Przed Polakami trudna walka. Potrzeba wam wiele siły by ją wygrać – mówiła w sobotę w Krakowie Gabriele Kuby, niemiecka socjolog, pisarka. W Collegium Medicum odbyło się sympozjum „Edukacja seksualna, ale jaka?”, adresowane głównie do nauczycieli, wychowawców i środowisk oświatowych.
Gabriele Kuby w wystąpieniu zatytułowanym „Obowiązkowa edukacja seksualna w szkołach pewną drogą do zniszczenia rodziny i chrześcijaństwa” wyjaśniała, że wprowadzana do przedszkoli i szkół seksedukacja to część rewolucji seksualnej, jaka rozpoczęła się w 1968 roku. – Dziś ta rewolucja kontynuowana jest przez elity rządzące tego świata. Dzieje się to od góry do dołu, od ONZ po UE i dochodzi do poszczególnych państw i jest narzucane tym, którzy żyją według tradycyjnych wartości. Rewolucję tę nazywa się dziś genderową – wyjaśniała niemiecka socjolog.
Wesprzyj nas już teraz!
Od lat 70 seksedukacja prowadzona jest w Niemczech. Jednym z jej zadań – jak mówiła prelegentka – jest zniszczenie tradycyjnej rodziny. – Wychowanie seksualne, które zakłada edukację dzieci w sferze seksualnej od samego początku nauki w szkole, jest w Niemczech przedmiotem obowiązkowym. Rodzice, którzy próbowali nie posyłać swoich dzieci na te lekcje, stanęli przed sądem za nieprzestrzeganie obowiązku szkolnego i zostali skazani na karę grzywny. Niektórzy chrześcijańscy rodzice, którzy odmówili zapłacenia tej kary, powędrowali do aresztu, a ich skarga złożona w Europejskim Trybunale Praw Człowieka została odrzucona – mówiła Kuby.
Dzieci i młodzież
Rewolucja seksualna w sposób szczególny skierowana jest dziś na dzieci i młodzież. Ma ją odciągnąć od rodziców, wiary i tradycyjnych wartości. Na początku tym działaniom sprzeciwiał się Kościół katolicki, dziś niestety, ta rewolucja wdarła się nawet w jego organizację. – Pedagodzy seksualni działają, wychodząc z założenia, że dziecko od samych narodzin ma zainteresowania seksualne i należy mu pomagać w ich zaspokojeniu poprzez zachęcanie do demoralizacji, wychowanie do akceptacji homoseksualizmu oraz „homoseksualnych małżeństw”, likwidację pojęcia rodziny już w elementarzach, zapoznanie z technikami antykoncepcji jeszcze przed okresem dojrzewania, oswajanie z pornografią. To wszystko przekazuje się przy pomocy słowa i obrazu – bardzo atrakcyjnych książeczek i broszur, często pisanych młodzieżowym językiem – wyjaśniała Kuby.
Seksualizacja
Dziś w Niemczech obowiązuje tylko jedna norma: „Nie rób tego, czego nie chce druga osoba lub nie chcą inni”. – Niestety, choć obowiązuje, wielu nie bierze jej wcale pod uwagę. Świadczą o tym masowe przypadki nadużyć seksualnych w społeczeństwie, w tym coraz częstsze molestowanie seksualne dzieci i młodzieży – mówi niemiecka socjolog, dodając, że choć zdrowy rozsądek mówiłby, żeby młodzież uczyć wstrzemięźliwości, co zapewne zapobiegłoby dalszej deprawacji, wciąż – w ramach „profilaktyki” – seksualizuje się ją. A przecież tylko ten kto nauczył się samoopanowania, potrafi szanować drugą osobę.
Jak podkreślała Kuby, praktyki te nie są stosowane we wszystkich szkołach i przedszkolach z jednakowym radykalizmem, ale jest to ogólny kierunek pedagogiki seksualnej, czego dowodzą wszystkie broszury wydawane przez Niemieckie Federalne Centrum Oświaty Zdrowotnej, organizację Pro familia, a także młodzieżowe strony internetowe. – Nie ma natomiast żadnego przygotowania do życia w normalnej rodzinie – zaznaczała prelegentka, wyjaśniając, że kuźnią edukatorów seksualnych jest Instytut Pedagogiki Seksualnej w Dortmundzie (ISP) oraz sieć organizacji: Towarzystwo Edukacji Seksualnej (GSP) i Sojusz Pedagogiczno-Seksualny. Te organizacje współpracują z partnerami z Austrii, ze Szwajcarii, a także z innych krajów.
Żądza pieniądza, seksu i władzy
Jak mówiła Kuby, tak zwane edukowanie seksualne dzieci i młodzieży (którym już od przedszkola daje się do rąk „seksualne zabawki”) powoduje odwrócenie się od Boga, rodziców i wzniosłych ideałów we własnym życiu, a także prowadzi do wczesnych i głębokich ran w psychice oraz osłabienia tożsamości. – Ludźmi niezakorzenionymi w religii, rodzinie i kulturze łatwo manipulować. Trudno uznać, że są to jedynie niezamierzone „skutki uboczne” – podkreślała prelegentka, zaznaczając z całą mocą, że w tzw. seksedukacji jeśli w ogóle mówi się o rodzinie i małżeństwie to tylko w negatywach. – Młodzieży zamiast miłości ofiarowuje się seks. Zamiast wolności, rozwiązłość. A przecież to małżeństwo oparte na wierności, zdrowa rodzina jest fundamentem cywilizacji. To w rodzinach młodzi ludzie mają uczyć się miłości, przyzwoitości, wierności, nawiązywania więzi oraz zaufania. Kiedy rodzina jest zniszczona, państwo przejmuje funkcje wychowawcze, a jakie to rodzi konsekwencje, już powiedziałam na przykładzie Niemiec – zaznaczała Kuby.
