1 września 2023

„Raport Pileckiego”: brutalna opowieść o dwóch zbrodniczych, lewicowych systemach

(Zdjęcie autorstwa Krzysztofa Wiktora - materiały promocyjne filmu)

Gdy myśleliśmy, że to już nigdy nie nastąpi, na ekrany kin trafił wreszcie film „Raport Pileckiego”. Ma on zarówno zalety, jak i niedopowiedzenia. Nie pokocha go lewicowy główny nurt mediów i tak zwanej kultury, ale poważne uwagi mieć będzie także polski patriota. W obrazie zdecydowanie przeważają jednak atuty.

Reżyser Krzysztof Łukaszewicz prowadzi narrację, którą postronny widz uznać może za chaotyczną i nie do końca zrozumiałą. Da się ją bez trudu śledzić bodaj jedynie znając zawiły, pełen dramatycznych zwrotów życiorys bohatera. W trakcie filmu przeplatają się bowiem, chaotycznie niczym powracające wspomnienia, obrazy z różnych etapów – walki z bolszewikami, międzywojennej sielanki w Sukurczach, dwuletniego pobytu w Auschwitz i ucieczki stamtąd, Powstania Warszawskiego i innych epizodów niemieckiej okupacji, a także choćby pobytu we włoskiej Anconie, gdy było już wiadomo, że zamiast wolności otrzymaliśmy w prezencie od „aliantów” kolejny zabór.

Rotmistrz zamiast spokoju zdecydował się na powrót do Polski i wielce prawdopodobne problemy. Nie miał jednak wątpliwości, co wybrać. Czekała nie tylko rodzina, ale też – dla niego chyba przede wszystkim – służba na rzecz wywalczenia prawdziwej niepodległości. To ostatnie byłoby jednak możliwe bodaj tylko w przypadku nowej wojny – konfrontacji Zachodu z potęgą Związku Sowieckiego.

Wesprzyj nas już teraz!

A zatem nowa konspiracja, budowanie struktur oporu i aresztowanie przez bezpiekę, która zdołała zinfiltrować podziemną organizację i złamać kilku jej uczestników. 8 maja 1947 rotmistrz trafił do więzienia przy Rakowieckiej na trwającą przez niemal równy rok gehennę. Przeżyć jej „nie miał prawa” gdyż znał przeszłość szefa rządu Józefa Cyrankiewicza, którego kojarzył z Auschwitz jako niemieckiego kolaboranta i kapo. Dramatyczne interwencje żony u sekretarza premiera przyniosły jedynie skutek w postaci zwrotnego pytania o sporządzony przez rotmistrza obozowy raport. Dokument mógł zawierać niewygodne informacje na temat dygnitarza. Maria Pilecka zorientowała się, jak wysoka jest stawka, ale nie przestała nigdy wierzyć w szczęśliwe zakończenie i powrót męża.

W filmie uderza brutalny realizm obozowego życia dyktowanego sadystycznymi regułami narzuconymi przez Niemców. Równie trudno oglądać sceny ze śledztwa prowadzonego przez Eugeniusza Chimczaka, zwyrodniałego ubeka, który na sprawiedliwość musiał doczekać aż do Bożego sądu. Zmarł w 2012 roku. Co z tego, że otrzymał w procesie grupy Humera wyrok kilkuletniego więzienia, skoro – podobnie jak kompani – skutecznie zasłaniał się lekarskimi zwolnieniami i żył nie niepokojony, w dostatkach zapewnionych dzięki bogatej emeryturze wypłacanej przez polskie państwo.

Z racji wspomnianego realizmu obraz przeznaczony jest raczej dla widzów dorosłych. Pytanie, czy można było i warto pokazać historię rotmistrza w inny, łagodniejszy sposób po to żeby poszerzyć grono publiczności? Otóż pokazanie potwornego, odrażającego oblicza dwóch lewicowych systemów jest uzasadnione i broni się. Zbyt wiele w ostatnich latach obserwujemy zabiegów zmierzających do pudrowania PRL, ukazywania tego okresu w oderwaniu od istoty rzeczy.

„Raport Pileckiego” to także niezłej klasy specyfik na otrzeźwienie. Coraz więcej wskazuje, że zbliża się do końca trzydziestoletnia mniej więcej pieriedyszka pomiędzy starym a nowym komunizmem – tym razem już „zielonym”, globalnym, zgodnie z Maryjnym ostrzeżeniem o rozprzestrzenieniu się „błędów Rosji” na cały świat. Na razie korzystamy z wygody i względnej, chociaż stopniowo i metodycznie ograniczanej wolności osobistej, przy równie ostrożnym demontowaniu państw narodowych. Wciąż jednak jeszcze czerpiemy z owoców ofiary Witolda Pileckiego jemu podobnych, przyznajmy – ludzi nie z tej epoki. Poczuciu ulgi, że to my jesteśmy pokoleniem, które po wielu dziesięcioleciach polskiej niewoli zaznało aż tylu lat oddechu, towarzyszyć musi refleksja nad przyszłością, jaka czeka kolejne generacje. Zgodnie z tym, co przed laty śpiewał w „Jałcie” Jacek Kaczmarski, w geopolityce niewiele się zmieniło. Wolna i rządząca się samodzielnie Polska nieodmiennie stanowi cierń w oku możnych sąsiadów, a przy tym problem dla światowych potęg („Polacy? – chodzi tylko o to, żeby gdzieś w końcu mogli żyć… Z tą Polską zawsze są kłopoty – kaleka troszczy się i drży” – Jacek Kaczmarski, „Jałta”).

