Kilka dni temu opublikowany został raport Komisji ds. badania rosyjskich i białoruskich wpływów. Na czele komisji stoi gen. Jarosław Stróżyk. Raport uderza w cały szereg prawicowych mediów, na przykład za to, że krytykują… politykę ekologicystyczną albo restrykcje Covidowe. Nie wspomina o tych, którzy przez lata uzależniali Polskę od rosyjskiego gazu. O sprawie rozmawiali w programie „Ja, Katolik. Ekstra” Krystiana Kratiuka redaktorzy Paweł Lisicki i Grzegorz Górny.
– Kierując się miłosierdziem, które powinno być charakterystyczne dla wszystkich chrześcijan, z ogromną troską podchodzę do zdrowia, również zdrowia psychicznego, pana generała Jarosława Stróżyka, który wyprodukował ten raport jak i tych ludzi, którzy w tym procesie uczestniczyli – zaczął Paweł Lisicki.
– Należałoby się zastanowić, czy nie przeżywają jakiegoś bardzo trudnego momentu życiowego i czy może ich w związku z tym nie wesprzeć – modlitwą, datkiem, formą okazania sympatii – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
– Raport, który wyprodukowali, świadczy o głębokim oderwaniu od rzeczywistości – wskazał.
Według Pawła Lisickiego bardzo niepokojące jest to, że raport ten „firmuje” polskie państwo. Zleca przecież zbadanie poważnej rzeczy, bo tym są wpływy obcej agentury w Polsce. Ostatecznie jednak zleca to ludziom „o rozchwianej wewnętrznej tożsamości, poważnych problemach, które powodują niezdolność do powiązania faktów i odróżnienia tego, co jest insynuacją od prawdy”. Zdaniem publicysty autorzy raportu nie są w stanie pojąć, że na przykład krytyka zachodniego nihilizmu nie jest wcale przejawem rosyjskiej propagandy. To wskazuje na wręcz „głębokie upośledzenie”. – Gorzej, że państwo polskie uważa tego typu doniesienia – coś, co przypomina pijacki sen wariata – za prawdopodobne i możliwe – dodał kąśliwie.
– To straszne czasy dla Polski, że ktoś coś takiego może traktować poważnie. […] Na przykład znaczącym dowodem ulegania wpływom rosyjskim ma być podważanie ideologii klimatystycznej, a także krytyka zachodniego nihilizmu i relatywizmu. To jest rzekomy przejaw ulegania rosyjskiej propagandzie. Na liście ruskich agentów znaleźliby się praktycznie wszyscy papieże do Benedykta XVI, konserwatywni filozofowie, intelektualiści – wskazał.
Według Pawła Lisickiego jeżeli raport na tak poważny temat jest sporządzany w ten sposób, to znaczy, że Polska jest pozbawiona ludzi, którzy naprawdę mogliby odpowiadać za jej bezpieczeństwo.
Publicysta uznał, że można w sprawie tego raportu mówić rzeczywiście o chorobie psychicznej. W materiale jest wykres, który pokazuje poprzez wektory i strzałki różne „powiązania”. – To jest myślenie w rodzaju: my używamy internetu, internet ma kabel, kabel jest pod oceanem, na oceanie płynie statek, w jednym ze statków może być ropa, ropa przypłynęła przez jakieś morze, właścicielem statku jest osoba X, a kabel jest wyprodukowany przez firmę Y, my jesteśmy w Warszawie – i mamy to, jest powiązanie – mówił.
– To klasyczny przykład szaleństwa, gdzie ludzie nie są w stanie oddzielić realnych przyczyn i skutków od wyobrażonych, które wpadły im do głowy – dodał.
– Tutaj pan redaktor [Paweł Lisicki] słusznie wskazał, że to jest kompletnie absurdalna logika, i oczywiście można to kłaść na szaleństwa autorów tego raportu i traktować to jako pijany sen wariata. Problem w tym, że mamy jednak do czynienia z osobami, które teoretycznie są specjalistami od dezinformacji. Trudno sobie wyobrazić, aby do jednego grona zaproszono samych wariatów. Moim zdaniem to nie jest działanie szaleńców, tylko prowadzone na zimno działanie specjalistów od dezinformacji – ocenił z kolei Grzegorz Górny.
