3 sierpnia 2017

Ratujcie małżeństwa za wszelką cenę. Bo każde może być uratowane!

(Źródło: pixabay.com)

Świadomość społeczna oddziałuje na małżeństwa – im większa akceptacja dla rozwodów, tym więcej tych rozwodów będzie. Ale małżeństwo też oddziałuje na społeczeństwo – im więcej związków będzie się rozpadać, tym jednostki tworzące społeczeństwo będą bardziej ułomne. Z kilku bardzo prostych przyczyn.

 

Na stronach internetowych amerykańskiego Stowarzyszenia Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (TFP) ukazał się wywiad z dr Christine Bacon, psychologiem i ekspertem do spraw związków. Zwróciła ona uwagę, że istnieje dziś coś co nazwała „frenetycznym podejście do małżeństwa”. To oczekiwanie posiadania małżeństwa doskonałego od razu i bez żadnego wysiłku, bez konieczności żadnej pracy nad sobą i samym małżeństwem. Objawia się to w nowym podejściu do małżeństwa: jeśli małżonek nie sprawia że jesteś szczęśliwy, rozwiedź się z nim i zwiąż się z kolejnym, który już sprawi, że będziesz szczęśliwy. Według Bacon pędzimy dziś przez nasze relacje bez poświęcenia choćby odrobiny czasu by usiąść i zastanowić się, jakie są moje rzeczywiste oczekiwania względem małżeństwa i czy są one dobre. W ogóle nie myślimy o tym co my, a nie ta druga osoba, powinna poświęcić na rzecz dobrego małżeństwa.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Każde małżeństwo może zostać uratowane. Wystarczy chcieć

Przeprowadzający rozmowę John Horvath, zapytał Bacon dlaczego w swej książce „Super para”, stwierdziła, że małżeństwa trzeba ratować zawsze i za wszelką cenę. Psycholog stwierdziła, po prostu: każde małżeństwo można uratować. „Dotyczy to także przypadków nadużyć, nałogów, niewierności – widziałam, jak serca ludzi potrafią się zmienić, a ich zachowania polepszyć. Większość z nas sądzi jednak, że podczas wielkich kryzysów małżeńskich, nie ma już dla związku ratunku. A moja wiara uczy mnie, że skoro odkupienie możliwe jest dla każdej duszy, musi również istnieć ratunek dla każdego małżeństwa. Czyż to nie ironia, że większość małżeństw gdy się rozpada, to jedna ze stron pozostaje samotna i czeka na pojednanie. Najważniejszą z ról małżonka jest miłość do drugiej osoby – ale w wielu momentach małżeństwa przestają się kochać, uczucie wygasa. Kiedy to nastąpi, musimy zrobić wszystko (i to robię w terapiach z parami) jak znów okazać miłość drugiej osobie. Wypracowujemy strategię tego jak być cierpliwym i życzliwym, nie być niegrzecznym, a także – jak nie pamiętać zła, które spotkało nas ze strony małżonka” – twierdzi,  

 

Bacon uważa również, że jeśli w społeczeństwie wartość małżeństwa jest podnoszona, a rozwody źle widziane, to takie środowisko sprzyja wzmacnianiu małżeństw. „W środowisku naukowym istnieje teoria o nazwie teoria dowodu społecznego. Mówiąc najprościej – jeśli wszyscy tak robią, to znaczy, że to jest w porządku. Statystyki aborcji wzrosły gdy została ona zalegalizowana, bo jeśli coś jest zgodne z prawem, to wielu z nas sądzi, że jest w porządku i z pewnością należy się z tym zgadzać” – twierdzi Bacon.

 

Według dr Bacon, człowiek w naturalny sposób wpatrzony jest w elity, w liderów, w mentorów społecznych, którzy już coś w życiu przeżyli, osiągnęli i mogą podzielić się z nami swoją mądrością. Jeśli nasi idole rozwodzą się, to nie tylko nas nie powstrzymują od podjęcia decyzji o rozwodzie, ale – ponieważ ich działania przemawiają głośniej niż słowa – nawet do niej zachęcają. Już dwa pokolenia żyją w społeczeństwie, gdzie więcej ludzi się rozwodzi niż walczy o uratowanie swojego małżeństwa. W sposób naturalny nasze dzieci będą naśladować to, co widzą.

 

„Nie muszę chyba tłumaczyć, że uczenie dzieci, że rozwody są złe, powinno być podstawowym zadaniem społeczeństwa. Jest tak z wielu powodów. Rodzicie rozważający rozwód rozważają bowiem czy zadać niewypowiedziany ból swoim dzieciom. Co więcej, te dzieci też będą częściej niż inni rozważać własny rozwód, gdy już dorosną. I będzie to trudno zatrzymać, gdyż dzieci rozwodników często nie zdają sobie sprawy z krzywdy, jaką był rozwód ich rodziców i – uznając sytuację swojego małżeństwa za zupełnie wyjątkową – uznają, że ich dzieci przejdą przez to tak dobrze, jak oni sami – uważa terapeutka.

