Debaty telewizyjne organizuje się po to, by wyborcy mogli poznać poglądy kandydatów. Jednak przez pierwsze kilkanaście minut decydującej debaty, spotkanie Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy przypominało raczej pyskówkę, która miała wywrzeć wrażenie na wyborcach. Komorowski posunął się do ciosu poniżej pasa – próbował wciągnąć do debaty postać teścia Andrzeja Dudy.
Pierwsze pytanie zadane przez Monikę Olejnik dotyczyło katolicyzmu obu kandydatów. Prowadząca chciała się dowiedzieć, czy kandydaci podpisaliby ustawę zakazującą aborcji lub in vitro. Nie poznaliśmy jednak na nie odpowiedzi. Andrzej Duda wręczył bowiem prezydentowi Komorowskiemu chorągiewkę z logiem Platformy Obywatelskiej i to tego gestu dotyczyła rozmowa przez kilka minut. Bronisław Komorowski zdążył powiedzieć, że jest przeciwny karaniu za in-vitro, przypomniał przy tym, że Andrzej Duda podpisał się pod ustawą mówiącą właśnie o karaniu lekarzy za stosowanie tej eugenicznej metody pozyskiwania dzieci z probówki. Komorowski takie rozwiązania określił mianem średniowiecza. Na pytanie o aborcję też nie odpowiedział. A setki chorych dzieci w Polsce nadal mordowane są w majestacie prawa i „kompromisu aborcyjnego”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jedno z kolejnych pytań Olejnik dotyczyło Smoleńska. Było ono skrojone ewidentnie pod Bronisława Komorowskiego, bowiem obaj kandydaci mieli odnieść się do… dawnych wypowiedzi Andrzeja Dudy na temat katastrofy rządowego TU154M nieopodal Katynia.
Monika Olejnik zadała także pytanie o Jedwabne i politykę historyczną. Chciała wiedzieć, czy Lech Kaczyński postąpił słusznie zakazując ekshumacji. Żaden z kandydatów nie potępił tej szkodliwej decyzji. Bronisław Komorowski po raz kolejny jednak posunął się do zadania ciosu poniżej pasa i próbował uderzyć w Andrzeja Dudę… jego teściem! Kandydat PiS nie dał się jednak zbić z tropu i na tego typu zagrywki reagował o wiele lepiej, niż w pierwszej debacie prezydenckiej. Duda stwierdził, że Komorowski zachował się fatalnie pisząc do uczestników uroczystości rocznicowych w Jedwabnem, że „naród Polski był sprawcą”. Polityk PiS przyznał, że „wyrzutki zdarzają się w każdym narodzie”, ale prezydent nie powinien prowadzić takiej polityki historycznej, w której oskarża o zbrodnie cały naród.
Prezydent pytał też Dudę, dlaczego wstrzymał się od głosu, gdy głosowano za nakazem umieszczenia godła polskiego na koszulkach sportowców. Zarzucił europosłowi PiS, że nie dba o godło. Andrzej Duda odparował, że to Komorowski wyprowadzał na ulice Warszawy paradę pod orłem z czekolady, z czego naśmiewali się internauci przez wiele miesięcy później. Przypomniał też hasło – „kotylionik i balonik”, mające opisywać patriotyzm Bronisława Komorowskiego.
Emocje opadły odrobinę podczas debaty na temat spraw, które nie leżą w kompetencjach prezydenta. Bogdan Rymanowski pytał o kwestie społeczne i gospodarcze, pomoc „frankowiczom” i repolonizację banków a także o sprawę emerytur. Na te pytania kandydaci już odpowiadali. Pod koniec pytań na ten temat kandydaci znów zadawali pytania sobie nawzajem. Komorowski zarzucił Dudzie, że sprzeciwiał się podpisywaniu lewackiej konwencji zwanej „antyprzemocową”. Duda przypomniał, że gwałci ona polskie tradycje i nie ma w rzeczywistości nic wspólnego z ochroną ofiar przemocy.
Następna tura pytań dotyczyła polityki zagranicznej – to już dotyczy kompetencji prezydenta. Justyna Pochanke pytała o stosunek do Wladimira Putina. Według Bronisława Komorowskiego stosunek Polski do Rosji powinien być ni mniej ni więcej taki, jak Unii Europejskiej. Po tym jak Duda wygłosił swoją odpowiedź, Komorowski nazwał konkurenta, w ewidentnie wystudiowanej kwestii z gestem rozłożonych rąk , „gołębiem”. To mogło być niezrozumiałe dla widzów i mocno wpłynąć na negatywną ocenę prezydenta przez odbiorców.
Justyna Pochanke zapytała także o kwestię przyjęcia do Polski prześladowanych chrześcijan z Syrii. Andrzej Duda zapewnił, że chciałby, by ci ludzie zostali przyjęci przez Polskę. Podkreślił, że jeżeli władza w Polsce się nie zmieni, wciąż będą trudności ze sprowadzeniem do Polski kogokolwiek. Przypomniał, że Polaków z Donbasu nie można było sprowadzić do kraju przez dwa tygodnie. Duda podkreślił, że chrześcijanie są nam bardzo bliscy kulturowo i zrobi wszystko, żeby im pomóc, włącznie z przyjęciem do Polski.
Komorowski na to samo pytanie odpowiedział atakiem na Dudę za… jego poglądy na politykę klimatyczną. Przyznał, że też chciałby pomóc chrześcijanom z Syrii a potem znów zaatakował Dudę – tym razem sugerował, że nie wziął on udziału w głosowaniu w europarlamencie, którego wynik mógł tymże chrześcijanom pomóc.
Na koniec debaty Komorowski wyciągnął jeszcze tekst Krzysztofa Szczerskiego sprzed dziesięciu lat, w którym ten snuł dywagacje na temat możliwości zwiększenia roli Kościoła w państwie. Szczerski to bliski współpracownik Dudy.
Prezydent Komorowski w tym kontekście znów użył słowa średniowiecze, które z uporem maniaka powtarzał przez całą debatę ….
kra