Prelegentka z całą mocą podkreślała, że rodzina opiera się na monogamii, na trwającej przez całe życie wierności jednej osobie, w której dochowaniu pomaga człowiekowi religia, rodzina, jak i cała kultura. – Dziś te zasady uległy „deregulacji”. Ma to dokładnie taki sam destrukcyjny wpływ na całe społeczeństwo, jak deregulacja rynków finansowych. W obu przypadkach mamy do czynienia z żądzą pieniądza, seksu i władzy. Wysoka kultura wymaga wysokiej moralności – mówiła.
Pewną nadzieję gość z Niemiec upatruje w Szwajcarii, gdzie niebawem ma się odbyć referendum na temat czy młodzież ma być poddana seksedukacji. – Po tym jak dzieci w przedszkolu dostały kuferek z sekszabawkami podniesiono larum, zebrano podpisy pod wnioskiem o referendum i zobaczymy co się stanie. Mamy nadzieję, że Szwajcarzy powiedzą „nie” deprawującej seksedukacji – mówiła
Kończąc swoje wystąpienie Kuby powiedziała: – Tak zwana edukacja seksualna leży u podstaw rozpadu rodziny i aborcji. Miejmy nadzieję, że Polacy nie podążą tą drogą i już teraz zaczną działać. Im dłużej będą czekali, tym ta walka będzie cięższa.
pam
W Niemczech seksualizacja objęła całe społeczeństwo. Rozmowa z Gabriele Kuby specjalnie dla Pch24.
Mówiła dziś Pani o seksedukacji w Niemczech. Seksualizacja nie została wprowadzona błyskawicznie, ale małymi krokami…
Na początku był pewien opór. Toczyła się nawet dyskusja na ten temat. Potem przyszedł konserwatywny rząd i sprawa się na pewien czas uspokoiła. Później jednak doszli do władzy Zieloni, powołano lewicowy rząd i poprzez wyroki sądowe zostało to wprowadzone odgórnie wbrew wszelkim oporom.
Czy społeczeństwo niemieckie nie reaguje na to, co się dzieje? Czy rodzice nie interesują się dziećmi?
Na ten temat panuje w Niemczech totalne milczenie. Nawet Kościół milczy…
Czy to, jakie zabawki otrzymują do zabawy dzieci w przedszkolach nie przeszkadza niemieckim rodzicom?
Nie wiem, czy oni to w ogóle dostrzegają… Czy wiedzą w ogóle co się dzieje z ich dziećmi. Jeszcze raz podkreślę, w społeczeństwie nie ma znaczącego oporu w tej sprawie.
Ale dlaczego tak się dzieje. Z naszego punktu widzenia nie wygląda to normalnie…
Dzieje się tak z tego powodu, że seksualizacja objęła już całe społeczeństwo. Obrazy przepełnione seksualnością są wszędzie dookoła. Ludzie, którzy sami żyją w nieporządku moralnym, nie są zainteresowani tym, aby podnosić ten temat.
Człowiek dąży do osiągnięcia szczęścia. Czy Niemcy są szczęśliwi przeżywając to, o czym Pani dziś mówi?
Oczywiście nie!
Ale trudno to zrozumieć. Rodzice żyjąc w taki sposób nie są szczęśliwi, a mimo to nie reagują widząc w co wchodzą ich dzieci?
To jest kwestia winy. Oni po prostu sami czują się winni. Jeżeli człowiek żyje w grzechu, to nie chce tego dostrzegać. Aby osiągnąć szczęście, trzeba sobie stawiać wymagania. To nie jest jedynie zabawa, żart. A teraz nam mówią: „chcesz być szczęśliwy – baw się dobrze”. Ale szczęście osiąga się na drodze cnoty.
Mówiła Pani, że zrozumiała co się naprawdę dzieje, kiedy przeczytała Pani książkę J.D. Unwina „Seks i kultura”. Czy wcześniej wierzyła Pani w tę propagandę?
Nie. Nie wierzyłam, ale nie miałam jasności. To było jak rodzaj zasłony. Człowiek próbuje się w tym odnaleźć, ale nie ma jasności. Żeby to dostrzec trzeba wyjść z tego mainstreamu i spojrzeć na wszystko jakby z zewnątrz. Normalnie takim wymiarem wertykalnym, który pomagam nam uporządkować wszystko jest wiara. Ale w relatywizmie wszyscy jakby „pływamy”.
Jak reagują Niemcy na to, co Pani mówi? Czy Pani głos jest słyszany?
Niestety nie. Piszę właśnie nową książkę, która ukaże się we wrześniu. Publikacja ta będzie nosić tytuł „Globalna rewolucja seksualna. Niszczenie wolności w imię wolności”. Łamię w niej wszystkie tabu. Zobaczymy jaka będzie reakcja.
Czyli przestrzega Pani Polaków przed pójściem drogą wytyczoną przez państwa Zachodu?
Zdecydowanie tak! Obecnie stosowana jest w tej dziedzinie taktyka małych kroków, nazywana także taktyką „salami” – osiągania celu po kawałeczku, na tyle na ile w danym momencie się da. Istnieje strategia „przewracania kultury”. Stoją za tym ogromne pieniądze ONZ i Unii Europejskiej. W ramach tej strategii wykonuje się tylko taki ruch, który w danym momencie jest możliwy…
Dziękuję za rozmowę
pam