12 lipca 2022

Przeprosin za Wołyń nie było. Dlaczego Ukraina po raz kolejny „wystawiła” Polskę?

(EPA/SERGEY DOLZHENKO Dostawca: PAP/EPA.)

Kilka dni temu świat obiegła informacja o tym jakie kraje będą odbudowywać (czytaj robić interesy) poszczególne regiony Ukrainy. Polsce przypadł rejon od lat będący pod kontrolą Rosjan, w którym obecnie toczą się walki. Przypadek, propozycja…? Albo celowe działanie. I dowodzi tego „ukłon” Ukraińców w stronę Polaków wykonany w rocznicę Rzezi Wołyńskiej.

Nie oczekujemy od Ukrainy cudów. Chcemy słów prawdy o bolesnej historii roku 1943 na Kresach Wschodnich i możliwości godnego upamiętnienia ofiar ludobójstwa OUN-UPA. Tylko tyle. Jako główny sojusznik Ukrainy w czasie wojny z Rosją mieliśmy prawo liczyć, że za naszą otwartość i hojność doczekamy się tego gestu po 79 latach od rzezi.

Nic takiego – mimo składanych w przestrzeni publicznej zapowiedzi – się nie stało. Prezydent Zełenski, mimo panujących okoliczności wojennych i politycznych, wybrał trwanie przy swoim. Jakby to obiecane „przepraszam” było grą bardziej ryzykowną niż przyznanie, że „bohater” Bandera był oprawcą. Ukraina zdobyła się jedynie na „ukłon” w postaci projektu ustawy „O ustanowieniu prawnych i socjalnych gwarancji dla obywateli Rzeczypospolitej Polskiej znajdujących się na terytorium Ukrainy”. Projekt przewiduje m.in. możliwość legalnego pobytu na terytorium Ukrainy obywateli Polski i członków ich rodzin przez 18 miesięcy, licząc od dnia przyjęcia ustawy. Polacy otrzymają też prawo do pracy, możliwość wykonywania działalności gospodarczej, nauki w placówkach oświatowych, korzystania z usług medycznych na Ukrainie. Przewidziano też pewne wypłaty socjalne. Cóż. Nie tego oczekiwaliśmy.

Wesprzyj nas już teraz!

Oczekiwany był za to gest pojednania. Sam Zełenski mówił, że w stosunkach z Polską osiągnięto dziś „najwyższy poziom zaufania i współpracy, nie tylko jeśli chodzi o ostatnie dziesięciolecia, ale o wiele pokoleń naszych narodów”. To i tak – jak się pokazuje – za mało, by powiedzieć prawdę o Wołyniu.

Niektórzy – jak Tomasz Terlikowski – utrzymują, że „wymaganie od narodu, który walczy z najazdem, odkrywa masowe groby, dowiaduje się o gwałtach na kobietach i zsyłkach, żeby teraz i to dokładnie w taki sposób jakiego my chcemy przeprosił za zbrodnie, których spora część jego obywateli nie jest świadoma, jest brakiem empatii”. A może właśnie ten czas, to doświadczenie jest najlepszym momentem, by zrozumieć i pogodzić się z prawdą o swojej historii? I wyciągnąć z niej wnioski.

Sprawę poczynań Ukrainy w kontekście ludobójstwa na Wołyniu śledził Łukasz Warzecha. Publicysta wyczekiwał na słowa pojednania. Nie doczekał się. Wieczorem napisał: „Jak rozumiem, o tej godzinie możemy chyba już powiedzieć, że poza wniesieniem projektu symbolicznej ustawy, na której nikt z Polski realnie nie skorzysta, prezydent Zełeński nie wykonał dziś żadnego gestu. To jednak spory zawód i mimo wszystko niemiłe zaskoczenie”.

I jak dodał, „no więc już jest jasne: duże rozczarowanie. Powiedziałbym nawet, że coś więcej. Wobec zapowiedzi, przecieków, a także tonu wystąpień w Polsce. Była okazja, Zełeński ją zmarnował i to, rzekłbym, ostentacyjnie”.

Rozczarowania nie krył też Cezary Krysztopa. „Życzę Ukrainie żeby tę wojnę wygrała. I z powodów ludzkich i z powodów politycznych. Ale, że @ZelenskyyUa nie znalazł dziś czasu żeby pomiędzy postami nt. wizyty Marka Rutte, odnieść się do rocznicy tragicznej Krwawej Niedzieli, to jest k. smutne” – napisał.

Postawę Ukrainy skomentował też Maciej Pieczyński, publicysta „Do Rzeczy”. „No i niestety dziś w przemówieniu Wołodymyra Zełenskiego ani słowa o Wołyniu. A mógł chociaż użyć ukraińskiego eufemizmu i symetrystycznie podejść do sprawy. Szkoda. Wieniec od prezydenta pod pomnikiem wołyńskim to trochę za mało. Może nasze władze za mało naciskały” – podkreślił.

Osłodą ma nam być więc ukraińska ustawa i historyczna (sic!) obecność ambasadora Ukrainy na centralnych uroczystościach rocznicowych i ów wieniec. „To krok w dobrą stronę” – ocenił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, zwracając uwagę na „pokrętny” napis na szarfie (niestety we wpisie nie przywołał jego treści).

Zaś w rozmowie z dorzeczy.pl ocenił, że sytuacja ze sprawą wołyńską wygląda tak, że „strona ukraińska nie chce, a polska strona nie upomina się, nie walczy o sprawę”. I tylko uzupełnieniem niech będzie to, że na głównych uroczystościach z udziałem premiera i prezydenta nie było żadnego biskupa. „Nagle z jednej strony mówimy o zrywaniu zmowy milczenia, a z drugiej nawet kościół katolicki, nie tylko, że zakłada tę zmowę, to dokłada nieobecność? Owszem była Msza, modlitwy kapelanów wojskowych oraz rabina wojskowego, co było piękne. Ale dlaczego biskupi nie zabrali głosu? Dlaczego nie było przesłania do pojednania? Szkoda, że tego zabrakło” – skwitował kapłan.

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(63)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 149 135 zł cel: 300 000 zł
50%
wybierz kwotę:
Wspieram