Sekretarz stanu USA Antony Blinken straszy, że Władimir Putin nie zatrzyma się jedynie na Ukrainie. Jego plany mogą sięgać dalej, także po Polskę. Rosyjska artyleria ma być gromadzona na granicy polsko-białoruskiej. Niektórzy stratedzy amerykańscy namawiają do wszczęcia dyskusji o otwarciu drugiego frontu, by podnieść koszty po stronie wroga i odciągnąć go od głównego celu ataku.
– Czy istnieje możliwość, że Putin wyjdzie poza Ukrainę? Jasne, jest taka możliwość – powiedział szef amerykańskiej dyplomacji w rozmowie z ABC News. Wskazał jednak, że agresja na Polskę, Słowację, Węgry, czy Rumunię oznaczałaby inwazję na państwo członkowskie NATO, a wtedy jego zdaniem automatycznie do walk włączyłyby się USA, Wielka Brytania, Francja, Kanada i inne kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego, który obejmuje 30 państw.
Blinken wyraził nadzieję, że do tego nie dojdzie i art. 5 sojuszu o wspólnej obronie odstraszy rosyjskiego przywódcę. – Prezydent [Biden] bardzo jasno powiedział, że będziemy bronić każdego piędzi terytorium NATO – zapewniał Blinken. Polityk wyraził nadzieje, że cokolwiek się stanie, „demokracja i niepodległość Ukrainy zwyciężą”.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem masowe nagromadzenie ciężkiej broni zaobserwowano w białoruskim Brześciu, niedaleko granicy z Polską. – Rosja zgromadziła wojska, opancerzenie, artylerię i ponad 50 transporterów ciężkiego sprzętu na poligonie w Brześciu przy granicy z Polską. Rosja dodała również więcej sprzętu na pobliską stację kolejową na Białorusi – twierdzi reporter Jack Detsch, korespondent ds. bezpieczeństwa narodowego magazynu „Foreign Policy”.
Prezydent USA Joe Biden wykluczył zaangażowanie wojskowe, ale nie nałożył też zbyt dotkliwych sankcji na Rosję, podobnie jak Unia Europejska. W Europie obecnie stacjonuje około 90 tys. amerykańskich żołnierzy. Do Polski w ostatnim czasie przybyło ich 5 tys., by pomagać w ewakuacji obywateli amerykańskich i izraelskich.
Ekipa Bidena doskonale wiedziała, że pakiet ograniczeń, które przygotowywali od miesięcy, nie zniechęci Putina do agresji na Kijów. Rosyjski przywódca twierdzi, że Rosja „nie zamierza okupować Ukrainy” i dalej utrzymuje, że jest skora do negocjacji. Chce jednak całkowitej demilitaryzacji Ukrainy. Blinken w pośpiechu próbuje montować szeroką koalicję państw, która na forum ONZ przeciwstawi się Rosji. Amerykanie zamierzają również wysłać samoloty F35 do Estonii, Litwy i Rumunii.
Premier Pakistanu: Źle się stało, że doszło do ataku. Ucierpią kraje rozwijające się
W czasie, gdy Rosja zadecydowała o inwazji, swoją dwudniową wizytę w Moskwie odbywał premier Pakistanu Imran Khan. Wyraził on „żal”, że konflikt nie został zażegnany. Khan spotkał się z Putinem na Kremlu w czwartek wieczorem. Wizyta miała mieć charakter roboczy. Z oficjalnego oświadczenia strony pakistańskiej dowiadujemy się, że „przywódcy obu krajów dyskutowali o głównych aspektach współpracy dwustronnej i wymieniali poglądy na aktualne tematy regionalne, w tym rozwój sytuacji w Azji Południowej”.
Przed wizytą ministerstwo spraw zagranicznych Pakistanu poinformowało, że rozmowy dwóch przywódców skoncentrują się na rozwoju regionalnym, Afganistanie, islamofobii i dużej umowie dotyczącej gazociągu, którą Pakistan stara się sfinalizować z Rosją. „Premier podkreślił, że konflikt nie leży w niczyim interesie, a kraje rozwijające się zawsze są najbardziej dotknięte gospodarczo w przypadku konfliktu” – dodano.
W piątek ambasada Pakistanu zaleciła około 500 studentom pakistańskim na Ukrainie, by jak najszybciej udali się do Tarnopola, około 360 km na wschód od Kijowa. Stamtąd mają być ewakuowani.
Amerykańscy stratedzy: Trzeba myśleć o otwarciu drugiego frontu
Amerykańscy stratedzy ze Stanford Hoover Institution, Russell Berman i Michael Auslin, zalecają Waszyngtonowi „otwarcie drugiego frontu”, by „skomplikować sytuację przeciwnika”. „Planując odpowiedź na inwazję na Ukrainę lub Tajwan, amerykańska strategia nie powinna skupiać się wyłącznie na głównej agresji, ale także komplikować sytuację przeciwnika poprzez planowanie drugiego frontu” – piszą w analizie na łamach „National Interest”.
