Raymond de Souza, katolicki pisarz i mówca, rycerz między innymi Zakonu Maltańskiego, Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie przypomina na łamach portalu churchmilitant.com, że samobójstwo w jakiejkolwiek formie jest grzechem ciężkim i nigdy nie może być zaakceptowane.
„Życie ludzkie jest cennym darem Boga i musi być zachowane z najwyższą troską od początku (poczęcia) do końca (naturalna śmierć)” – wskazuje zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego. Wynika to choćby z tego, że każde życie należy wyłącznie do Boga. My jesteśmy „beneficjentami i opiekunami tego cennego dobra”.
Katolicy nie mogą „pomagać” innym w uśmierceniu się ani uczestniczyć, towarzysząc osobom w tzw. wspomaganym samobójstwie. Szwajcarski episkopat zabronił kapłanom towarzyszenia ludziom, którzy poddają się eutanazji. Kapłan „ma obowiązek fizycznego opuszczenia pokoju pacjenta podczas aktu samobójstwa” – wskazali biskupi.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem szef Papieskiej Akademii Życia, kontrowersyjny abp. Vincenzo Paglia skrytykował tak jednoznaczne stanowisko i domaga się, by duchowni uczestniczyli w tzw. wspomaganym samobójstwie, trzymając za rękę osoby poddające się eutanazji. – Jestem przekonany, że nikt nigdy nie może być porzucony, bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdzie – stwierdził abp Paglia, sugerując, że pozostawienie osób poddających się eutanazji bez opieki kapłana jest „okrucieństwem”. W opinii szefa Papieskiej Akademii Życia, księża winni trzymać za rękę osoby, które zdecydowały się na „wspomagane samobójstwo”.
Souza przypomina, że samobójstwo już w starożytności było potępione przez wielu filozofów, w tym przez Sokratesa, Platona i Arystotelesa. Potępiali je papieże, święci i moraliści.
Odmienny punkt widzenia mieli stoicy, którzy próbowali uzasadniać samobójstwo jako coś cennego. Podobnie epikurejczycy dopuszczali takie „rozwiązanie” w niektórych okolicznościach, a humaniści w okresie renesansu również przychylniej odnosili się do samobójstwa.
Souza wspomina o zasadzie podwójnego skutku, gdy może dojść do śmierci danej osoby, która wie, iż może zginąć, ale poświęca się dla innych. W tym wypadku „śmierć nie jest ani środkiem, ani celem samym w sobie”.
Niekiedy ludzie poświęcają swoje życie za innych np. św. Gianna Molla nie zdecydowała się na operację usunięcia guza jajnika, by nie ryzykować śmierci dziecka poczętego, chociaż operacja była jak najbardziej moralnie dopuszczalna, nawet jeśli nieuniknionym skutkiem była śmierć dziecka. Molla wybrała jednak heroizm.
Podobnie św. Maksymilian Kolbe, który w sierpniu 1941 roku ofiarował swoje życie za współwięźnia w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
W przeszłości zdarzało się, że kobiety chcące uniknąć gwałtu rzucały się w przepaść i w rezultacie ginęły. Jednak nie robiły tego, by się zabić, lecz uniknąć zła, które im nieuchronnie zagrażało.
Żołnierze ochraniający własnym ciałem swoich generałów wiedzą, iż muszą się poświęcić dla dobra ojczyzny. Życie przełożonego jest ważniejsze niż ich własne. Kapłani udający się z sakramentami do chorych w czasach zarazy także poważnie ryzykują i narażają swoje życie, ale czynią to dla większego dobra, aby inni ciężko chorzy nie umierali bez sakramentów.
Kiedy więc katolicy mogą podjąć decyzję, która może zakończyć się ich śmiercią, ale jako taka śmierć ta nie jest zamierzona? Otóż wtedy, gdy wiedzą, że czyn moralny ma zarówno dobry, jak i zły skutek, ale dobry skutek przeważa nad złym.
Amerykańskie Katolickie Centrum Bioetyki wyjaśnia, że sam akt musi być dobry, osoba musi pragnąć tylko dobra, a niezamierzony, ale przewidywany zły skutek nie może być nieproporcjonalny w stosunku do poczynionego dobra.
Katolicki pisarz zauważył, że dużo dyskutowano na temat męczennicy św. Apolonii Aleksandryjskiej. W czasach prześladowań cesarza Decjusza w III wieku wybito jej wszystkie zęby. Następnie próbowano ją zmusić do wypowiedzenia bluźnierstwa jeszcze przed wrzuceniem na stos. Święta sama weszła w ogień, deklarując, że woli zginać niż zbluźnić.
„W każdym z tych przypadków nie było samobójstwa ani tchórzliwej ucieczki od życia, ale raczej dobrowolne unicestwienie — akt najwyższego heroizmu, określany jako męczeństwo i oficjalnie uznany za taki przez Kościół” – wskazał Souza.
Samobójstwo wiąże się z umyślnym odebraniem sobie życia. I tak właśnie zrobił Judasz Iskariota, który „uosabia śmiertelny grzech rozpaczy”. Jest to ciężki grzech, ponieważ obnaża głęboki brak zaufania do Boga.
„Odpowiedzialność moralną samobójcy łagodzą zaburzenia psychiczne i emocjonalne. Niemniej jednak samobójstwo samo w sobie jest zawsze grzechem wielkiej wagi” – puentuje autor.
Źródło: churchmilitant.com
AS