Na 6 miesięcy więzienia skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Białymstoku mężczyznę, któremu prokuratura zarzuciła, że w jednym z kościołów zakłócił Msze świętą i obraził tak zwane uczucia religijne kilku osób. Sprawca mający już na koncie starsze przestępstwa wszedł do kościoła, zachowywał się agresywnie, głośno krzyczał, że zbiera pieniądze.
Sąd okręgowy utrzymał wyrok pierwszej instancji, oddalając apelację prokuratury, która chciała surowszej kary półtora roku więzienia i podania tego orzeczenia do publicznej wiadomości.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wynika z aktu oskarżenia, do incydentu doszło 22 czerwca ub. roku na terenie białostockiego kościoła pod wezwaniem św. Wojciecha. Podczas porannej Mszy świętej w dniu powszednim mężczyzna wszedł do kościoła. Zachowywał się głośno i agresywnie, krzyczał, że zbiera pieniądze i zrobi kwestę. Wierni próbowali interweniować i wyprosić go na zewnątrz, ale bez skutku. Ostatecznie po kilku minutach wyszedł sam. Zawiadomiona policja zatrzymała go przed świątynią.
Prokuratura zarzuciła mu, że złośliwie przeszkadzał i zakłócił to nabożeństwo oraz że obraził uczucia religijne przynajmniej kilku obecnych na miejscu osób. Jesienią ub. roku sąd pierwszej instancji nieprawomocnie skazał go na pół roku więzienia bez zawieszenia; wziął pod uwagę przede wszystkim wcześniejszą karalność tego mężczyzny, choć za zupełnie inne przestępstwa.
Utrzymując w poniedziałek ten wyrok, Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że kara nie jest rażąco łagodna, jak oceniała prokuratura.
– Sąd pierwszej instancji wziął pod uwagę wszelkie okoliczności sprawy. Bez wątpienia orzeczona kara jest adekwatna do stopnia winy, społecznej szkodliwości czynu, a także powinna wykształcić w oskarżonym poczucie odpowiedzialności za swoje zachowanie – uzasadniała ogłaszając werdykt Beata Wołosik.
Sędzia zwracała uwagę, że incydent miał miejsce wcześnie rano, gdy w nabożeństwie brało udział stosunkowo niewiele osób. – Sposób popełnienia przestępstwa nie był szczególnie drastyczny, samo zdarzenie było krótkotrwałe, według świadków trwało ok. trzech minut, miało stosunkowo mało inwazyjny przebieg (…), oskarżony nie godził w zdrowie czy życie uczestników nabożeństwa, nie wyrządził szkody w mieniu parafii, finalnie sam opuścił świątynię – mówiła sędzia.
Przypomniała, że mężczyzna tłumaczył się „głupotą”. Zapewniał, że nie chciał nikogo obrazić, przeprosił osoby, które poczuły, że ich uczucia religijne zostały obrażone. – Nie ma powodów, by wyjaśnienia oskarżonego i krytyczną refleksję dotyczącą jego zachowania, uznać za nieszczere – dodała sędzia.
Źródło: PAP (Robert Fiłończuk)
RoM