Władimir Putin „zdenerwował” Francuzów. Wielka misja pokojowa Emmanuela Macrona, który chciał w tym konflikcie być „mężem opatrznościowym”, który zachował pokój w Europie zakończyła się fiaskiem. Francuski prezydent został wręcz w Moskwie upokorzony i to w momencie, kiedy stara się o reelekcję.
Macron nie oznacza już „pokoju w Europie”
Wesprzyj nas już teraz!
Ilustruje to historia pewnego plakatu. W internecie zaraz po wejściu armii rosyjskiej do Donbasu przypomniano pewien propagandowy plakat wymyślony przez zwolenników obecnego prezydenta Francji. Widać na nim Macrona w pozie niemal napoleońskiej z hasłem, że Macron oznacza „Europę i Pokój”. Mniejszymi literami dopisano, że „prezydent walczył od tygodni o oddalenie rosyjskiej inwazji na Ukrainę i dzisiaj armia rosyjska się wycofuje”. Autorzy plakatu uwierzyli we wcześniejsze zapewnienia rosyjskiej propagandy, że ich wojska wracają do baz. Odtrąbili więc „sukces” Macrona, ale tym samym go skompromitowali. 21 lutego te „wycofywane” rzekomo siły akurat na Ukrainę wkroczyły.
Paryżowi trudno było uwierzyć, że Putin posunie się aż do tak daleko idących działań. Nawet już po wkroczeniu rosyjskich wojsk na Ukrainę, w mediach pisano jeszcze o „specjalnej operacji militarnej”, używając tu terminologii samego Putina i licząc zapewne, że wojska rosyjskie „tylko” podbiją obwody ługański i doniecki. Dopiero po dwóch dniach termin „operacja militarna” zastąpił zwrot – „wojna na Ukrainie”, a czasami i termin „agresja”.
Putin się przeliczył. Zaskakujące tytuły prasowe
Skutkiem działań Putina jest już to, że „przegrał” Francję. Być może rosyjski prezydent liczył, że interesy poszczególnych krajów spowodują znaczne podziały wśród państw Europy, ale te są na tyle zszokowane, że dość jednomyślnie potępiają jego atak. Zjawisko to widoczne jest w bardzo prorosyjskiej dotąd Francji. „Zrozumienie” dla Putina wykazywali tu niemal wszyscy politycy, od lewicy po prawicę. Wielu z nich jest niechętna obecności Francji w NATO lub szuka pomysłu na alternatywną „obronę europejską”. Rosja mogła liczyć nad Sekwaną na sporą sympatię i życzliwość. Teraz nawet najbardziej prorosyjscy politycy, agresję jednoznacznie potępili…
Dziennik „Le Parisien” zauważa, że Władimir Putin stał się na Zachodzie „dyktatorem”. Zwrotu tego użył nie tylko brytyjski premier Boris Johnson, ale i francuski minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian. Gazeta cytuje politologa Nicolasa Tenzera, który mówi, że „rzeczy trzeba nazywać po imieniu” i dodaje, że Putin to także „kryminalista”.
„Le Point” dodaje, że Putin to „ostatni stalinista”, a złamanie porozumień mińskich powinno zachęcić UE, „politycznego i militarnego karła” do uzbrojenia się. To samo pismo cytuje Dominique’a Moïsi, znanego francuskiego geopolityka, który mówi, że agresja na Ukrainę to „ważny punkt zwrotny dla Zachodu”. Konflikt zbrojny zakończył „czasy niewinności europejskich demokracji, przyzwyczajonych od dziesięcioleci do słodyczy pokoju, a wojna może być naszą przyszłością”.
Wojna na Ukrainie jednoczy Francuzów?
