Elektromobilna rewolucja nad Wisłą jeszcze na dobre się nie rozpoczęła, by już popaść w ogromne tarapaty. W 2024 r. po raz pierwszy odnotowano spadek sprzedaży samochodów elektrycznych. Zaś rządowe programy pomocowe na zakup takich pojazdów w nowej odsłonie mają zawężoną grupę odbierców. To wszystko w czasie, gdy Unia Europejska rozważa wstrzymanie zakazu produkcji samochodów spalinowych do 2035 r.
Według Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM), największej w kraju organizacji promującej elektromobilność, w całym 2024 r. liczba rejestracji nowych elektryków w Polsce po raz pierwszy się zmniejszyła, a w udziale aut bateryjnych na rynku nowych samochodów osobowych mamy jeden z najgorszych wyników w Unii Europejskiej, wyprzedając jedynie Chorwację i Słowację.
Udział samochodów elektrycznych w całym rynku motoryzacyjnym osiągnął najwyższy pułap w 2023 r. Ale wówczas jedynie 3,6 proc. samochodów poruszających się na polskich drogach posiadało napęd wyłącznie bateryjny. Rok później udział ten wynosił już tylko 3 proc, a w styczniu 2025 r. – 2,5 proc.
Wesprzyj nas już teraz!
Krytyczne opinie zbiera też nowy program rządowych dopłat NaszEauto, który Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) uruchomił w ubiegłym tygodniu. Choć jego budżet sięga 1,6 mld zł, wyklucza on jednak udział firm, które dotąd były motorem napędowym elektromobilnej rewolucji.
Jednocześnie w Unii Europejskiej trwa dyskusja nad sensownością utrzymywania zakazu sprzedaży i dystrybucji samochodów spalinowych do 2035 r. Europejska Partia Ludowa wystąpi do Komisji Europejskiej o przyspieszenie rewizji zakazu sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 r. Zdaniem EPL, bezdyskusyjnie należy przynajmniej odejść od stosowania kar wobec producentów samochodów spalinowych, którzy przekroczą normy emisji CO2.
Źródło: rp.pl / gazetaprawna.pl
PR