Tu dla kontrastu było radośnie i kolorowo – uczestnicy oprócz transparentów zabrali kolorowe baloniki. Na placu przed gmachem MNK dominowały tęczowe barwy, słychać było sambę – w tak ciepłych słowach o krakowskim „Marszu Równości” mogła napisać tylko jedna gazeta. Właśnie, ta której „nie jest wszystko jedno”.
Relacje z Marszu Równości zamieszczoną w papierowym oraz internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej” w Krakowie, śmiało można postawić w jednym szeregu z fabularnymi, peerelowskimi produkcyjniakami. W obu przypadkach granica między wrogiem a „swoim” była narysowana bardzo grubą krechą. Burżuj, kułak lub amerykański szpieg knuli, a dzielni funkcjonariusze, stachanowcy, czy partyjni aktywiści starali się im przeciwstawić. Odrażający i brzydcy niczym noc listopadowa wrogowie kopali dołki pod świetlaną przyszłością pięknych i dorodnych ludowych Polaków.
Wesprzyj nas już teraz!
Podobnej zasadzie zdają się hołdować twórcy relacji z sobotniego „Marszu Równości”. W roli dobrych obsadzeni zostali działacze LGTB, złych mącicieli porządku stanowią demonstrujący narodowcy.
Jeśli na „tęczowym” marszu było dla „kontrastu radośnie i kolorowo” – jak czytamy w „GW”, to jak musiało być na demonstracji narodowców? Oczywiście smutno i bezbarwnie! Dodać trzeba i nienawistnie, czego dowodem są hasła skandowane przez narodowców. Oto garść cytatów:
Wszyscy jesteśmy homo – głosił jeden z transparentów. – Raz sierpem, raz młotem tęczową hołotę – odkrzykiwali narodowcy.
Uczestnicy Marszu witani byli entuzjazmem mieszkańców:
Marsz Równości został bardzo ciepło został przyjęty na Stradomiu – uczestników pozdrawiali z okien mieszkańcy, a także sklepowe i przechodnie. Było bardzo radośnie i głośno.
Na narodowców zaś czekał… kordon policji, który oddzielił ich od radosnych homoaktywistow.
W oku niejednego ludowego twórcy zakręciła się łza…
luk