Media zauważają, że w wyniku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego we Francji pojawiły się znamiona dawno nie widzianej „jedności narodowej”. Agresja rosyjska została potępiona przez wszystkich kandydatów na prezydenta, nawet tych najbardziej zagorzałych obrońców Kremla, od Marine Pen po lewicowego przeciwnika NATO Jeana-Luca Mélenchona. Kandydaci na prezydenta mają zostać wkrótce objęci informacjami specjalnego komitetu łącznikowego pod przewodnictwem premiera Jeana Castexa. „Le Figaro” stwierdza nawet, że jedność społeczeństwa rozdarta przez „kryzys pandemiczny”, jest reanimowana przez „kryzys ukraiński”.
W kontekście zaostrzającej się walki politycznej w czasie kampanii wyborczej, spory są wyciszane. Niektórzy zawiesili swoje mitingi, inni przekształcili je np. w spotkania solidarności z Ukraińcami. Korzysta z pewnością na tym prezydent Macron, który jest w takiej chwili reprezentantem wszystkich Francuzów. „Le Figaro” stwierdza, że ostatni raz takie skupienie się wokół władzy miało miejsce po zamachach terrorystycznych z 2015 roku.
Nawet prorosyjscy politycy potępiają Moskwę
Półtora miesiąca przed pierwszą turą wyborów, wojna na Ukrainie zmieniła harmonogram kampanii wyborczych. Jednak pomimo pozorów jedności, walka trwa nadal. Dość prorosyjski polityk prawicowy Eric Zemmour obawia się, że „same sankcje” przeciwko Rosji „będą nieskuteczne” i „wpłyną na” francuskie „interesy”. Dodał, że „może uderzą w Rosję, ale też osłabią Europę i wpłyną bezpośrednio na nasze interesy”. Zemmour mówił też o skutkach „nieprzerwanej ekspansji NATO na wschodzie” i apelował o „niezależny głos” Francji. Marine Le Pen też wyrażała obawy o skutki nakładanych sankcji dla Francji i „siły nabywczej” jej obywateli. Jednak potępiła „jednoznacznie pogwałcenie integralności i suwerenności Ukrainy” przez Rosję i wezwała do „próby znalezienia sposobów dyplomatycznego rozwiązania tego kryzysu”.
Po drugiej stronie lewicowy Jean-Luc Mélenchon deklarował, że nie wycofuje się ze słów, że to „NATO było agresorem”. Chwalił się swoją przenikliwością, że był „jedynym, który powiedział, że jeśli zagrozi się Rosji, to przekroczy ona granice”. Jednak agresję, potępił i on.
Warto dodać, że nawet komunistyczny dziennik „L’Humanite”, który także potępia „ekspansję NATO na Wschód” stwierdza, że działania Putina to „rażące naruszenie wszystkich zasad, które są podstawą cywilizowanej społeczności międzynarodowej i dlatego ta agresja jest zdumiewająca i nieodpowiedzialna”.
Francja po stronie NATO
Prezydent Emmanuel Macron zwołał 28 lutego kolejną radę obrony. Stwierdził, że wojna na Ukrainie „będzie miała długotrwałe skutki” i „musimy się do niej przygotować”. Dodał, że rząd przygotowuje „plan odpornościowy” dla gospodarki. Nie sprecyzował, w jakim zakresie Paryż jest gotowy wspierać Ukrainę wojskowo. Z kolei sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski napisał tego dnia na Twitterze, że rozmawiał z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i „broń i sprzęt od naszych partnerów jest już w drodze”.
Szef sztabu francuskich sił zbrojnych generał Thierry Burkhard poinformował oficjalnie, że Francja rozmieści 500 żołnierzy w Rumunii w ramach wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Generał dodał, że Francja chce „wysłać bardzo wyraźny znak solidarności strategicznej”. Zapowiedział także, że jego kraj utrzyma kompanię liczącą od 200 do 250 strzelców alpejskich w republikach nadbałtyckich, których misja kończyła się w marcu. Francuski kontyngent wspierają pojazdy opancerzone i cztery myśliwce Mirage 2000s.
