Kiedy Pan Bóg daje takie mocne doświadczenie, to wiadomo, że na coś człowieka przygotowuje. Czułem, że ten cały rok będzie pełen różnych wydarzeń, być może i bardzo trudnych, ale że Pan Jezus nigdy mnie w tych okolicznościach, w tych warunkach nie opuści – mówił w Częstochowie Przemysław Babiarz.
Podczas organizowanego przez wspólnotę Mężczyzn Świętego Józefa spotkania na Jasnej Górze wybitny komentator sportowy i prezenter podzielił się własnym doświadczeniem związanym z chorobą i pierwszą w życiu możliwością codziennego przyjmowania Najświętszego Sakramentu.
Wesprzyj nas już teraz!
– Bardzo się cieszę, że jestem wśród tej wspólnoty, która będzie oblegać Jasną Górę, a w razie czego – jak się domyślam – byłaby gotowa również jej bronić; bo przecież w końcu nie jesteśmy Szwedami! – przywitał się ze słuchaczami.
Przemysław Babiarz opowiadał o swoich tegorocznych przeżyciach, związanych między innymi z problemami zdrowotnymi i zawodowymi. W ostatnich kilku miesiącach stanął w obliczu niełatwych prób.
– Od początku roku miałem przeczucie, że tegoroczny Wielki Post będzie dla mnie wyjątkowy; że stanie się wtedy coś bardzo ważnego – zaznaczył.
Pod koniec stycznia dziennikarz miał udać się do szpitala na zaplanowaną wcześniej drobną operację kręgosłupa. Planował wyjąć na nią z kalendarza codziennych zajęć niewiele czasu i spodziewał się, że szybko powróci do rutynowych aktywności. Wrócił, lecz na szpitalne łóżko, gdyż podczas chirurgicznej interwencji do organizmu wdało się zakażenie. Bakterię trudno było zwalczyć, potrzebne były mocne antybiotyki i kolejna hospitalizacja. Z czterech dni przymusowej przerwy zrobiły się dwa miesiące.
– Nigdy wcześniej nie byłem w szpitalu, więc proszę domyślić się, jakie to było dla mnie przeżycie – zaznaczył Przemysław Babiarz.
Rozpoczął się Wielki Post. – Wiadomo, jak to jest. Człowiek poznaje nie tylko lekarzy, pielęgniarki, salowe, ale też współpacjentów, którzy dzielą się, opowiadają o swoich przeżyciach. Patrzy człowiek na ludzkie nieszczęście i myśli sobie: ze mną nie jest tak źle… – wspominał.
Któregoś dnia dziennikarz znalazł na tablicy ogłoszeń numer telefonu do szpitalnego kapelana. Umówił się na rozmowę i od tego dnia codziennie miał możliwość spotkania i rozmowy, a także spowiedzi i przyjmowania Najświętszego Sakramentu. Trwało to przez cały Wielki Post, a więc około 40 dni. – Uświadomiłem sobie, że od czasu Białego Tygodnia, kiedy byłem u Pierwszej Komunii Świętej w 1972 roku, nigdy nie przystępowałem do niej tak często, dzień po dniu, nie miałem tej mocy obecności Pana Jezusa w moim sercu – wyznał.
– Ta obecność pomogła mi przetrwać cały ten Wielki Post. Pobyt w szpitalu był dla mnie Wielkim Postem, uwieńczonym zresztą wspaniałym Triduum – w szpitalnej kaplicy, razem z innymi chorymi czytaliśmy z podziałem na role Mękę Pańską, cieszyliśmy się Wielką Sobotą – mówił dziennikarz.
– Tak się złożyło, że wyszedłem ze szpitala w dzień Zmartwychwstania Pańskiego o godzinie 14:00, bo jeszcze do ostatniej chwili trwały badania. (…) Po tym długim Wielkim Poście, po tym wspaniałym Triduum odżyłem, szybko od tego momentu zacząłem wracać do zdrowia – opowiadał.
– Kiedy Pan Bóg daje takie mocne doświadczenie, to wiadomo, że na coś człowieka przygotowuje. Czułem, że ten cały rok będzie pełen różnych wydarzeń, być może i bardzo trudnych, ale że Pan Jezus nigdy mnie w tych okolicznościach, w tych warunkach nie opuści – świadczył znany komentator.
Kolejne miesiące przyniosły doświadczenie towarzyszenia odchodzącemu powoli do wieczności 96-letniemu stryjowi. A potem był wyjazd na Olimpiadę w Paryżu, gdy zaledwie jedno zdanie wypowiedziane podczas relacjonowania ceremonii otwarcia przyniosły panu Przemysławowi powszechnie znane kłopoty zawodowe. Po tym jak wypomniał prezentowanemu na uroczystości utworowi Johna Lennona komunistyczną inspirację, został zawieszony w obowiązkach i odsunięty od pracy przy mikrofonie przez szefa redakcji sportowej Telewizji Polskiej.
Źródło: You Tube / Mężczyźni Świętego Józefa
Not. RoM