Ruszył proces Francuza, Jérémy Thebaulta, któremu postawiono zarzut zniszczenia jednego z tzw. drzew wolności, które zostały zasadzone w 1989 r. z okazji 200. rocznicy Rewolucji Francuskiej. Po raz pierwszy francuski sąd zmierzy się z krwawą historią tamtych czasów.
Zniszczone przez Thebaulta drzewo stoi na dziedzińcu Château-sur-Epte – zamku koło Berthenonville w departamencie Eure, położnym w regionie Górnej Normandii, czyli w północnej części Francji. W miejscu tym dokonano jednej z wielu masakr ludności przez wojska Rewolucji.
Wesprzyj nas już teraz!
29 marca br., czyli w rocznicę śmierci generała François-Athanasa de Charette, dowódcy wiernych królowi oddziałów powstańczych Wandei i 220. rocznicę ludobójstwa popełnionego w tym regionie przez wojska rewolucyjne, Thebault pociął siekierą tzw. drzewo wolności, upamiętniające francuski zryw rewolucyjny. Prokurator zażądał dla niego kary dwóch miesięcy więzienia i 1 tys. euro grzywny.
Oskarżony jest przewodniczącym lokalnego narodowego ruchu politycznego Francja Akcja Młodości, Jak wyjaśnił zniszczył drzewo, by „skończyć z kłamstwami w nauczaniu historii, mówieniem bajek o Rewolucji Francuskiej, która zabijała, masakrowała, tyranizowała, stając się w ten sposób przykładem dla komunizmu i nazizmu”.
Zniszczenie tzw. drzewa wolności przez narodowego aktywistę jest istotne nie dlatego, by miało być traktowane we Francji jako poważne przestępstwo. Najważniejszy wydaje się być fakt, że sąd będzie musiał skonfrontować się z krwawą historią Rewolucji Francuskiej. Po raz pierwszy we Francji wymiar sprawiedliwości, wydając swój wyrok, będzie musiał wziąć pod uwagę okrutną historię Rewolucji, którą dotychczas oficjalnie ignorowano.
Franciszek L. Ćwik