak obecnie mordują ludzi na Ukrainie, była Obława Augustowska. To największa zbrodnia dokonana na obywatelach Polski po zakończeniu II wojny światowej, w lipcu 1945 roku. Choć ta zbrodnicza akcja została wymierzona w żołnierzy Armii Krajowej Obywatelskiej, to nienawiść Sowietów skupiła się na polskiej ludności cywilnej. Aresztowano około 7 tysięcy mieszkańców miast i miejscowości rejonu Puszczy Augustowskiej. Przetrzymywano ich w stodołach i innych budynkach gospodarczych. Tam krwawo, często ze skutkiem śmiertelnym, przesłuchiwano. Po przesłuchaniach na zagładę skazano, jak się dziś szacuje, około 2 tysięcy osób – mężczyzn, kobiet a nawet nastolatków. Wszystkich ich rozstrzelano.
Czy nie kojarzy się to z rozmową dwóch rosyjskich wojskowych na Ukrainie, przechwyconą ostatnio przez niemieckie służby. Jeden z żołnierzy, starszy rangą, wskazuje innemu jak postąpić z zatrzymanymi Ukraińcami – „Przesłuchaj, a potem zastrzel”.
Ofiary Obławy Augustowskiej najpewniej leżą w Puszczy Augustowskiej, blisko po białoruskiej stronie granicy. Według ustaleń prokuratury IPN, która prowadzi śledztwo ws. Obławy Augustowskiej, najbardziej prawdopodobną lokalizacją dołów śmierci jest rejon miejscowości Kalety. Wskazują na nią zdjęcia lotnicze oraz liczne relacje świadków. Miejsce to znajduje się w białoruskim pasie granicznym, który ma aż kilometr szerokości. Sowieckie władze skrupulatnie to zaplanowały. Do dziś ten pas graniczny jest pilnie strzeżony przez białoruskie służby. Żadna osoba nieupoważniona nie ma tam wstępu. Bardzo możliwe, że po dołach śmierci ofiar Obławy Augustowskiej przechodzą obecnie funkcjonariusze białoruskich służb i prowadzeni przez nich imigranci, którzy idą forsować granicę z Polską.
Może obecny czas, kiedy świat widzi do czego zdolny jest rosyjski imperializm, to dobry moment, aby władze naszego kraju przypomniały opinii międzynarodowej o zbrodniach popełnionych przez Sowietów na Polakach i o tym, iż szczątki naszych rodaków do tej pory nie zostały godnie pochowane w poświęconej ziemi.
Rosyjska armia nie kryje się z tym, że jest kontynuatorką Armii Czerwonej. Widać to choćby na ukazywanych każdego dnia przez media materiałach filmowych z płonącej Ukrainy, kiedy na rosyjskich czołgach powiewają czerwone sztandary z sierpem i młotem. Poznać to można również po zbrodniach, których dokonuje na Ukrainie. Władze państwowe nie powinny zapominać ani na chwilę o swoim obowiązku jaki mają wobec Polaków zamordowanych m.in. podczas operacji polskiej NKWD oraz Obławy Augustowskiej. Popełniając te ludobójstwa Rosjanie, naszych rodaków – tylko dlatego że byli Polakami – poddawali okrutnym torturom, wiązali im ręce drutem kolczastym, przestrzeliwali czaszki i bez szacunku rzucali do dołów śmierci. Rodziny ofiar dziesiątki lat z bólem czekają na chwilę, kiedy będą mogły swoich bliskich godnie pochować. Świat, tak jak o zbrodni w Buczy, powinien się o tym dowiedzieć.
Adam Białous