Były premier porzuca pracę u Rosjan
O „przegraniu” przez Rosję Francji mogą świadczyć także tak drobne informacje, jak porzucenie pracy u Rosjan przez byłego premiera Francois Fillona. Krytykowany od kilku dni, były centroprawicowy premier poinformował, że rezygnuje z członkostwa w radach nadzorczych dwóch rosyjskich firm, w tym Siburu, którego były właściciel znalazł się osobiście na liście osób objętych sankcjami.
Francuskie media bardzo obszernie zajmują się analizą strat gospodarczych związanych z agresją rosyjską. Przewidują znaczne podniesie ceny surowców rolnych i przypominają, że Rosja i Ukraina eksportują jedną trzecią światowego zapotrzebowania na pszenicę. Istotna jest również produkcja słonecznika, kukurydzy i nawozów. Do tego spodziewają się podwyżek cen ropy i gazu.
Sankcje planowane wobec Rosji mogą rzeczywiście uderzyć także w interesy francuskie. Na razie w odwecie za sankcje Unii Europejskiej zawiesili współpracę z kosmodromem Kourou w Gujanie Francuskiej. Odwołano również 87 osób rosyjskiego personelu technicznego.
Francuskie interesy przede wszystkim
W samej Rosji, firmy francuskie należą jednak do najbardziej dynamicznie rozwijających się spółek. Francja jest drugim największym inwestorem bezpośrednim w Rosji. Działa tam 500 francuskich spółek zależnych, w tym 35 spółek z 40 notowanych na francuskiej giełdzie CAC 40. Francuskie firmy są też największym zagranicznym pracodawcą w Rosji i zatrudniają tam prawie 160 000 pracowników. Są tam tacy potentaci jak TotalEnergies, która eksploatuje wiele rosyjskich złóż ropy i gazu.
Total jest m.in. udziałowcem Novateku, producenta gazu. Jednak objęty imiennie sankcjami brytyjskimi Giennadij Nikołajewicz Timczenko to… współwłaściciel Novateku. Dodajmy, że ten miliarder jest także współwłaścicielem Sibur Holding, z którego odchodzi premier Fillon. Rodzina Timczenki była m.in. współwłaścicielem i zarządzała transportem i przedsiębiorstwami handlowymi takimi jak hotele Sogeco Holding, Maples, Carring Finance i siecią Relais & Chateaux we Francji. Oligarcha sponsorował stałą wystawę sztuki rosyjskiej w Luwrze, a w 2013 r. otrzymał order… Legii Honorowej.
W sektorze motoryzacyjnym, Renault jest liderem lokalnego rynku z marką Avtovaz, właścicielem Łady. Rosja jest drugim co do wielkości rynkiem zbytu na świecie dla francuskiego producenta, zaraz za Francją, a przed Niemcami. W Rosji działają takie firmy jak Danone, Decathlon czy Société Générale (właściciel Rosbanku). Firma Leroy Merlin w obrotach w Rosji wyprzedza nawet Renault. Publiczna firma francuska Engie współfinansowała gazociąg Nord Stream 2.
Wprowadzanie sankcji może pośrednio uderzyć i we francuską gospodarkę. Jednak minister ekonomii Bruno Le Maire uspokajał, że „Rosja nie jest dla Francji dużym partnerem” i wpływ sankcji na francuską gospodarkę będzie ograniczony. Obiecał też związkowi rolników FNSEA pomoc w przypadku trat z eksportu do Rosji. W 2021 roku Francja wyeksportowała do Rosji towary za 6,4 mld euro, co stanowiło jednak tylko 1,3 proc. jej całego eksportu. Warto dodać, że ten kraj nie jest także mocno uzależniony od rosyjskiego gazu. Większość dostaw zapewniana jest z Norwegii i Algierii. Straty francuskie nie będą więc aż tak duże. Ważniejsza jest jednak rosyjska strata polityczna ważnego partnera w Europie. Długofalowo Putin na tym odcinku chyba przegrał.
Bogdan Dobosz