2 października 2018

Rasizm a rebours w Europie. O przemocy wobec białych się nie mówi

Wybryk francuskiego rapera, który wzywał do wieszania Białych i mordowania ich dzieci w żłobkach, wywołał szerszą dyskusję o zjawisku rasizmu skierowanego przeciw białym ludziom w Europie. Obłędny pomysł „metyzacji” starego kontynentu i wprowadzenia wśród narodów tzw. wielokulturowości przynosi skutki, które można było przecież przewidzieć. 

 

Do niedawna zjawisku „antybiałego” rasizmu zaprzeczano, zwłaszcza w kręgach lewicy. Uważano nawet, że jest to próba narzucenia dyskursu przez tzw. skrajną prawicę, by odciągnąć uwagę od jedynego i prawdziwego znaczenia rasizmu jako „supremacji Białego Człowieka”, łączonej z kolonializmem, wyzyskiem, niesprawiedliwościami społecznymi, itp. Grzech rasizmu miał wszak obciążać wyłącznie Białych. Jednak rzeczywistość wszystkie te neomarksistowskie banały szybko skorygowała.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niektórzy nadal twierdzą, że rasizm to pewna wada strukturalna systemu społecznego, oparta na dyskryminacji ze względu na kolor skóry, której dokonuje państwo, administracja i urzędy, a już spotykane na co dzień akty o podłożu rasistowskim skierowane przeciw Białym (agresja, zniewagi i obelgi, morderstwa, gwałty) to tylko zwykłe przestępstwa. Jednak trudno abstrahować od anty-białej, rasistowskiej motywacji takich ataków. Można więc już mówić o powstaniu tego zjawiska także w Europie.

 

Świat i Europa

Niemal ugruntowany anty-biały rasizm to domena USA i Południowej Afryki. Tłumaczy się go często odwetem za okres niewolnictwa i segregacji rasowej. W Zimbabwe pod rządami Mugabe anty-biały rasizm stał się nawet elementem polityki prowadzącej do wywłaszczenie białych farmerów i wydalenia ich z kraju. W Europie jest to jednak zjawisko dość nowe.

 

W Belgii tabu wokół anty-białego rasizmu złamano w 2009 roku. Lewicowy zresztą dziennikarz, Claude Demelenne, po podpaleniu Brukseli z okazji końca Ramadanu nie wytrzymał i napisał wprost o „anty-białym rasizmie uprawianym przez młodych ludzi pochodzenia arabsko-muzułmańskiego”. Stwierdził, że do tej pory można było potępiać tylko rasizm antyarabski i tzw. islamofobię. Wskazał też, że temat anty-białego rasizmu był dla lewicy tematem tabu, ale jest to zaprzeczanie rzeczywistości, bowiem takie postawy przybierają na sile. Wskazał, że w czasie zamieszek w dzielnicy Ribaucourt atakowano samochody i domy należące głównie do białych sąsiadów. Co więcej, są oni zastraszeni i boją się nawet pokazywania swoich twarzy przed kamerami. Tematu unikają politycy i organizacje, które podobno walczą z rasizmem – ale w krąg ich zainteresowania zalicza się wyłącznie rasizm antyarabski i „islamofobię” – które to hasła raczej tylko mają kneblować krytyków islamu. Demelenne słusznie zauważył, że dla uzdrowienia sytuacji trzeba najpierw zdefiniować problem, a poprawni politycznie politycy naśladują w tym temacie taktykę strusia.

 

Belgijski dziennikarz poszedł jeszcze dalej. Jego zdaniem „idealistyczna lewica” pogrążyła się w oderwanym od realiów manichejskim postrzeganiu świata, w którym jedynymi „ofiarami” rasizmu mogą być tylko emigranci, a cała reszta to ksenofobia itp. Zgodnie z tym schematem – zauważa Demelenne – nawet jeśli niektóre działania są naganne, to trzeba postarać się o „zrozumienie” młodych ludzi, którzy „buntują się” przeciw wykluczeniu. Prowadzi to do takich paradoksów, że chuligan pochodzenia arabskiego nie może być piętnowany, a już np. młody człowiek, nawet sympatyczny, jeśli zada się ze skinheadami z Vlaams Belang, jest natychmiast napiętnowany i staje się od razu … „fachos”.