– Ono ma na celu, po pierwsze, odwrócenie uwagi od rzeczywistych wpływów rosyjskich w Polsce, bo takie wpływy są. Wiadomo, że po upadku Związku Sowieckiego i Układu Warszawskiego została sformułowana tak zwana doktryna Falina, która przewidywała uzależnienie nie tylko Polski, ale także Europy Środkowej czy szerzej naszego kontynentu, od rosyjskich surowców. Ugruntowaniu tej doktryny służyła między innymi agentura wpływu. W tym kontekście należałoby zapytać, kto forsował niekorzystne dla państwa polskiego kontrakty gazowe z Rosją? – wskazał publicysta.
– Kto sprzeciwiał się dywersyfikacji energetycznej polskiej gospodarki? Na przykład przecież w ostatniej chwili udaremniono budowę gazociągu z Norwegii przez Danię w 2001 roku. Później oczywiście można zapytać o ten słynny reset z Rosją – dodawał gość programu „Ja, Katolik. Ekstra”.
– Przecież w 2010 roku zebrano polskich ambasadorów po to, żeby wysłuchali w Warszawie wykładu ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa. W 2012 roku polscy przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej pojechali do Moskwy na szkolenia, żeby uczyć się od tamtejszych członków Komisji Wyborczej, jak przeprowadzać uczciwe wybory. W 2013 roku Służba Kontrwywiadu Wojskowego podpisała układ z FSB następczynią KGB – powiedział.
– Oczywiście tego typu przykłady można by jeszcze długo mnożyć. Okazuje się, że tego zupełnie nie wzięto pod uwagę, a przecież niedawno nawet w Niemczech ujawniono, że Rosjanie finansowali obficie ekologiczne organizacje pozarządowe, które sprzeciwiały się zmianie polityki energetycznej Niemiec. Chodziło o to, żeby likwidować elektrownie atomowe i żeby pogłębiać uzależnienie się od rosyjskiego gazu, żeby finalizować budowę Nord Stream 2 – wskazał.
– Tutaj widzimy realne interesy rosyjskie i widzimy, że ktoś stał za tym, aby te interesy forsować. Tego w raporcie zupełnie nie ma, więc widzimy z jednej strony odwrócenie uwagi od rzeczywistych agentów wpływu, a z drugiej strony widzimy ośmieszenie tej idei. Okazuje się, że ruskim agentem może być ktoś, kto wskazuje na kryzys moralny i obyczajowy Zachodu; ktoś, kto neguje teorię o tym, że zmiany klimatyczne są spowodowane działalnością człowieka; ktoś, kto sprzeciwia się tej polityce cancel culture, wokeismu, gender i tak dalej. Okazuje się, że zostaje wrzucony do worka z rosyjskimi agentami, to mamy do czynienia z ośmieszeniem całej idei poszukiwania rzeczywistych rosyjskich wpływów w Polsce. To robią ludzie, którzy nie są wariatami, ale tacy, którzy sami są specjalistami od dezinformacji – powiedział Grzegorz Górny.
– Moim zdaniem właśnie ten raport jest elementem procesu dezinformowania, czyli wskazywania na rzekomych rosyjskich agentów przy pomijaniu zupełnie tych czynników, które są priorytetowe dla rosyjskiej agentury. Też miałem na początku taką pokusę, żeby potraktować to jako czyste szaleństwo, ale uważam, że tak jednak nie jest. To działanie na zimno – skierowanie podejrzeń w drugą stronę i ośmieszenie idei odkrywania wpływów rosyjskich w Polsce – ocenił.
Paweł Lisicki wskazał, że nie ma wątpliwości, iż raport ten ma posłużyć jako pałka do walenia w tych, którzy nie podobają się rządowi; jego zdaniem należy jednak traktować rzecz jak wariactwo po to, by nie podejmować nawet próby poważnej rozmowy z argumentami zawartymi w raporcie tak, jakby one miały jakąś istotność. Jego zdaniem ludzie, którzy stworzyli raport, tkwią w pewnej bańce i stąd należy oceniać ich twórczość właśnie jako przejaw szaleństwa.
Grzegorz Górny podkreślił, że uważa mimo wszystko raport za przejaw pewnej strategii, choć zgadza się, że nie należy nadawać mu zbyt dużej rangi, zwłaszcza ze względu na to, jak porażający jest brak logiki w tym dokumencie.
Więcej w nagraniu.
Pach