Przyszedł najwyższy czas, aby ludzie teatru – ci którym zależy aby sztuka spełniała swoje piękne zadanie, aby pomagała ludziom być bardziej wrażliwymi na to co wielkie, dobre, prawdziwe i piękne – przemówili o wiele głośniej niż do tej pory.
Nie jestem teatrologiem ani krytykiem teatralnym, nie jestem aktorem ani reżyserem – nie mam więc profesjonalnej wiedzy na temat teatru. Nieprawdą byłoby jednak stwierdzenie, że nie mam z teatrem nic wspólnego. Jestem widzem, a także obywatelem i podatnikiem. Z pieniędzy takich ludzi jak ja utrzymywanych jest wiele teatrów w Polsce. Jestem również Polakiem i mam prawo oceniać to co się w nich dzieje.
Wesprzyj nas już teraz!
Nasz teatr ma wielką historię, którą tworzyli i tworzą wspaniali ludzie. Wiele przedstawień i projektów realizowanych do dnia dzisiejszego jest wartościowych i godnych polecenia. Jednak mam coraz mocniejsze wrażenie, że od jakiegoś czasu, a w szczególności od ostatnich kilku lat, ta dobra strona polskiej sceny jest w przerażający sposób przysłaniana i spychana przez najgorsze tendencje występujące w świecie sztuki. W mojej głowie, jako odbiorcy, widza, rodzi się wiele bardzo niepokojących pytań o kondycję rodzimego teatru.
21 listopada odbyła się w Teatrze Polskim we Wrocławiu premiera spektaklu pt. „Śmierć i dziewczyna”. Już same obsceniczne plakaty reklamujące to wydarzenie przekraczały wszelkie granice dobrego smaku. Przed spektaklem zapowiadano go jako zawierający sceny pornograficzne odgrywane przez aktorów tego „gatunku” filmu. Czy taka jest misja teatru? Czy naprawdę sztuką ma być sytuacja w której teatr brakiem dobrego smaku, poziomu i obscenicznością przebija kluby ze striptizem? Pytanie może bardzo ostre, ale jak mam rozumieć sytuację, w której plakaty reklamujące spektakl i sama jego treść posunięta jest o wiele dalej (w złym tego słowa znaczeniu) od działań wspomnianych w poprzednim zdaniu klubów?
Jednak przyznaję szczerze, iż mimo że jestem tym zdarzeniem zniesmaczony, nie wzbudziło ono mojego zdziwienia. Nie jest to przecież pierwszy tego typu eksces w ciągu ostatnich lat. Co więcej, nie jest w mojej opinii nawet najgorszy. Podobne skandale mają miejsce w bardzo wielu miastach Polski. Oto przecież na przykład w zeszłym roku w całym kraju odbyły się czytania bluźnierczego spektaklu „Golgota Picnic”. Kolejnym przykładem może być Teatr Stary w Krakowie, którego stale pogarszająca się reputacja zmusiła do zajęcia zdecydowanego stanowiska nie tylko samych krakowian, czyli najbardziej zainteresowanych.
Czy nie mamy w wielu przypadkach do czynienia z sytuacją, w której dyrektorzy teatrów narzucają jakiś skrajny – w bardzo złym tego słowa znaczeniu – światopogląd, nie licząc się z nikim i z niczym? Bez względu na zasady, wartości, odczucia odbiorców i Polaków, którzy nawet jeśli nie chodzą do teatrów, to przecież zmuszeni są do finansowania ich działalności. Tymczasem żyjący z publicznych dotacji animatorzy rewolucyjnej kontrkultury nie oglądają się nawet na poziom artystyczny, którego odnalezienie w kierowanych przez nich placówkach przychodzi z coraz większą trudnością.
Zarzut ten można łatwo udowodnić, przypominając właśnie sytuację z ubiegłego roku. Oto bez żadnego artystycznego czy moralnego uzasadnienia w wielu teatrach na terenie Polski odbyły się, nie spektakle, ale odczyty i projekcje wspomnianej już tutaj, bluźnierczego i zupełnie bezwartościowego artystycznie spektaklu „Golgota Picnic”. Jak można uzasadnić wykorzystywanie teatrów będących własnością publiczną, do niemającej nic wspólnego ze sztuką demonstracji ideologicznej i promocji bluźnierstwa? Wszystko wbrew masowym protestom obywateli. Wszystko rozmyślnie i bez jakiegokolwiek związku ze artyzmem. Czy wyciągnięto wobec kogokolwiek konsekwencje? Przepraszam – wyciągnięto. W Łodzi z powodu protestu przeciw bluźnierstwu i wykorzystywaniu teatru do prywatnych, ideologicznych celów zwolniono aktora stojącego po stronie elementarnych zasad i zwykłej przyzwoitości…
I tu właśnie pojawia się moja największa wątpliwość. Czy przypadkiem nie jest tak, że to właśnie jakaś antypolska, obsceniczna czy bluźniercza treść jest podstawą danego przestawienia, a całą resztę – scenariusz, reżyserię, obsadę, „niepokój artystyczny” i „chęć wyrażenia siebie” dopisuje się dopiero do taniego skandalu? W niektórych przypadkach naprawdę trudno nie zadać takiego pytania. Obawiam się, że takie przypadki mają miejsce coraz częściej.
Moim zdaniem przyszedł najwyższy czas, aby ludzie teatru – ci którym zależy aby sztuka spełniała swoje piękne zadanie, aby pomagała ludziom być bardziej wrażliwymi na to co wielkie, dobre, prawdziwe i piękne – przemówili o wiele głośniej niż do tej pory. Aby zabierali regularnie głos w sprawie bardzo nadwątlonej kondycji naszego teatru. Ja bardzo chciałbym ten głos usłyszeć, głos prawdziwych znawców tematu, a jednocześnie ludzi naprawdę dobrej woli.
Wiem, że takie pytania jak ja zadaje sobie wiele odbiorców. Niektórzy formułują je łagodniej, większość jeszcze bardziej dosadnie niż ja. Konieczna jest o wiele głośniejsza dyskusja na temat kondycji polskiego teatru, na temat niemających nic wspólnego ze sztuką, ale podszywających się pod nią nadużyć, na temat narzucania skrajnie niemoralnego światopoglądu. Powinna odbyć się dyskusja na temat przywrócenia teatru prawdziwej sztuce.
Jakub Skoczylas