Atutem „Raportu Pileckiego” są zdjęcia autorstwa Arkadiusza Tomiaka. Trafnie reżyser dobrał też obsadę, w której wyróżniają się – obok tytułowej postaci kreowanej przez Przemysława Wyszyńskiego, także wyraziści: filmowy Chimczak, czyli Mariusz Jakus i Paulina Chapko w roli Marii Pileckiej. Udane tło dla opowieści stanowi muzyka Michała Lorenca.

Film Krzysztofa Łukaszewicza nie spotka się na pewno z przychylnością stróżów politycznej poprawności. Główny bohater to polski niezłomny patriota, wzorowy żołnierz, dowódca, organizator lojalny wobec swoich ludzi. Co raz akcentuje swoją katolicką wiarę. Poleca nawet swemu ubeckiemu oprawcy lekturę książki, którą sam starał się uczynić życiowym przewodnikiem, czyli „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempis.

„Starałem się tak żyć abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać” – wyznał kiedyś. Oznaczało to dla Witolda Pileckiego całkowitą wierność składanym przysięgom i wyznawanym wartościom, priorytet życia wiecznego nad doczesnym, honor i nadludzką determinację. Nadludzką bo ten bohater ciągle czerpał z modlitwy, dzięki której przetrwał piekło niemieckiego Auschwitz i nie ugiął się przed nieludzkimi torturami stosowanymi przez reżim sowiecki.

Nie niuansował, nie dawał antagonistom choćby cienia złudzeń, że zrezygnuje z obranej drogi za cenę ocalenia, wygodnego życia, wysługiwania się nowemu okupantowi. Jakże ta postawa nie pasuje do standardu „niejednoznacznego” bohatera, który skazy w życiorysie i charakterze nadrabia gorliwą służbą na rzecz każdego, kto aktualnie ma władzę i największe wpływy. Pilecki to dla post-peerelowskiego mainstreamu postać po prostu nieznośna.

Jest jednak rzecz, za którą ów „główny nurt” poglądów i opinii mógłby pochwalić reżysera i scenarzystę. Łukaszewicz przyjął z dobrodziejstwem inwentarza fakt zamaskowania swych prawdziwych nazwisk przez czołowych oberubeków, których działalność wywarła decydujący wpływ na losy Witolda Pileckiego. Józef Goldberg Różański to po prostu Różański. W ogóle nie pojawiają się w filmie postaci Józefa Czaplickiego (właściwie Izydora Kurca), który nadzorował śledztwo, ani pomocnika szefa MBP Romana Romkowskiego vel Menasze Grinszpana-Kikiela.

Z polskim podziemiem rozprawiają się więc w filmie wyłącznie złamani bądź przewerbowani rodacy, jedynie nadzorowani przed Sowietów. Na wstępie śledztwa Goldberg daje rotmistrzowi „słowo honoru oficera Wojska Polskiego”, że uzna wyłączną odpowiedzialność aresztowanego za jego działalność w zamian za ujawnienie szczegółów.

Niestety więc, mamy do czynienia z zaniechaniem, tym bardziej dolegliwym, że przecież Polska i Polacy nieustannie tresowani są pojawiającymi się regularnie w światowych mediach „pomyłkami” wskazującymi na nasze rzekome zaniechania w dziele ratowania z zagłady Żydów czy wręcz współsprawstwo w de facto niemieckich zbrodniach. Działamy więc jedynie reaktywnie, broniąc się  przed oszczerstwami. Nie jesteśmy zaś w stanie, w imię obcych i niejednokrotnie wrogich nam interesów, pokazać prawdziwego, pełnego oblicza aparatu sowieckiego, który niszczył nasze narodowe elity podstawiając w ich miejsce antypolskich kolaborantów. Takie zaniechania też są jakąś miarą braku państwowej suwerenności.   

Roman Motoła

„Raport Pileckiego”, reż., scen. Krzysztof Łukaszewicz, zdjęcia Arek Tomiak PSC, producent Włodzimierz Niderhaus, muzyka Michał Lorenc, produkcja Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, koprodukcja TVP. Film współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Wyprodukowano przy wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej, dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

W rolach głównych Przemysław Wyszyński, Paulina Chapko, Mariusz Jakus, Karol Wróblewski, Paweł Paprocki.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij