Rząd Chin zamierza wesprzeć gospodarkę mocniejszą stymulacją fiskalną nastawioną m.in. na dokapitalizowanie banków i wsparcie konsumpcji. Pierwszy raz od dawna w centrum uwagi nie są inwestycje i eksport. Dla świata to może być dobra zmiana – czytamy w piątkowym wydaniu „Pulsu Biznesu”.
Dziennik informuje, że chińska gospodarka jest w stagnacji: ceny nieruchomości spadają, w kraju panuje deflacja, nastroje konsumentów są złe, banki mają problemy, rynek kapitałowy tkwi w bessie. „Problem Chin jest taki sam, jaki USA i UE miały w 2008 r., a Japonia w 1990 — kryzys bankowy wywołany załamaniem rynku nieruchomości” – pisze dziennik. Zauważa, że choć w warunkach chińskich kryzys nie ujawnia się paniką i masowym upadkiem banków, ale fundamentalny problem niskiego popytu jest podobny. „Nawet wzrost PKB, co do rzetelności którego wielu ekonomistów ma wątpliwości, może znaleźć się w tym roku poniżej planów rządowych” – zauważa autor tekstu.
W związku z takim stanem rzeczy Chiny zmieniają podejście: biuro polityczne Komunistycznej Partii Chin ogłosiło, że zwiększy zadłużenie publiczne w celu dokapitalizowania banków oraz wsparcia konsumpcji, szczególnie uboższych obywateli – rząd ma zadbać o płace i zatrudnienie.
Wesprzyj nas już teraz!
„PB” wysnuwa z tego wniosek, że jeśli popyt wewnętrzny ma być stymulowany bardziej przez konsumpcję niż inwestycje budowlane, ograniczy to ryzyko zasysania surowców ze świata i wzmożenia przez to presji inflacyjnej w innych krajach.
Źródło: PAP
Chiny przyłączą się do „zielonej” rewolucji? Zaskakująca deklaracja w 60-punktowym planie rozwoju