Zdaniem dr Radosława Pyffela, sugestie dziennika „Le Monde” jakoby Polska i Węgry były przekaźnikami wpływów Chin w Unii Europejskiej jest wykreowaną na potrzeby dyplomatyczne perspektywą, która nakazuje Warszawy i Berlina stworzyć „złych chłopców” rozbijających „jedność europejską”.
Tymczasem to wizyty Emmanuela Macrona w Chinach kończą się zawsze podpisywaniem wielkich kontraktów francuskiego przemysłu, czy zawieraniem porozumień w sprawach globalnego cieplenia. – Francja ma dużo więcej do zaoferowania niż Polska, to jest kraj, który ma własną agendę, prowadzi własną politykę. Gra wysoko, próbuje brać udział w koncercie mocarstw (…) Takie oceny negatywne Polski czy Węgier, jakbyśmy rozbijali tą jedność europejską, podczas gdy samemu prowadzi się niezależną politykę wobec Chin jest troszeczkę zaskakujące – zauważa.
Zdaniem eksperta, temat relacji polsko-chińskich w przestrzeni publicznej praktycznie nie istnieje, co pokazuje niemal zerowe zainteresowanie polskimi mediami piątkowym szczytem Unia Europejska – Chiny. – Nie mamy wielkiego biznesu, nie mamy globalnych korporacji i to jest to, co powiedzmy sobie szczerze, różni nas od społeczeństw Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych. W tych krajach politykę wobec Chin w dużej mierze determinują te wielkie koncerny i interesy, które mają na rynku chińskim – przekonuje.
Wesprzyj nas już teraz!
W kontekście relacji z Chinami, dla Polski najważniejsza jest obecnie kwestia Ukrainy, a tutaj – jak podkreśla dr Pyffel – Pekin zachowuje się niejednoznacznie. – My byśmy chcieli, żeby Chiny nałożyły sankcje na Rosję i dokonały destrukcji tego kraju, natomiast oni nie chcą tego robić. Gdyby Pekin nałożył sankcje na Kreml, to Rosja z pewnością by tego nie wytrzymała. Ale nie chcą tego robić, bo nie chcą ułatwiać roboty Stanom Zjednoczonym, a wojnę na Ukrainie postrzegają jako rodzaj rywalizacji amerykańsko-chińskiej – uważa.
– Xi Jinping podczas spotkania z Bidenem użył nawet takiego określenia, że „założyliście dzwoneczek na szyje tygrysa i teraz sami musicie go zdjąć”. My nie będziemy w tym ani przeszkadzać, ani pomagać. Amerykanie uważają, że jednak przeszkadzają, podczas gdy Pekin uważa, że siedzi na wzgórzu i „obserwuje walczące tygrysy” – podkreśla.
Więcej w rozmowie wideo: