Coraz większy chłód w relacjach między Londynem i Brukselą, wynikający między innymi z twardego stanowiska w sprawie budżetu UE na lata 2014-2020, sprawia, że Wielka Brytania może stracić swoją silną pozycję w gronie państw członkowskich, a być może nawet opuści UE. Według agencji Reuters jej miejsce mogłaby zająć Polska, gdyż posiada ku temu wiele atutów.
Agencja prasowa przypomina, że Polska jest szóstą co do wielkości gospodarką w Europie. Jednym z argumentów przemawiających za naszym krajem ma być także to, że mógłby on wesprzeć, jak twierdzi Reuters, „prorynkowy, roztropny fiskalnie obóz w UE”, któremu przewodzą Niemcy i stanowić przeciwwagę dla protekcjonistycznej, rozrzutnej Francji.
Wesprzyj nas już teraz!
To zdanie wydaje się popierać także przedstawiciel niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Kai-Olaf Lang. – Kiedy Wielka Brytania dryfuje, rzecz jasna znaczenie Polski będzie rosło – stwierdził w rozmowie z Agencją. Jest to prawdopodobne zwłaszcza w kontekście zawarcia nieformalnej koalicji między socjalistyczną Francją, a Włochami i Hiszpanią (które to państwa łączy podobna filozofia – jak najwięcej wydoić od Brukseli i jak najmniej dać od siebie). Zdaniem Langa Niemcy szukają sojuszników dla własnej wizji odpowiedzialności finansowej.
Polska natomiast, zdaniem Reutersa, nie chce osłabiania pozycji Wielkiej Brytanii, gdyż oba kraje łączą długotrwałe więzy (minister finansów Jacek Rostowski jest z urodzenia Anglikiem, a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski studiował w Oksfordzie). Polska jest przekonana, że utrata pozycji przez Wielka Brytanię to wzmocnienie dla Francji i osłabienie „obozu prorynkowego”. (Pasuje tutaj powiedzenie: na bezrybiu i rak ryba. W socjalistycznej Unii Europejskiej niestety nie ma żadnego obozu prorynkowego, są tylko mniejsi i więksi socjaliści. I właśnie ci mniejsi socjaliści uważają się za prorynkowców).
Pewien polski dyplomata, chcący zachować anonimowość, miał powiedzieć: „izolacja Wielkiej Brytanii przyniesie straty dla nas – krajów liberalnych – i straty dla całej UE”. Dodał jednak, że zaczyna się jednak rysować wyraźna przeciwwaga dla „południowego obozu w UE” i pozycja „obozu prorynkowego” się wzmacnia.
Przykładem polskiego atutu jest też, zdaniem Agencji, utworzenie specjalnych akademii, w których szkoli się młodych ludzi na temat instytucji europejskich (czyt. szkoli się narybek przyszłych eurobiurokratów), dzięki czemu Polska buduje swoja pozycję w UE. Podobno w korytarzach unijnych instytucji częściej dziś słychać język polski niż niemiecki.
Reuters twierdzi, że również kryzys sprzyja umocnieniu polskiej pozycji, gdyż niektóre potęgi utraciły wpływy z tego powodu, że ich gospodarki znalazły się w fatalnym stanie, podczas gdy polska gospodarka jako jedyna nie wpadła w recesję. Oczywiście poza przypadkiem Wielkiej Brytanii, która została zmarginalizowana na własne życzenie, gdyż ulega wpływom rodzimych eurosceptyków.
Rosnącą rolę Polski dostrzegają także inne kraje. Janis A. Emmanouilidis z brukselskiego Ośrodka Polityki Europejskiej uważa, że „dla wielu (…) jasne staje się, że Polska odgrywa coraz ważniejszą rolę w UE”.
Niebagatelne znaczenie mają też ciepłe relacje między Donaldem Tuskiem a Angelą Merkel. Agencja Reuters nie omieszkała przywołać uroczej scenki rodzajowej z zeszłotygodniowego spotkania w Brukseli, kiedy to szefowie obu rządów gawędzili i dowcipkowali, w czasie gdy ministrowie podpisywali szereg umów o współpracy. Oczywiście nie we wszystkim się zgadzają, ale to co najważniejsze ich łączy, czyli, jak można przeczytać w artykule, „wiara w Europę wspierającą wolny handel i odpowiedzialność fiskalną – oraz przekonanie, że muszą współpracować, aby bronić tych zasad wewnątrz Unii Europejskiej.”
Według Agencji to wszystko nie oznacza, że Polska jest w stanie w stu procentach zastąpić Wielką Brytanię, są też bowiem między oboma krajami poważne różnice. Polska gospodarka jest trzykrotnie mniejsza niż brytyjska, znacznie mniejsze jest jej oddziaływanie dyplomatyczne, również w zakresie obrony i bezpieczeństwa nie dorównujemy wyspiarzom, choć liczy się przede wszystkim nasze wsparcie dla wspólnej polityki obronnej, łącznie z budową europejskich sił zbrojnych, czemu z kolei mocno sprzeciwia się Londyn. Polska ma też odmienne zapatrywania na inne kwestie, np. wspólną politykę rolną, zapewne z tego względu, że jest jej beneficjentem.
Podsumowując swoją analizę Reuters stwierdza jednak, że najważniejsze jest to, że Polska wspiera dalszą integrację, dzięki czemu mogłaby „usadowić się w sercu Europy”.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.biznes.onet.pl