 

Ale nie tylko całe społeczeństwo, ale również bezpośrednie otoczenie ma wielki wpływ na podjęcie decyzji o ewentualnym rozwodzie. Jeśli sąsiedzi, przyjaciele, rodzeństwo przekonują nieszczęśliwego małżonka, że o małżeństwo trzeba walczyć, wtedy ta osoba będzie walczyć. Jeśli zaś będą mówić, że rozwód to dobra droga, utwierdzą tylko w decyzji pójścia na łatwiznę.

 

Małżeństwo ma ogromny, choć często niedostrzegalny, wpływ na społeczeństwo

John Horvath zadał bardzo ciekawe pytanie – o istnienie odwrotnej relacji, to znaczy czy małżeństwo wpływa na społeczeństwo? Według Bacon małżeństwo jest przecież fundamentem każdego społeczeństwa. To małżeństwo daje najwięcej okazji do nabycia umiejętności zarządzania konfliktami, komunikacji, zarządzania czasem, miłości, szacunku, empatii. To małżeństwo zapewnia bezpieczne miejsce do dzielenia się (nawet wyolbrzymiania) problemami, obawami, upadkami czy sukcesami. To małżeństwo uczy nas bezinteresowności. To wreszcie małżeństwo uczy nas dokonywania wyboru: czy skupimy się na naszych słabościach, poddamy się im, czy spróbujemy walczyć. Małżeństwo zmienia jednostki – a więc w konsekwencji całe społeczeństwo – na lepsze. Wszystkie mocne strony społeczeństwa kształtują się w małżeństwie. Jest to bardzo łatwo dostrzegalne, widzimy bowiem, że w społeczeństwie rozwodników tego typu cnót brakuje. Wszystko co złe w społeczeństwie, w politykach, w mediach, w reality show, zaczęło się w małżeństwach, których nie chciano ratować. Przez to nie wiemy już, jak to jest być uprzejmym, co to znaczy dbać o potrzeby innych, przed swoimi.

A stabilne małżeństwa przynoszą społeczeństwu taką samą stabilność, takie same poczucie bezpieczeństwa, jakie jest w dobrym małżeństwie. Gdzie stabilizacja, tam bezpieczeństwo.

 

Nic nie uczy istoty małżeństwa tak, jak Kościół

Dr Christine Bacon jest katoliczką. Przyznaje, że jako młoda żona, nie rozumiała, dlaczego Kościół naucza, że małżeństwo ma mnie uczynić świętą, a nie szczęśliwą. „Brzmiało to tak, jakbyśmy musieli wybrać tylko jedną z tych dwóch opcji – takie wydawać nam się mogły małżeństwa naszych dziadków, którzy żyli pobożnie, ale nie wydawali się zbyt szczęśliwi. Dziś, po trzydziestu czterech latach małżeństwa, i naprawdę licznych doświadczeniach, już wiem o co w tym chodzi. Jeśli wchodząc w małżeństwo chcesz być po prostu szczęśliwy, nie będziesz ani szczęśliwy ani święty. Jeśli zaś żeniąc się chcesz być święty, istnieje duża szansa, że będziesz i święty i szczęśliwy!” – mówi psycholog.

 

„Czym jest istota wiary katolickiej – śmierć na krzyżu? Poświęceniem dla drugiej osoby. To właśnie zakłada małżeństwo, jeśli ma być dobre. Jedno poświęca się dla drugiego. Każdego dnia. W katolickim małżeństwie wezwanie do świętości natężają sakramenty – przyjmowanie Komunii Świętej sprawia, że stajemy się lepszymi małżonkami, i ludźmi w ogóle. Nasza wiara uczy także zasadniczej potrzeby modlitwy z małżonkiem i za małżonka – bo mamy być jak Chrystus. Dlatego Kościół naucza, że żadne małżeństwo nie może przetrwać bez codziennej komunikacji, bo żadna więź katolika z Chrystusem nie przetrwa nienaruszona bez codziennej modlitwy, bez komunikacji. I wreszcie – porzuceni małżonkowie katoliccy trwają w czystości modląc się za powrót osoby, która ich porzuciła, nawet wówczas gdy to porzucający wyrządził krzywdę porzuconemu i to z jego strony powstawały wszystkie niesprawiedliwości. Dlaczego? Bo Chrystus czeka na nas i wybacza nam każdy grzech, jeśli tylko szczerze go żałujemy. Tak więc miłość do małżonka nie zależy od jego dobrych zachowań, ale od tego, jak wygląda miłość Boga do człowieka. Miłość wierna i oczekująca na dobrowolny powrót” – wyjaśnia dr Christine Bacon.

 

Źródło: tfp.org

malk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 031 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram