Pisarz i publicysta Rafał Ziemkiewicz oczekuje od brytyjskich władz przeprosin za bezprawne odmówienie mu wjazdu na teren tego państwa ze względu na „polityczne poglądy”. – Jak może się czuć człowiek opluty i zniesławiony? – komentuje uznanie go przez Anglików za „homofoba”, „islamofoba” czy „antysemitę”.
Publicysta i redaktor m.in. Tygodnika „Do Rzeczy” uważa działania służb granicznych za bezprawne. – To jest ich kraj i Brytyjczycy mogą sobie każdego wpuszczać albo nie wpuszczać, to jest ich prawo. Gdyby powiedzieli, że mnie po prostu nie wpuszczają, toby wszystko było w porządku. Zgodnie z Międzynarodowym paktem praw obywatelskich i politycznych, podpisanym również przez Wielką Brytanię, nie można nikogo traktować inaczej ze względu na jego poglądy. Jeśli nie wymówili tego paktu, a napisali oficjalnie w piśmie, że nie wpuszczają mnie z powodu moich poglądów, to złamali prawo międzynarodowe – mówi portalowi press.pl
Dziennikarz zapowiada, że oczekuje od Brytyjczyków przeprosin. – To dla mnie coś szokującego, że pojawią się w przestrzeni publicznej takie określenia, jakobym ja był jakimś rasistą, islamofobem czy antysemitą. Jak sądzę, na tym bezmyślnie oparli się Anglicy, bo nie było z ich strony próby zweryfikowania tych oszczerstw, które są na mnie rzucane. Powołano się tylko na opinie, a to skandaliczne. Nikt nie wskazał żadnego konkretnego cytatu – mówi.
Wesprzyj nas już teraz!
Rafał Ziemkiewicz udał się wraz z rodziną do Anglii, gdzie jego córka ma rozpocząć rok akademicki na Uniwersytecie Oksfordzkim. Po wylądowaniu na lotnisku Heathrow w Londynie żona i córka przeszły odprawę, natomiast Ziemkiewicz został zatrzymany przez służby. Jako powód zatrzymania podano „poglądy polityczne” (ang. political views).
Brytyjską opinię publiczną zdominowała narracja polskich lewicowych mediów, przedstawiająca publicystę w najgorszym świetle. Jak się okazuje, dopiero we wtorek Ziemkiewicz otrzymał telefon od brytyjskiego dziennikarza, który postanowił wysłuchać jego stanowiska, zamiast bezrefleksyjnego powielania lewicowej linii redakcyjnej.
„CUD. Zadzwonił do mnie brytyjski dziennikarz zapytać o przypisywane mi wypowiedzi. Rozumiecie? PIERWSZY, który zamiast bezkrytycznie wierzyć oszczercom z różnych GW-ien zechciał „wysłuchać drugiej strony”. Wyjaśniłem mu, jak spreparowano niby-cytaty i co pisałem naprawdę. Przełom?” – napisał na Twitterze publicysta „Do Rzeczy”.
Źródło: press.pl / własne PCh24.pl
PR
Naszym problemem jest „rodzima kanalia”. Rafał Ziemkiewicz o incydencie na lotnisku Heathrow