 

Anty-biały rasizm jest także zjawiskiem zauważonym już wiele lat temu w Wielkiej Brytanii. Pojawił się on po tym, jak ujawniono, że od wczesnych lat 80. do roku 2010 trwało tam wykorzystywanie seksualne nieletnich przez gangsterów pochodzenia pakistańskiego. Podczas procesu pedofilów wyszło na jaw, że ofiary traktowali jak „białe śmieci”, które „nadawały się tylko do jednej rzeczy”. Zeznania poruszyły nawet polityków, podkreślano rasistowski charakter tych zbrodni, chociaż sędzia nie uznał oficjalnie ich rasistowskiego charakteru. Polityka „poprawności politycznej” i tresury społeczeństwa w tym duchu trwa niestety nadal.

 

Francja

We Francji uznaje się już zjawisko anty-białego rasizmu, chociaż lewicowa prasa podkreśla jego marginalny charakter w stosunku do ogólnego zjawiska tego typu. Jeszcze pod koniec ubiegłego wieku Francja brnęła w politycznie poprawne głupoty i np. policja musiała się tłumaczyć dlaczego częściej w newralgicznych miejscach legitymuje osobników o innym, niż biały kolorze skóry. Urządzano też prowokacje z wstępami na dyskoteki, wynajmowaniem mieszkań, czy składaniem ofert pracy, które miały udowadniać „społeczny rasizm” w tym kraju. Od czasu zamachów terrorystycznych, przynajmniej działania policji pozostawiono jednak w spokoju… Zawodowi antyrasiści z np. SOS Rasizm, uważają, że mają tu monopol działań, ale powiązani z lewicą i przywiązani do idei wielokulturowości nie chcą dostrzegać zjawiska rasizmu skierowanego przeciw Białym. Przedstawiciele tych środowisk zazwyczaj nie uwzględniają też skarg wnoszonych przez przedstawicieli rasowej „większości” na postępowanie „mniejszości”.

 

Przez długi czas nad Sekwaną kojarzono termin anty-białego rasizmu z politykami Frontu Narodowego. Uważano go za część demagogii skrajnej lewicy w walce z postępowymi ideami wielokulturowości. Zarzucano także instrumentalizowanie terminu rasizmu, by odebrać mu jego jedyny właściwy sens (wyłącznie prześladowanie mniejszości o ciemniejszej karnacji, niż biała).  Nawet uważany za centroprawicowy dziennik Le Figaro pisał, że „idea odwrotnego rasizmu została sformułowana 20 lat temu przez Front Narodowy, w opozycji do ruchów antyrasistowskich”. Jeszcze dalej idą natomiast wyznawcy neomarksizmu: socjolog Michel Wiewiorka uważał np. że jest to „skrajnie prawicowy temat, który wszedł też do dyskursu politycznej centroprawicy w czasie rywalizacji o przywództwo w UMP”. Inny socjolog, Éric Fassin, uważa z kolei (również według marksistowskiego klucza), że rasizm dotyczy tylko relacji społecznej dominacji i „z definicji nie może być symetryczny”, czyli mniejszość nie może prześladować większości. Sylvain Crépon (także socjolog) twierdzi zaś, że „anty-biały rasizm” został wymyślony w 1978 roku przez François Duprata, a następnie podchwycony przez polityków Frontu Narodowego i nadaje mu się szersze znaczenie rasizmu „anty-francuskiego”.

