Trwa exodus Rohingya – mniejszości etnicznej Birmy. Wyznawcy islamu, którzy po raz kolejny wszczęli rebelię komunistyczną, przedostają się do sąsiedniego Bangladeszu. W ciągu trzech ostatnich tygodni krwawych represji władz Birmy, do Bangladeszu dotarło ponad 400 tys. uchodźców, głównie kobiety i dzieci.
W ośrodku dla uchodźców w Bazar Cox w południowym Bangladeszu wyczerpani, chorzy ludzie koczują pod gołym niebem. Organizacje humanitarne alarmują, że pomimo wysiłków i darowizn ze strony niektórych rządów, nie są w stanie zaspokoić najbardziej elementarnych potrzeb uchodźców. Brakuje jedzenia, wody putnej, lekarstw i środków czystości. Szerzą się epidemie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jeśli teraz pójdziesz tam, to nadal będziesz widział wiele osób koczujących pod gołym niebem – mówił Azmat Ulla, dyrektor z bengalskiej Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca (IFRC). Dodał, że sytuacja jest „przytłaczająca”.
Potrzebne są środki i aparatura do uzdatniania wody, podstawowe zestawy higieniczne dla kobiet i dziewcząt. – Pracują dwa mobilne oddziały medyczne, każdy z lekarzem, sanitariuszem i dwoma ochotnikami. Przez kilka pierwszych dni udzieliły one pomoc ponad 500 osobom. Niektóre z nich cierpią na biegunkę, mają gorączkę, infekcje układu oddechowego, zakażenie nerek. Wiele osób jest niedożywionych, ma liczne rany i oparzenia. Wiele kobiet – wskutek zgwałcenia – doznało traumy i potrzebuje pomocy terapeuty – przekonuje Ulla.
Muzułmanie Rohingya od kilkudziesięciu lat uciekali z Birmy przed prześladowaniami rządzących w przeważającej mierze buddystów. Jednak – jak przekonują eksperci – skala ostatniego kryzysu „jest bezprecedensowa”. Nigdy dotąd tak dużo nie przybyło do Bangladeszu w tak krótkim czasie.
Ostatni „exodus” rozpoczął się po tym, jak radykalna bojówka Rohingya – Arakan Rohingya (ARSA) – zaatakowała posterunki policji w dniu 25 sierpnia br. w Brimie, zabijając co najmniej 12 członków sił bezpieczeństwa. Podobną akcję przeprowadzono w październiku 2016 r., uśmiercając wówczas dziewięciu oficerów. W następstwie ataku, doszło do brutalnych represji władz, które doprowadziły do śmierci setek osób.
ONZ uważa, że w Birmie prowadzone są „czystki etniczne”. Władze Birmy bronią się, mówiąc, że zabijają terrorystów i starają się ratować ludność cywilną. Tłumaczą, że media są tendencyjne i podają fałszywe informacje. Ambasador Birmy w USA stanowczo zaprzeczył, jakoby jego kraj prowadził „czystki etniczne”.
Sekretarz stanu USA Rex Tillerson wezwał do zakończenia przemocy, a przywódczyni Birmy, Aung San Suu Kyi odwołała planowaną wizytę w Nowym Jorku w związku z sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Rzeczniczka oenzetowskiej agendy ds. uchodźców UNHCR, Vivian Tan, mówi, że codzienne przybywa do Bangladeszu tysiące ludzi. Pracownicy UNHCR dostarczają namioty, wiadra, koce do spania itp. – Obecnie koncentrujemy się na dwóch istniejących obozach Kutupalong i Nayapara, gdzie liczba ludności obozowej wzrosła ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich trzech tygodni. I zaproponowaliśmy rządowi, aby zwiększyć naszą pomoc poza obozami – powiedziała.
Szybkie działania pomocowe są pilne – jej zdaniem – z powodu wyczerpania uchodźców, którzy niejednokrotnie w drodze są od 15 dni. ONZ spodziewa się niebawem fali epidemii i zgonów w obozach dla uchodźców.
Od 9 października 2016 r., to jest od próby wszczęcia rebelii, 66 tysięcy Rohingya opuściło Birmę. Uciekali głównie ze stanu Rakhine.
Kiedy obecna przywódczyni Birmy, Aung San Suu Kyi poprowadziła Narodową Ligę na rzecz Demokracji (NLD) do zwycięstwa w wyborach w listopadzie 2015 r., oczekiwania względem pierwszego cywilnego rządu od lat sześćdziesiątych XX wieku były ogromne.
Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla za „bezprzemocową walkę o demokrację i prawa człowieka”, Aung San Suu Kyi oświadczyła po wyborach, iż proces pokojowy między uzbrojonymi grupami etnicznymi na obrzeżach Birmy a państwem będzie priorytetem jej rządu. W przemówieniu z okazji Dnia Niepodległości w styczniu 2016 r. stwierdziła, że „nie może nic zrobić bez pokoju w kraju”.
Kluczowy urzędnik NLD, U Win Htein, stwierdził krótko po zwycięstwie partii, że „mamy inne priorytety” niż Rohingya. Rząd nie chce uznać jednej ze 135 mniejszości za legalną grupę, uważając, ze to nielegalni imigranci z Bangladeszu. Obowiązujące od 1982 r. prawo odmawia przyznania obywatelstwa Rohingya.
Islamistyczne bojówki Rohingya notorycznie wszczynają rebelie. W czerwcu 2012 r. doszło do ostrych starć miedzy buddystami a wyznawcami islamu w stanie Rakhine, skłaniając rząd do ogłoszenia stanu wyjątkowego. W ciągu prawie pięciu lat od tego czasu ok. 140 tys. Rohingya zostało umieszczonych w specjalnych obozach, – jak podał rząd – ze względu „na własne bezpieczeństwo”.
Przedstawicielom Rohingya nie zezwolono na udział w wyborach. W odpowiedzi radykalne bojówki Rohingya 9 października 2016 r. zaatakowały jednocześnie trzy bazy służb granicznych w północnej części stanu Rakhina, zabijając dziewięciu funkcjonariuszy policji i przejmując ich uzbrojenie. Miesiąc później, 12 listopada zastrzelono kolejnego pułkownika.
Akcjami islamistów dowodzą emigranci Rohingya z Arabii Saudyjskiej, którzy stosują surowe prawo szariatu.
Islamiści przekonują, że chcą powstrzymać prześladowanie Rohingya i zagwarantować ich prawa oraz autonomię w Birmie.
Ostatnie działania rebeliantów spotkały się z surową odpowiedzią rządu Birmy, który prowadzi akcję oczyszczania państwa z terrorystów – jak tłumaczą wojskowi.
Dziennikarze i organizacje pozarządowe nie mają dostępu do stref konfliktu, co utrudnia ustalenie faktów na miejscu. Urzędnicy ONZ sugerują, że ponad 1 tys. Rohingya mogło zostać zabitych w wyniku operacji wojska Birmy.
W lutym raport Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, na którego czele stoi wyznawca islamu stwierdzał, że odnotowano „powszechne” i „systematyczne” ataki sił bezpieczeństwa wobec Rohingya, w tym zabójstwa bez procesu sądowego, gwałty, tortury i podpalenia.
Raport był rzekomo oparty na wywiadach z Rohingya, którzy uciekli do Bangladeszu. Stwierdzał, że jest „bardzo prawdopodobne popełnienie przestępstw przeciwko ludzkości” w stanie Rakhina.
Ponad połowa ze 101 badanych kobiet, z którymi przeprowadzono wywiady, twierdzi, że przeżyła gwałt lub doświadczyła innych form przemocy seksualnej ze strony wojskowych.
Human Rights Watch stwierdziła, że siły rządowe dopuściły się gwałtów, inwazyjnych przeszukiwań i napaści seksualnych przeciwko kobietom oraz dziewczętom Rohingya.
8 lutego 2017 r. minister spraw zagranicznych Birmy poinformował o zamiarze powołania specjalnej komisji, która ma zbadać domniemane przypadki naruszeń praw człowieka. Wyniki komisji mają być znane do końca tego roku.
Analitycy ostrzegają, że poza kryzysem humanitarnym, istnieje wielkie ryzyko dalszej radykalizacji i przemocy w regionie.
Radykalne grupy Rohingya istniały już wcześniej, począwszy od lat 70., ale cieszyły się niewielkim poparciem lokalnym. Tym razem, jak wskazują na to liczne dane, bojówka Harakah al-Yaqin kierowana przez saudyjskich imigrantów nie mogłaby przeprowadzić ataków bez lokalnego wsparcia.
Bojówka ma także powiązania z licznymi organizacjami dżihadystów na całym świecie, co stwarza ryzyko wybuchu konfliktu ponadnarodowego. Eskalacja obecnej sytuacji może doprowadzić do utrwalenia i tak już wrogich relacji między buddystami a muzułmanami w innych państwach.
W Birmie Rohingya są uznawani za outsiderów, którzy zagrażają narodowi, bo „jest ich zbyt dużo, są zbyt bogaci i zbytnio różnią się”. Władze twierdzą, że muzułmańscy mężczyźni wykorzystują bogactwo do przyciągania i nawracania na islam kobiet buddyjskich. Zakazały więc poligamii, małżeństw mieszanych. Wymagają także od muzułmanek Rohingya przynajmniej trzyletniej przerwy w rodzeniu dzieci.
Źródło: voanews.com, foreignaffairs.com
AS