Przypominają, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ogłosił „opracowanie opcji dalszego wzmocnienia odstraszania i obrony NATO, w tym rozważenia utworzenia nowych grup bojowych NATO we wschodniej i południowo-wschodniej Europie”. Francja miałaby dowodzić grupą bojową w Rumunii. Zwiększono by też siły w krajach bałtyckich i w Polsce. Rosnąca obecność wojsk NATO na wschodniej flance utrudniłaby przerzucanie wojsk rosyjskich na Ukrainę, a „NATO w zasadzie mogłoby rzucić wyzwanie Rosji perspektywą otwarcia drugiego frontu, zmuszając ją do przeniesienia aktywów z Ukrainy” – czytamy.
Autorzy wskazują, że podobnie można zrobić w Azji. Ubolewają jednak, że „obecne myślenie strategiczne ogranicza się w dużej mierze do wątpliwych kar, jakimi są sankcje, które mają słabe wyniki w zakresie wpływania na zachowanie przeciwników lub do niejasnych planów obrony przez samą Ukrainę czy Tajwan, bez wyraźnej roli USA. To, czego brakuje, to program amerykańskiego i sojuszniczego zaangażowania, który podniósłby koszty wroga poprzez groźbę otwarcia dodatkowych teatrów konfliktu. Jeśli Rosja lub Chiny naruszają granice międzynarodowe, powinny zrozumieć, że w grę mogą wchodzić ich własne granice. Wojna jest nadal innym sposobem prowadzenia polityki” – piszą analitycy, którzy opowiadają się za „agresywną strategią”.
Przekonują, że w przeszłości wygrywanie wojen było możliwe dzieli otwarciu drugiego frontu i „zmuszeniu agresorów do walki w wielu teatrach, a tym samym do rozproszenia swojej siły”. Taka m.in. lekcja płynie z II wojny światowej.
„Aby zmienić ocenę ryzyka Moskwy i Pekinu, Waszyngton musi postawić na stole perspektywę drugiego frontu. Stany Zjednoczone nie prowadziły wielkiej wojny na dwóch frontach od 1945 roku, a opracowanie takiej strategii i jej realizacja wymaga zdecydowanego planowania i wyrafinowanej dyplomacji z potencjalnymi partnerami, nie wspominając o pełnym zaangażowaniu amerykańskich zdolności wojskowych” – zaznaczają.
Berman i Auslin przedstawili wizje ewentualnych dwufrontowych kampanii przeciwko Rosji i Chinom. Piszą, że ich głównym celem jest przekonanie kręgów rządowych i wojskowych do debaty na ten temat. Stratedzy wskazują, że w sytuacji ogromnej presji na Kijów „siły amerykańskie – potencjalnie w porozumieniu z Turcją powinny rzucić wyzwanie rosyjskiej okupacji Krymu na południu Ukrainy”, by przywrócić prawowite rządy.
„Ten drugi front można by otworzyć poprzez zniszczenie tak zwanego mostu krymskiego na Cieśninie Kerczeńskiej, zbudowanego przez Rosję w celu połączenia jej stałego lądu z okupowanym Półwyspem Krymskim. Takie podejście mogłoby zostać włączone do kampanii przeciw rosyjskiej obecności morskiej na Morzu Czarnym, we współpracy z Turcją, która na podstawie Konwencji z Montreux kontroluje cieśniny Bosfor i Dardanele”. Zmusiłoby to Rosjan do przerzucenia sił z głównych linii ataku.
Stratedzy opowiadają się za atakami dronów i operacjami specjalnymi w pierwszej kolejności. Wyjaśniają, że w razie agresji jednego kraju na drugi dopuszczalne są „wszelkie destrukcyjne, asymetryczne operacje, które mogą pomóc skomplikować decyzje Pekinu i Moskwy, i zakłócić ich strategie”. Trzeba jedynie dokonać analizy kosztów i korzyści, a także przekonać do swojej wizji strony trzecie.
„Rosyjska okupacja Kijowa zmieni krajobraz polityczny Europy, podważając gołębie głosy, które minimalizowały zagrożenie ze strony Putina, zwłaszcza w Niemczech. Elity polityczne i opinia publiczna mogą stać się bardziej skłonne do poparcia silnych środków zaradczych i większego zaangażowania. Jednocześnie fala uchodźców podkreśli pilność wojny na Ukrainie. Niemniej jednak rosyjskie strony dezinformacyjne i prorosyjskie z pewnością będą promować w europejskich mediach kapitulacyjny i antyamerykański punkt widzenia. Kampania anty-dezinformacyjna będzie kluczowa dla propagowania jedności atlantyckiej jako podstawy ładu międzynarodowego gwarantowanego przez potęgę amerykańską” – czytamy.
Źródło: dailymail.co.uk, aljazeera.com, nationalinterest.com
AS