 

Warto też odnieść się do samego Jean-Marie Le Pena, założyciela FN, który uznał, że termin „antyrasistowski” stał się po prostu współczesnym instrumentem walki politycznej lewicy i przypomina przedwojenny slogan „antyfaszyzmu”. W gruncie rzeczy, jego zdaniem, sam ten termin zawiera też element wlanie „rasizmu odwróconego”, który jest skierowany przeciw Francji, białej cywilizacji i chrześcijaństwu.

 

Badania nad anty-białym rasizmem

Zjawisko anty-białego rasizmu dość trudno ocenić. Warto tu przypomnieć, że we Francji wszelkie statystyki etniczne zostały zakazane już od 1978 roku. Jednak w 2008 roku nastąpiło pewne otrzeźwienie i Krajowy Instytut Studiów Demograficznych (INED) przeprowadził ankietę na ten temat. Jej wyniki podano w roku 2012. Okazało się, że 18% populacji „większościowej” twierdziło, że padło ofiarą „sytuacji rasistowskiej”. Podobne odczucie miało 30% imigrantów i 37 proc. potomków imigrantów. Niby o połowę mniej, ale biorąc pod uwagę proporcje demograficzne wszystkich tych trzech grup , aktów wymierzonych przeciw Białym okazuje się być najwięcej.

 

Wśród Białych („populacji większościowej”) 23 proc. dodatkowo twierdziło, że chociaż nie doznało bezpośrednio „rasistowskiej sytuacji”, to czuje się nią zagrożone. 10 proc. etnicznych Europejczyków twierdziło zaś, że na własnej skórze doświadczyło rasistowskiej dyskryminacji w ciągu ostatnich pięciu lat.

 

W grudniu 2013 r. przeprowadzono także sondaż Instytutu IFOP dla tygodnika „Valeurs Actuelles”. Wynikało z niego, że 47 proc. Francuzów uważa, że anty-biały rasizm jest „zjawiskiem dość powszechnym we Francji”. 53 proc. uważało go raczej za zjawisko marginalne. Widać było tu wyraźne odzwierciedlenie sympatii politycznych. Rasizm anty-biały jako „zjawisko powszechne” postrzegało 83% zwolenników Frontu Narodowego i 58 proc. zwolenników centroprawicowej UMP. 72proc. zwolenników lewicy było zdania przeciwnego. Od tego czasu i coraz większej ilości tego typu aktów w codziennym życiu proporcje z pewnością się zmieniły. Może dlatego, sondaże na ten temat zamawiane są tak rzadko.

 

Rzeczywistość

Ostatni przykład anty-białego rasizmu to tekst czarnoskórego rapera Nicka Conrada, który wybiera się „do żłobków, zabija białe dzieci, chwyta je i wiesza ich rodziców”. Tym razem miarka się przebrała i nawet takie lewackie organizacje jak SOS Rasizm, czy MRAP wyraziły swoją dezaprobatę dla tych słów. Tu warto zaznaczyć, że te stowarzyszenia raczej konsekwentnie zaprzeczają zjawisku anty-białego rasizmu. Sam raper Conrad zaprzecza by był rasistą, a na antenie RTL wyjaśniał, że chciał tylko przez odwrócenie ról, obudzić… sumienia. Coś się jednak zmienia. Z mocną krytyką wystąpił w tej sprawie nawet szef francuskiego MSW, socjalista, Gerard Collomb.

 

W przeszłości we Francji zapadały już w podobnych sprawach, nieliczne co prawda, ale i wyroki skazujące. Trzy miesiące więzienia za anty-biały rasizm zaaplikował sąd w Lyonie dla 22-letniego Hakana O., który znieważył w 2014 roku pasażera pociągu, nazywając go „białym brudasem” i „brudnym Francuzem”.  W pierwszej instancji Hakan został ukarany tylko  grzywną w wysokości 1500 euro. Trzy lata za podobny akt z roku 2010 roku zasądził natomiast w roku 2013 sąd w Paryżu. Biała ofiara została pobita w akompaniamencie rasistowskich wyzwisk na peronie stacji RER na stacji Gare du Nord.

 

Przed oblicze sądu trafiali już także artyści. W styczniu 2018 r. Saidou, wokalista hiphopowej grupy z przedmieść Lille otrzymał wyrok zapłacenia symbolicznego 1 euro „za podżeganie do nienawiści rasowej i obrazę publiczną”. Wyrok niski zapewne dlatego, że skarżącym był AGRIF (Sojusz przeciw rasizmowi), kojarzony z prawą stroną sceny politycznej i obroną francuskiej tożsamości. Saidou proponował „p…. Francji”. Warto dodać, że w marcu 2015 r. paryski Trybunał najpierw go uniewinnił powołując się na zasadę „wolności słowa i ekspresji”. Symboliczny wyrok skazujący zapadł dopiero po apelacji.

 

W marcu 2014 r., 17-letni Turek i jego trzech kolegów zgwałciło, torturowało i zabiło młodą dziewczynę przy wyjściu ze stacji Evry-Courcouronnes. Po zatrzymaniu młody bandyta oświadczył: „Kiedy wyjdę, będę p… Francję”. Przyznał też, że wybrano akurat tą dziewczynę, ponieważ była Francuzką, a „wszystkie Francuzki to dz…ki”. W tym przypadku zasądzono maksymalny wyrok – 30 lat pozbawienia wolności.

 

Co szczególnie istotne, pod pojęcia anty-białego rasizmu można też podciągnąć niektóre działania społeczne. W 2016 zorganizowano „seminarium antyrasistowskie” w Reims, na które zabroniono wstępu… białym. „Treningi dekolonizacyjne” w Reims były „częścią antykapitalistycznej tradycji powszechnej walki o emancypację w edukacji”. Rok później miała miejsce powtórka. Obóz zarezerwowano wyłącznie dla „ofiar rasizmu” i „Afrofeministki” wejścia Białym zakazały  (Nur fur Schwarz?). Kolektyw Mwasi (organizator) był krytykowany za tę segregację, ale nie poniósł żadnej odpowiedzialności prawnej.

 

W czasie ostatnich strajków studenckich we Francji też miały miejsce liczne wystąpienia o charakterze rasistowskim skierowanym przeciw Białym. Na Uniwersytecie Paris-VIII w słynnym z dużej ilości migrantów Saint-Denis, skrajnie lewicowi aktywiści stworzyli niemal „rasistowskie laboratorium”. W gmachu ugoszczono nielegalnych migrantów, a na ścianach – zapewne aby się lepiej poczuli – pojawiły się hasła skierowane przeciw „rodowitym Francuzom” i bardziej ogólnie białym ludziom. „Śmierć Białym”, „Francuzi-Pedały”, „AntyFrancja wygra”, „P…. Francję”, „P…. białych ludzi” to tylko niektóre z tych sloganów. Hasła te nie dorównują polotem plakatom z 1968, ale przesłanie było dość jasne i mocno zahaczało właśnie o rasizm.

 

To tylko najbardziej spektakularne przykłady. W rzeczywistości anty-biały rasizm to także niemal codzienność przedmieść dużych miast, w których biali Francuzi stają się osobami jedynie tolerowanymi.

 

Po prostu jest

Anty-biały rasizm powoli przestaje być postrzegany jako wymysł skrajnie prawicowych środowisk. Jeszcze we wrześniu 2012 r. sekretarz generalny UMP Jean-François Copé w swoim oficjalnym programie potępił rozwój „anty-białego rasizmu” we Francji. Przywołał tu nawet konkretne przykłady, z którymi zetknął się sam jako mer miasta Meaux. Były centroprawicowy premier Jean-Marc Ayrault przyznał, że takie zjawisko „może istnieć”, ale apelował o ostrożność w ściganiu się na tym polu z politykami Frontu Narodowego. Minister do spraw praw kobiet w jego rządzie i znana polityk UMP, Najat Vallaud-Belkacem, w swoje książce pisała o potrzebie uznania takiego zjawiska i potępienia go razem z innymi odmianami rasizmu. Jedynie lewica udaje, że nic takiego się nie dzieje.

