20 mln osób obserwowało w niedzielę trwającą łącznie 97 minut przedwyborczą debatę pomiędzy przedstawicielami dwóch największych partii – Angelą Merkel (CDU) i Martinem Schulzem (SPD). Jednym z tematów pojedynku między politykami była polityka migracyjna – „najmniej istotny temat kampanii”, na który w czasie debaty przeznaczono… ponad 60 minut.
Zdaniem byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego kanclerz Niemiec unika jakiejkolwiek dyskusji na ważne dla Niemiec kwestie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Dyskurs, kontrowersyjna debata, która jest solą demokracji i prowadzi do debaty w społeczeństwie, w tym kraju niemal zupełnie upadła, co doprowadziło do wzmocnienia prawego marginesu – powiedział Schulz. Dodał, że takim podejściem Merkel do polityki to „zamach na demokrację”.
Schulz atakował Merkel za błędy, jakie popełnia od ponad dwóch lat, kiedy to rozpoczął się tzw. Kryzys migracyjny, przede wszystkim – brak konsultacji z europejskimi partnerami. Dodał, że uchodźcy są „cenniejsi niż złoto”, ponieważ to właśnie oni prezentują prawdziwą „wiarę w Europę, jakiej brakuje wielu Europejczykom”.
Odpowiedzią Merkel na te ataki było powtórzenie po raz kolejny sloganów na temat chrześcijańskiego obowiązku i obrony wartości europejskich nakazujących pomoc potrzebującym migrantom uciekającym przed wojną na Bliskim Wschodzie. – Decyzja o niezamykaniu granicy dla uchodźców na początku września 2015 roku była słuszna. Nie mogłam postąpić inaczej – podkreśliła kanclerz.
W dalszej części swojego wystąpienia Martin Schulz po raz kolejny zaatakował Polskę i Węgry za odmowę współpracy w kwestii przyjmowania uchodźców, co „uniemożliwia powstanie wspólnej, europejskiej polityki migracyjnej”. Zagroził również Warszawie i Budapesztowi surowymi konsekwencjami finansowymi.
– Potrzebne jest europejskie prawo migracyjne. Istnienie takiego prawa pozwoliłoby na zawracanie osób, które przekraczają granicę nielegalnie i wpuszczanie tych, które wjeżdżają legalnie – zaznaczył polityk SPD. Dodał, że warunkiem do odpowiedniej realizacji tego typu polityki byłoby „ustalenie kontyngentów migrantów, którzy musieliby być rozdzielani pomiędzy poszczególne kraje”.
– To można łatwo zrobić. Powodem fiaska jest jednak istnienie w UE krajów – kilka z nich wymieniłem, jak Polska czy Węgry – które to kategorycznie odrzucają i mówią: niech Niemcy i Włosi sami sobie radzą z tym problemem – podkreślił były przewodniczący PE.
Schulz zapowiedział, że jeśli w przypadku ewentualnego zwycięstwa SPD w wyborach do Bundestagu „powiąże problem migracji z finansowaniem Europy”. – Albo uda nam się doprowadzić do tego, że Europa będzie sojuszem solidarnym, gdzie wszyscy wspólnie rozwiązują zadania, albo dajmy sobie spokój (z Unią) – podkreślił.
– Finansujemy rolnictwo, finansujemy budowę dróg w Rumunii i Bułgarii, finansujemy regionalny rozwój w Polsce, a te kraje mówią nam: wasza migracja, wasza polityka wobec uchodźców nic nas nie obchodzi. Tak dłużej być nie może – zapowiedział niemiecki socjaldemokrata.
Zdaniem ekspertów niedzielna debata stanowiła była ostatnią szansą Martina Schulza na „odwrócenie niekorzystnego dla niego trendu w sondażach przed wyborami 24 września”. Według sondaży SPD może liczyć maksymalnie na głosy 24 proc. wyborców, zaś CDU – ponad 40 proc.
źródło: rp.pl
TK