We Francji dyskusje o instytucji referendum ciągle trwają, ale kolejne rządy unikają takich rozwiązań, przynajmniej od czasu słynnego oddania decyzji Francuzom w sprawie ratyfikacji traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy w 2005 roku. Wówczas tylko 45,13% powiedziało „tak”, a 54,87% traktat odrzuciło przy frekwencji ponad 69,9%. „Konstytucja Europy” wówczas padła m.in. dzięki temu głosowaniu. Oddawanie głosu „ludowi” uznano na przyszłość za niebezpieczne.
Zresztą warto przypomnieć, że ostatni projekt wydłużenia wieku emerytalnego rząd przeforsował już nawet z pominięciem zapewnienia sobie większości w parlamencie, odwołując się w tej sprawie do wyjątkowych przepisów. Francuzi powoli przyzwyczajają się, że najważniejsze dla nich sprawy trzeba „załatwiać” na ulicy, chociaż skutki bywają tu opłakane.
Nic dziwnego, że informacja o zorganizowaniu w Polsce referendum przy okazji wyborów parlamentarnych, została powitana nad Sekwaną niemal entuzjastycznie. Zwłaszcza dotyczy to pytania o „przyjmowanie imigrantów”. Wszyscy wiedzą, że gdyby w tej sprawie oddać głos Francuzom, wynik byłby przesądzony. Rzecz jasna, ów entuzjazm dla „demokracji w Polsce”, widać głównie w mediach prawicowych i komentarzach czytelników. Oficjalna wersja mediów „mainstreamowych” jest bowiem ciągle „politycznie poprawna”.
Wesprzyj nas już teraz!
I tak portal telewizji BFM informuje, że „Postawione pytanie będzie dotyczyło tego, czy poprzesz „przyjmowanie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki”. Dalej dodają, że „polscy wyborcy będą musieli głosować w sprawie ‘przyjęcia tysięcy nielegalnych imigrantów’ do kraju”. I dość oczywisty komentarz, że „wraz ze zbliżającymi się październikowymi wyborami parlamentarnymi rządzący w Polsce nacjonalistyczni populiści coraz otwarciej grają kartą antyeuropejską w nadziei na zmobilizowanie swojego najbardziej lojalnego elektoratu”.
Jednak już w portalu prawicowego tygodnika „Valeurs Actuelles” ocena referendum jest zupełnie inna. Przypomina się, że chodzi o „przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki w ramach mechanizmu przymusowej relokacji narzuconej przez europejską biurokrację”. Chodzi tu o opis sytuacji, już bez etykietowania polskiego rządu „nacjonalistami” i „populistami”.
Najciekawsze są jednak liczne komentarze samych Francuzów. Jeden z internautów (trud3) stwierdza: „Polska to demokracja. We Francji Macron zrobił wszystko, by nie dać ludziom możliwości wyrażenia swojej opinii i wyboru polityki, w tym dotyczącej migracji. Francja nie jest już demokracją”. Opinia z pewnością mile nas łechce, ale to dopiero początek. „Jeanb” pisze, że niestety, we Francji by coś osiągnąć „trzeba wyjść na ulice milionami”. Inny dodaje – „Polacy mają liderów innego szczebla niż my. Oby Polacy przywrócili Europie właściwe cele w tej drażliwej sprawie”.
„Donow1” dorzuca – „gratulacje dla Polski, Węgier i Szwecji oraz wszystkich krajów, które zdały sobie sprawę z niebezpieczeństwa arabsko-muzułmańskiego, musimy sprawić, by Macron zapłacił za krzywdę, jaką wyrządza Francji, znajdźmy rozwiązanie”. Pada też opinia, że „jeśli chodzi o imigrację, to Macron WIE, że 80% Francuzów uważa, że jest już zbyt wielu obcokrajowców, ale chce jeszcze więcej mieszkańców Afryki Północnej i więcej Afrykanów, więc nigdy nie przeprowadzą referendum”.
„Henryk3” stwierdza krótko: „Brawo, wsparcie dla Polski!”. Ale jest też element samobiczowania – „wina leży po stronie tchórzliwych i tchórzliwych Francuzów, nasze dziewczyny są gwałcone, nasi chłopcy są zabijani, a Francuzi myślą tylko o organizowaniu białych marszów, musimy siłą wyrzucić 80 procent muzułmanów z naszego kraju, nawet jeśli oznacza to wojnę”.
„Kokos3” dziwi się, że „Dziwna to demokracja w Unii Europejskiej”, bo we Francji „nie zobaczymy referendum”. „Filia” Dodaje, że „Polski rząd słucha swoich obywateli, a we Francji rząd Macrona nie dba o opinię większości swoich obywateli”. Warto tu dodać, że bardzo duża część komentarzy została usunięta, bo zapewne ich autorzy byli jeszcze bardziej radykalni, niż przedstawiona wyżej opinia. Wymowa niemal wszystkich komentarzy jest tu podobna. Niezależnie od stopnia „upartyjnienia” referendum w Polsce, wielu Francuzów po prostu nam i tak zazdrości, że jeszcze można zapytać wprost o zjawisko imigracji i mieć szasnę powiedzieć „nie”.
Bogdan Dobosz