 

Znany adwokat i publicysta, Gilles-William Goldnadel, uważa z kolei, że anty-bialy rasizm jest nie tylko przez lewicę francuską tolerowany, ale wręcz niektórzy politycy tej formacji doń zachęcają. Myślenie typu: „nie-biali nie mogą być rasistami, ponieważ są oni sami ofiarami białego rasizmu” nazywa perwersją i pisze wprost – „wiemy, że istnieje anty-biały rasizm, tak samo jak to, że Ziemia obraca się wokół Słońca”.

 

Goldnadel oskarża nawet Macrona i jego otoczenie o prowokowanie anty-białego rasizmu. Dobrym przykładem była tu wypowiedź minister kultury Françoise Nyssen, która uznała, że w TV publicznej na wizji  jest „zbyt wielu 50-letnich białych mężczyzn”. Wychodzi na to, że Francja była do tej pory reakcyjna, a dopiero teraz ma iść drogą postępu, który wyznacza … dyskryminowanie Białych. Goldnadel złożył na panią minister sądową skargę.

 

Także publicysta Kevin Bossuet postuluje wprost, by skończyć z tabu wokół anty-białego rasizmu. Jego zdaniem jest on widoczny na przedmieściach gołym okiem, ale też naukowo udokumentowany (relacje uczniów z paryskich przedmieść). Na niektórych obszarach ma to charakter recydywy. Wystarczy odwiedzić szkoły w niektórych „wrażliwych” dzielnicach, aby uświadomić sobie, że obelgi typu „brudny Babtou” („brudny biały”), czy  „brudny Francuz” to epitety niemal powszechne. Bousset pisze, że wiele dzieci wręcz ukrywa swoje chrześcijańskie lub żydowskie pochodzenie, by nie znosić codziennych obelg i uniknąć wykluczenia. Jego zdaniem w takich dzielnicach młodzież wychowuje się w klimacie nienawiści, która utrwala postawy „frankofobiczne” i procentuje rasistowskimi zachowaniami.

 

Przeciwdziałanie

Anty-biały rasizm stał się zjawiskiem dostrzeganym we Francji przez polityków, naukowców, dziennikarzy, a nawet, choć z oporami, przez sądy. Przestał on być już tylko domeną kojarzoną z nacjonalistami czy ugrupowaniami skrajnymi. Pod koniec 2017 roku Laurent de Bechade założył stowarzyszenie OLRA (Stow. Walki z Anty-Białym Rasizmem). Podkreśla się, że jest to organizacja niezależna, apolityczna i świecka – już jednak na początku działalności usiłowano ją zdyskredytować. Jej program został np. usunięty z mediów społecznościowych, bowiem uznano, że każdy anty-biały rasizm to bojowe hasło skrajnej prawicy. Dominique Sopo, który jest przewodniczącym konkurencyjnego SOS Racisme uważa, że obrona pojęcia „anty-białego rasizmu służy po prostu prawicy”, a OLRA jest „przeciwieństwem  antyrasistowskiej walki”. De Bechade nie angażuje się politycznie, chcąc jedyni przerwać panującą jeszcze zmowę milczenia wobec tego tematu. Inicjatyw takich jest coraz więcej.

 

Pozostaje jedynie, za Stefanem Kisielewskim, powtórzyć jego słynną definicję socjalizmu, jako systemu, który „bohatersko walczy” z problemami, które sam sobie wyprodukował.

 

Bogdan Dobosz

 

 

Zobacz także:

 

Bogdan Dobosz „Emiraty Francuskie”

 

Emiraty Francuskie

Czy Francja stała się już republiką islamską?

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij